Wydanie/Ausgabe 131/04.04.2024

O przebiegu i różnych implikacjach Powstania Warszawskiego napisano już bardzo dużo. Zabierali głos również jego uczestnicy w tym osoby bardzo znaczące. Mimo to w dalszym ciągu istnieje szereg znaków zapytania i kontrowersji. Nie tyle wobec samego przebiegu co raczej aspektu jego genezy, celów i realiów politycznych. Bo Powstanie było swego rodzaju ostatnia szansą obozu londyńskiego na objęcie władzy. Czy realną....

Przedmiotowy artykuł stara się rzucić kilka snopów światła na niektóre problemy związane z powstaniem a pozostające jakby w głębokim cieniu samego problemu.

Druga połowa1944 roku było dla Niemców bardzo niepomyślna. To że wszędzie się cofali było już swego rodzaju normalnością od czasu operacji pod Kurskiem, która była pewna cezurą strategiczną. Z chwila utworzenia drugiego frontu to cofanie się w naturalny sposób uległo przyspieszeniu a ponadto było już bardzo jasnym również dla dygnitarzy III Rzeszy, że wojna jest definitywnie przegrana. Mimo to Niemcy broniły się nadal i trzeba powiedzieć z dużym pozytywnym dla siebie skutkiem1. Hitler, który znów miał szczęście, bo uniknął skutków kolejnego, ale tym razem bardzo poważnego zamachu bardzo liczył na potęgujące się rozdźwięki między sojusznikami. Marszałkowie i generałowie którzy stali za lipcowym zamachem na wodza, dążyli z kolei do nawiązania rozmów na temat zakończenia wojny z aliantami zachodnimi. Ale po nieudanym zamachu do żadnych rokowań nie doszło, co więcej ta grupa sukcesywnie straciła jakiekolwiek znaczenie i w konsekwencji była fizycznie likwidowana.

Przybliżanie się frontu wschodniego do terytorium macierzystego Rzeszy oraz pomyślny rozwój ofensywy sprzymierzonych we Francji a również coraz silniejsze naloty na przemysł, trakty komunikacyjne oraz otwarte miasta Niemiec, powodowały też oczywiste zmiany w sytuacji. Niemcy demograficznie nie były już w stanie uzupełniać swoich strat na frontach, także produkcja, która w warunkach wojny światowej była decydującą, zaczęła w 1944 roku spadać. Ponadto praktycznie zostali bez sojuszników, bo Japonia na Pacyfiku i Dalekim Wschodzie miała swoje coraz większe problemy a Włochy mimo uwolnienia Mussoliniego i próby budowania przez niego w północnej części kraju republiki faszystowskiej już się przestały zupełnie liczyć. Jedyną siłą osi na półwyspie Apenińskim były już tylko wojska niemieckie, które tu trzeba uczciwie powiedzieć, broniły się bardzo efektywnie wykorzystując trudny górzysty teren2

W połowie 1944 roku sprawa polska, sukcesywnie wyglądała coraz mniej pozytywnie. Churchill polityk tyle pragmatyczny co cyniczny, starał się przede wszystkim ratować zarówno prestiż jak i interesy Zjednoczonego Królestwa. Dla tego celu był gotów zawrzeć przymierze z każdym. Związku Radzieckiego nie cierpiał, ale politycznie coraz bardziej musiał liczyć się ze Stalinem. Churchill wiedział już, że do wschodniej Europy wejdą Rosjanie i w 1944 roku starał się raczej dojść szybciej od nich do Berlina.3 Stąd też z jego inicjatywy przeprowadzono trochę szaleńczą operacje, Market –Garden, która miała właśnie Brytyjczykom, nie Amerykanom, otworzyć przez Holandię drogę do Berlina. Jakie były skutki tej operacji to powszechnie wiadomo. Amerykanie natomiast nie mieli na tym etapie wojny nic przeciwko temu, żeby to Rosjanie weszli do wschodniej Europy a nawet do Berlina Ich interesował bardziej problem czy Stalin dotrzyma słowa i armia radziecka weźmie udział w ostatniej fazie wojny z broniącą się fanatycznie Japonia.

