Wydanie/Ausgabe 131/04.04.2024

W tym samym czasie, gdy pisowska władza odbierała pieniądze organizacjom pozarządowym, media donosiły o kolejnych przypadkach brutalnego znęcania się nad nieletnimi. 

W szpitalu w Łodzi zmarł trzyletni chłopiec. Na jego ciele były liczne ślady pobicia. Lekarze stwierdzili, że dziecko było też zgwałcone. Policjanci zatrzymali 23-letnią matkę chłopca i jej 25-letniego konkubenta. Mężczyzna usłyszał zarzuty dokonania zbrodni gwałtu i zabójstwa.

Nie udało się uratować sześciomiesięcznego Maksymiliana, który trafił w stanie krytycznym do rzeszowskiego szpitala. Dziecko miało pęknięta czaszkę, złamane żebra i potężne krwiaki mózgu. Oprawcą okazał się znajomy rodziców, któremu powierzono opiekę nad chłopcem i jego dwuletnią siostrą. Jak ustalono, dziewczynka też była torturowana. Na jej ciele stwierdzono ślady po licznych urazach, w tym zagojoną ranę po oparzeniu niedopałkiem papierosa. 

Najczęstsze obrażenia u torturowanych dzieci to: pękniecie czaszki, połamane ręce i nogi, wybite zęby, poparzenia (papierosem, żelazkiem, wrzątkiem) urazy twarzy, ucha i klatki piersiowej, uszkodzenia śledziony, trzustki, żołądka i jelit. Lekarze oddziałów chirurgii i intensywnej terapii mają pełne ręce roboty. 

Według oficjalnych statystyk (policyjnej Niebieskiej Karty) każdego roku maltretowanych jest w Polsce ok 12.000 dzieci. Jednak prawomocne wyroki zapadają tylko wobec nielicznych sprawców przemocy. Zdaniem Fundacji Court Watch Polska, która przygotowała raport „Wymiar sprawiedliwości wobec domowej przemocy”, są to niepokojące obserwacje, które prowadzą do wniosku, że przemoc osób dorosłych wobec małoletnich dzieci nadal pozostaje szarą strefą, której skali nie można zmierzyć”, a „wiele aktów przemocy wobec małoletnich pozostało nieujawnionych lub pominiętych przez organy prowadzące postępowania karne”. 

W 2017 r. wysłałem do rządu zapytanie w sprawie maltretowanych dzieci; zamordowanych przez swoich opiekunów zostało ok. 80 nieletnich. Odpowiedzi nie otrzymałem, bo państwo nie interesuje się takimi zbrodniami. 

Morawiecki (w 2017 był wicepremierem), dopiero teraz po śmierci Kamila (9 letniego chłopaka którego ojciec polewał gorącą wodą i wsadzał go na na blachę w palącym się piecu), zauważył problem, ale zamiast podjąć stanowcze działania, mydli oczy opinii publicznej opowieściami, że wydal polecenie (jakie?!) podległym ministrom. Tymczasem Ziobro, zamiast wziąć w obroty nieudolnych prokuratorów i policjantów, którzy przymykają oczy na przemoc wobec najmłodszych, twierdzi, że to lewacka ideologia LGBT stanowi śmiertelne zagrożenie dla małolatów.