W tej sytuacji polski rząd londyński tracił coraz bardziej na znaczeniu. Z sojusznika stawał się coraz bardziej uciążliwym klientem. Coraz mniej w miarę zarysowującego się już wyraźnie zwycięstwa liczył się też dokonany polski wysiłek zbrojny. Polsce londyńskiej brakowało w tym czasie również wyrazistego lidera. Bowiem po śmierci gen Władysława Sikorskiego żaden z polskich polityków nie mógł być realnym partnerem dla Brytyjczyków. Trzeba powiedzieć wyraźnie, że Stanisław Mikołajczyk był wyborem najlepszym z możliwych, ale był to polityk o wiele mniejszego formatu niż tragicznie zmarły Sikorski. Inni z prezydentem Raczkiewiczem na czele, nie liczyli się praktycznie wcale. 4 Rząd polski ponadto był w zlej sytuacji międzynarodowej w jaką niestety bardzo zręcznie wciągnęli go Rosjanie. Pretekstem była tu zbrodnia katyńska. Oczywiście polski rząd nie miał praktycznie innego wyjścia jak zwrócić się do Międzynarodowego Czerwonego Krzyża z prośbą o zbadanie sprawy. Tym bardziej. że mimo krzykliwej rosyjskiej propagandy, praktycznie nikt nie miał wątpliwości, że ta zbrodnia i ludobójstwo było dziełem Rosjan. Rosjanie wykorzystali natomiast polski wniosek, jako pretekst do zerwania stosunków dyplomatycznych z rządem londyńskim. Po to by nie być skrępowanym w rozmowach a raczej dyktowaniu, przebiegu przyszłych granic w tej części Europy do której miały wejść wojska sowieckie. Polska miała tu być największym poszkodowanym terytorialnie, więc utrzymywanie stosunków dyplomatycznych z nią Stalin uznał za zbędne. Przygotowywano już zresztą od czasu wyjścia wojsk Andersa z terenu ZSRR, swoją typowo kolaborancką ekipę polityczną, którą w lipcu 1944 roku zaprezentowano jako namiastkę rządu, czyli PKWN

     Rząd londyński, mimo że nie był informowany o wielu ważnych rzeczach przez Anglików, posiadał na terenie okupowanego kraju i też poza nim swoje nieraz bardzo dobre źródła informacji. Politycy w Londynie mieli różne wizje przyszłego porządku państwowo -prawnego w Polsce. Ale wszyscy zdawali sobie sprawę, że Sowieci będą starali się po pierwsze zagarnąć ziemie wschodnie RP a po drugie zainstalować swój, czyli uległy wobec siebie rząd. Anglicy podjęli co prawda próbę naprawienia stosunków polsko -rosyjskich. Na ich usilne prośby Stalin zgodził się przyjąć Stanisława Mikołajczyka.5 I tak się złożyło, że premier polskiego rządu przebywał w Moskwie w podczas pierwszej fazy powstania.

W połowie 1944 roku rząd londyński był reprezentowany w okupowanym kraju na wysokim szczeblu.

Delegat rządu na kraj w czasie powstania został mianowany wicepremierem również kilku innych polityków z jego otoczenia otrzymało nominacje na funkcje ministrów. Tak, że można powiedzieć, że część rządu była w kraju i funkcjonowała w konspiracji.6 Rozbudowywano również Armie Krajową, która teoretycznie była bardzo liczna. Maksymalna liczba AK-owców to prawie pół miliona ludzi. Walka partyzancka też była prowadzona z dużym natężeniem. Ale były i mankamenty. Pierwszym był brak broni i wyposażenia. Polska położona była zbyt daleko od Wielkiej Brytanii żeby nocne zrzuty mogły zaopatrzyć nawet cząstkę partyzantów w bron i amunicje. Bombowce RAF bez względu na to czy startowały z Wielkiej Brytanii czy z włoskiego Brindisi, miały do pokonania bardzo długą nocną drogę z licznymi strefami obrony przeciwlotniczej. Straty były wśród wysyłanych samolotów bardzo duże bo wracać musiały już w dzień. Inne źródła zaopatrzenia w bron to było dotarcie do schowków, w których schowano lub zakopano bron z kampanii wrześniowej. Tą drogą zdobyto troszkę broni, ale znów trzeba wziąć pod uwagę, że nie produkowano już do tej broni właściwej amunicji. Pozostawało zdobywanie broni na okupancie, ale nie było to też wielkie źródło zaopatrzenia i z oczywistych względów powodowało straty. Można więc podsumować, że liczna i dość dobrze wyszkolona, posiadająca dobrą kadrę dowódczą, Armia Krajowa była tylko bardzo miernie zaopatrzona i wyekwipowana. W samej Warszawie AK mogła liczyć nawet do 50 tys. żołnierzy, ale uzbrojenia wystarczało tylko na ok. 15 tys. Ludzi.7

Obok Armii Krajowej funkcjonowały też inne formacje. Armia Ludowa związana z konspiracyjną PPR była znacznie mniej liczna od AK. Działała na własną rękę i brak koordynacji działań partyzanckich w Polsce był dużym problemem. To samo można powiedzieć o formacjach skrajnej prawicy. Narodowe Siły Zbrojne zbyt liczne ani silne nie były. Ale też prowadziły działania zupełnie bez koordynacji z innymi formacjami. Teoretycznie liczne Bataliony Chłopskie były z kolei formacją, która odczuwała brak uzbrojenia najbardziej. BCH-owcy byli też słabo wyszkoleni. Akcja scaleniowa polskich ugrupowań partyzanckich, którą prowadzono na rozkaz z Londynu przyniosła tylko połowiczne rezultaty. NSZ i NOW w zasadzie nie weszły w struktury wspólnych dowództw i koordynacji. Ze względów oczywistych również AL pozostawała jako formacja zależna tylko od PPR i Moskwy8

   Konspiracja krajowa też poniosła duże straty. Aresztowanie komendanta głównego gen Grota-Roweckiego, zresztą w dość niejasnych okolicznościach, zostało dokonane niestety w najmniej spodziewanym momencie. Jego następca gen Bór- Komorowski nie posiadał ani klasy ani autorytetu swego poprzednika. Ponadto o ile gen Rowecki potrafił zachowywać dystans w stosunku do polityków, to z kolei gen Komorowski wyraźnie przechylał się w kierunku jednej ze stron emigracyjno-podziemnej struktury politycznej. To musiało w naturalny sposób powodować znaczący spadek autorytetu komendanta. Ponadto przy nowym komendancie bardzo duży wpływ uzyskali szef sztabu AK gen Grzegorz Pełczyński, oraz gen Okulicki. Ci wojskowi też zupełnie niepotrzebnie wikłali się w rozgrywki polityczne.

     Powstanie warszawskie było swego rodzaju ostatnim akordem nieudanej operacji 'Burza'. Ta operacja była w zamyśle przewidziana, jako objęcie władzy przez struktury rządu londyńskiego w okupowanym kraju Idea była słuszna, tyle tylko, że założono kilka fałszywych przesłanek. Pierwszą była teza, że Niemcy wycofując się przez terytorium Polski będą zupełnie rozbici i przegrani. Przy okazji oczywiście słabi militarnie. Drugi z elementów czysto wojskowych, czyli armia radziecka miała też już w tej koncepcji funkcjonować przysłowiową resztką sił. To założenie było zupełnie fantastyczne. W praktyce natomiast Niemcy mimo wycofywania się zachowali jeszcze duży potencjał militarny. Nie byli już zdolni do ofensywy w sensie strategicznym, ale operacyjnym lub taktycznym oczywiście tak.9

Z kolei Rosjanie szczególnie w pierwszym etapie wojny włącznie z bitwa nad Wołgą ponieśli niewyobrażalne straty demograficzne i sprzętowe. Ale byli bardzo silni, bo zasoby ludzkie były jeszcze spore a alianckie dostawy sprzętu oraz własna produkcja rosły. Pomimo tych bardzo niekorzystnych przesłanek obiektywnych, próbowano 'Burze'`przeprowadzić. W praktyce miało to wyglądać tak, że alternatywnie albo Armia Krajowa samodzielnie miała zdobywać poszczególne miejscowości albo tez proponować wojskom radzieckim wspólne zdobywanie. Następnie AK miała zainstalować, przygotowane już wcześniej władze cywilne tj. starostów, wojewodów i tym sposobem przedstawiać się Rosjanom jako legalna władza. Kilkanaście prób przeprowadzenia tego typu scenariusza nie były bynajmniej zachęcające. Na Wołyniu 27 Dywizja AK licząca po koncentracji ok. 5 tysięcy ludzi a więc jak na warunki konspiracji bardzo dużo wyzwoliła samodzielnie kilkanaście mniejszych miejscowości i następnie przekazywała nadchodzącym Rosjanom.

Oddziały frontowe tych ostatnich owszem współpracowały, nawet przekazywały partyzantom, pewne ilości amunicji. Ale dowódcy tych formacji nie podejmowali żadnych rozmów na temat administrowania terenami itd. Oni szli dalej naprzód. Na ich miejsce wchodziły oddziały tyłowe wśród nich formacje osławionej NKWD. NKWudziści najczęściej bez żadnego wstępu dokonywali aresztowań zarówno kombatantów jak tez cywilów. Najczęściej próby instalowania polskiej- londyńskiej administracji kończyły się dla zainteresowanych w gułagach. W sytuacji gdy oddziały partyzanckie były silne, Rosjanie stosowali zwykle podstępy. Zapraszano wtedy na rozmowy dowódców a resztę oddziału kierowano do niedalekiej miejscowości w celu 'reorganizacji'. Tam już czekały silne struktury NKWD, które pozbawionych dowódców i zdezorientowanych akowców aresztowały i wywoziły.10 Dla porządku należy dodać, że ta właśnie 27 Dywizja AK, odegrała dużą i chlubną role w ochronie polskiej ludności Wołynia, przed ukraińskimi faszystami i mordercami. Niestety siły dywizji były zbyt szczupłe żeby udzielić było można ochrony wszystkim polskim mieszkańcom tej prowincji

     Kolejnym znaczącym faktem było wspólne zdobycie przez AK i Armie Czerwoną miasta Wilna. Akurat w tym miejscu dowództwo AK zgromadziło kilka partyzanckich brygad i w efekcie w ciągu kilkudniowych ciężkich walk o to miasto właśnie polscy partyzanci odgrywali znaczące role. Rosjanom nie wypadało tym razem tak od razu aresztować Polaków tym bardziej, że było ich kilka tysięcy. Zastosowano więc znaną już formułę, kierując poszczególne brygady każdą do innej miejscowości rzekomo dla reorganizacji i dozbrojenia. Tam postępowano już wg znanego scenariusza.11 Natomiast trzeba dodać tytułem dygresji, że samo miasto Stalin polecił przekazać Litwinom jakby zapominając o masowej kolaboracji tych ostatnich z hitlerowcami. W rezultacie plan Burza wszędzie tam gdzie go chciano zastosować po prostu się nie powiódł a ludzie zaangażowani w próbę instalacji administracji rządu londyńskiego ponosili represje. Bo trzeba dodać ze niejednokrotnie w miejscowościach, które Niemcy opuścili bez walki, administracja londyńska rozpoczynała działalność. Czasem funkcjonowała, aczkolwiek sporadycznie nawet do ok. dwóch tygodni. Bo jak pisano poprzednio, jednostki frontowe nie angażowały się w rozmowy czy daleko idącą współpracę z tą administracją. Ale często zachodziło zupełnie pragmatyczne współdziałanie w zakresie aprowizacji, utrzymania infrastruktury itd.12 Wszystko zmieniało się z chwilą kiedy nadciągały jednostki NKWD. Najczęściej wtedy od razu aresztowano i wywożono terenowych przedstawicieli rządu londyńskiego. Nie inaczej było na przykład w Lublinie gdzie przez dwa dni urzędował wojewoda tego...rządu. Dopiero, kiedy nadciągnął PKWN a z nim też ochraniające go jednostki NKWD, dokonano natychmiastowych aresztowań wojewody i jego aparatu administracyjnego.

     Mimo tych bardzo negatywnych doświadczeń, przebywającym w Warszawie przedstawicielom rządu londyńskiego oraz kierownictwu Armii Krajowej, wydawało się, że jeżeliby w Warszawie udało się na kilka dni przynajmniej, opanować miasto i zainstalować swoja administrację to światowa opinia publiczna i przede wszystkim alianci, nie dopuszczą do tego żeby Rosjanie zainstalowali swoje lub kolaboranckie struktury władzy. Wychodząc z tego założenia analizowano sytuacje na froncie wschodnim i przygotowywano się do przeprowadzenia powstania w Warszawie. W jednym i drugim wypadku sprawy szły złe. Bo analizy ogólnej sytuacji wojennej czerpano głównie z radia BBC, a tylko uzupełniano danymi z Londynu oraz analizami, często bardzo spóźnionymi własnego wywiadu. Przy czym trzeba stwierdzić, że BBC podawało rzetelne dane o sytuacji na poszczególnych frontach. Te jednak pochodzące z frontu wschodniego posiadały zbyt duży stopień ogólności.  Po prostu Rosjanie swoim zwyczajem, podawali dane najczęściej post factum i to z dużym opóźnieniem. Najczęściej dowiadywano się za pośrednictwem radia Moskwa, że wyzwolono takie ...i tu wymieniano miejscowości a wróg poniósł ..i tu wymieniano straty. Te dane analizowali oczywiście Brytyjczycy i podawali w odpowiednio skondensowanej formie za pośrednictwem BBC. Własny wywiad AK w strefie przyfrontowej musiał z kolei działać z wielką ostrożnością. Zarówno Niemcy po swojej jak też Rosjanie po swojej stronie, likwidowali poprzez sądy doraźne a często i bez wszystkie podejrzane osoby. W Warszawie wiedziano zatem, że ofensywa sowiecka postępuje, że Rosjanie wyzwalają kolejne rejony i miejscowości jak tez instalują władze PKWN-owską. Ale to było wszystko. No może nie do końca. Bo zarówno Komenda Główna AK jak też Dowództwo AL, również rezydujące w Warszawie, doskonale o sobie wiedziały. Ale kontakty były bardzo sporadyczne. Najczęściej były to wzajemne pretensje o nieinformowanie się o przeprowadzanych operacjach. Były też pretensje o podejmowane zrzuty broni, bo tu obie struktury bez żadnych zahamowań próbowały sobie z różnym skutkiem 'podbierać' zrzucaną zarówno przez Anglików jak też przez Rosjan broń.13 Ponadto Komenda Główna AL też nie była absolutnie informowana o zasięgu ofensywy sowieckiej. Podobnie jak kierownictwo konspiracyjnej PPR, AL była traktowana przez Rosjan instrumentalnie. Zadanie główne to było zbieranie informacji o formacjach niemieckich ew. niszczenie szlaków komunikacyjnych itd.

      Rząd w Londynie, którego pozycja wobec aliantów była coraz słabsza też uczepił się koncepcji wywołania w Warszawie powstania, jako istotnej karty przetargowej. Sądzono, że to podniesie prestiż rządu i umocni jego pozycje również w stosunku do ZSRR. Szczególnie w sytuacji, kiedy premier przebywał w Moskwie.

 Ale dając przyzwolenia, politycy i generałowie rezydujący w Londynie, decyzje pozostawili w rękach kilku ludzi z Warszawy. Delegat Rządu na kraj, wicepremier Jankowski opowiadał się zdecydowanie za powstaniem, podobnie większość cywilów aczkolwiek niektórzy z nich w sposób dość ostrożny. Praktycznie decyzja należała do wojskowych, z których czterech posiadało najbardziej ważące głosy. Trzej pierwsi to wymienieni już uprzednio generałowie Bór -Komorowski, Pełczyński i Okulicki. Czwarty to dowódca obszaru warszawskiego AK pułkownik, później generał Tadeusz Chruściel 'Monter”. To właśnie on miał kierować bezpośrednio działaniami militarnymi powstania. Ale też on znacznie lepiej znal stany osobowe -tu akurat nie było najgorzej, ale przede wszystkim fatalny stan uzbrojenia warszawskich formacji AK.14 Dostarczono w przeciągu czerwca, lipca 1944 roku do  Warszawy trochę uzbrojenia od oddziałów leśnych, ale kilkaset karabinów i pistoletów nie mogło zmienić sytuacji. Co prawda np. oddziały 'Kedywu” były uzbrojone dobrze, ale była to liczebnie niewielka tylko, chociaż elitarna formacja.

Chruściel wyliczał, że przy sprzyjającym zbiegu okoliczności jego oddziały mogą bić się pomyślnie, przez około 3-4 doby. Później zabraknie im po prostu amunicji. Pełczyński z kolei bardzo liczył na zdobyczną w pierwszych godzinach powstania, broń i amunicje, która miała znacząco uzupełnić potencjał bojowy powstańców. Skoro zapadła decyzja na tak, to następna musiała być kiedy? Bo wybór momentu wybuchu powstania nie mógł być uzgadniany z Rosjanami. Po prostu z nimi żadnych kontaktów nie było Musiał być natomiast obiektywnie zgrany z momentem, kiedy właśnie Rosjanie będą tuż pod Warszawą. Przecież powstanie obiektywnie miało być skierowane politycznie przeciwko ZSRR. Powstańcy i wicepremier -delegat rządu mieli w wyzwolonej stolicy witać Rosjan, jako gospodarze i pełnoprawne władze. Że było to sprzeczne z koncepcjami Stalina to już nie trzeba uzasadniać

Prawdą jest, że radziecka ofensywa z przyczyn naturalnych, przede wszystkim rozciągniętych linii komunikacyjnych po prostu zamierała. Broniący się Niemcy mimo poniesionych strat znajdowali się w o tyle lepszej sytuacji, że im z kolei skracały się linie zaopatrzeniowe skracał się również obiektywnie front obrony. Stąd swoje formacje mogli nasycić większą ilością żołnierzy sprzętu itd. To wszystko było oczywiste pytaniem czy w ramach trwającej ofensywy uda się Rosjanom przekroczyć Wisłę. Okazało się, że tak bo Armia Czerwona zdobyła przyczółek warecko-magnuszewski, ale też nie od razu a ponadto ten ważny przyczółek który później posłużył do kolejnej ofensywy był zbyt daleko, żeby można z niego oddziaływać na Warszawę

     Paradoksalnie w samym mieście natomiast obiektywne warunki dla przeprowadzenia powstania były na przełomie lipca i sierpnia bardzo dobre. Bo Niemcy przygotowywali dużą operacyjna ofensywę z Północnego Mazowsza skierowaną na południe. Ściągali w tym celu szereg jednostek wojsk lądowych na północ za Wisłę, W samej Warszawie pozostało niewiele tylko formacji Wehrmachtu a to co pozostało były to w większości jednostki typowo logistyczne Z diariusza niemieckiej dziewiątej armii w pasie której znajdowała się Warszawa ,wynikało też ze Niemcy nie spodziewali się wybuchu powstania.15 Wiedzieli też doskonale że Rosjanie i rząd londyński są już praktycznie wrogami politycznymi i o jakimś współdziałaniu mowy być nie może

   U schyłku lipca 1944 roku Rosjanie wkroczyli do Pragi. Wydawało się, że Wisłę przekroczą w ciągu paru godzin, co najwyżej kilku dni. Generał Bór wydal więc gen Monterowi rozkaz rozpoczęcia działań. W kwaterze głównej AK, obawiano się w tym momencie najbardziej, że Armia Krajowa spóźni się i do momentu wkroczenia Rosjan nie zdąży oczyścić Warszawy z Niemców16

    Sam wybuch powstania w sensie taktycznym zaskoczył Niemców. W pierwszych godzinach walki zdobyli szereg ważnych obiektów może nie tyle wojskowych ile administracyjnych oraz kilka ważnych punktów strategicznych. Ale nie zdobyto kilkunastu bardzo ważnych pozycji. Szczególnie dały się już w pierwszych godzinach walki zauważyć, ze strony powstańców znaczna żywiołowość i spontaniczność oraz wprost bezprzykładna odwagę. Ale z drugiej strony widoczny był od samego początku brak jakiejś myśli strategicznej. Poszczególne raczej plutony niż kompanie zdobywały najczęściej przez zaskoczenie niemieckie punkty oporu. Ale tam gdzie wróg otrząsnął się z pierwszego zaskoczenia bronił się dobrze. I już na tym etapie trzeba było po stronie powstańczej dokonać koncentracji pododdziałów zdobyć strategiczne cele i opanować przede wszystkim śródmieście. Tymczasem rzeczywiście w ciągu pierwszych godzin a później, pierwszych trzech czterech dni powstańcy byli jeszcze w ofensywie. 17 Chociaż ta ofensywa gasła a Niemcy sprowadzali do miasta coraz to nowe oddziały w celu pacyfikacji.

   Nie to było najgorszym memento dla powstańców. Tym nieszczęściem zapowiadającym klęskę była niemiecka ofensywa z północy, która w efekcie po ciężkich walkach związków pancernych, odrzuciła Rosjan ze znacznej części Warszawy prawobrzeżnej -Pragi. Tu oczywiście można dywagować, że ta ofensywa była w gruncie rzeczy na rękę właśnie Stalinowi. Po to żeby nie udzielić powstańcom pomocy. Tu trzeba znowu dodać, że ta ofensywa była silna. Słabo zaopatrzone i mocno zużyte w czasie ofensywy strategicznej rozpoczętej na Białorusi, wojska sowieckie poniosły po raz kolejny wielkie straty i musiały się przynajmniej czasowo wycofać.18 Ale sowieckie kierownictwo też zaskoczone politycznie powstaniem, wcale nie miało intencji udzielania mu pomocy. Tu znów trzeba odwołać się do konkretów. Dowódca I Armii Wojska Polskiego, gen Zygmunt Berling podjął na własną rękę próbę forsowania Wisły w Warszawie. Ale w języku wojskowym na własna rękę znaczy przy użyciu tylko armijnych środków przeprawowych. Armijna brygada inżynieryjno -saperska dysponowała tylko etatowo ok. trzydziestoma łodziami wiosłowymi i dwoma lub trzema motorowymi. Wciągu nocy można było przeprawić tą zaimprowizowaną flotyllą przez rzekę wielkości Wisły ok. batalionu wojska. Zakładając brak przeciwdziałania przeciwnika. Ale przeciwnik przeciwdziałał i to intensywnie. W rezultacie na trzech odrębnych odcinkach wysadzono przeliczeniowo ok. 2.5 batalionu tylko z moździerzami, jako środkami wsparcia. Pytanie, jakie musi być postawione to takie, co robiła artyleria armijna. Właśnie brygada artylerii stanowiąca integralną część I Armii WP. wspierała desantowanie gorzej niż słabo. Odpowiedz, dlaczego jest bardzo prosta. Po prostu armia polska podobnie jak cały front posiadała już tylko minimalne zapasy amunicji. Norma, jaką przewidywano w postoju nad Wisłą to tylko 8 pocisków na dobę przeznaczonych do wystrzelenia.19 To były realia i mimo również bohaterskiej walki tych żołnierzy, którzy dotarli na lewy brzeg Wisły, zdołali oni połączyć się z powstańcami tylko w rejonie Czerniakowa w wymiarze taktycznym. Ok 60% z nich padło w walce, lub zginęło w czasie powrotnej przeprawy, reszta zdołała się wycofać. Berlinga za ten samowolny desant odwołano ze stanowiska dowódcy armii. Nie było tu wielkiej szkody, bo był to mierny dowódca. Nawet podczas pierwszej bitwy, wtedy tylko dywizji kościuszkowskiej pod Lenino dowodził źle. Egzemplifikacją dowodzenia tego właśnie generała pod Lenino były wielkie i zupełnie niepotrzebne straty w ludziach, sięgające 2800 osób. Jeżeli dodamy do tego. że przed frontem dywizji broniły się wtedy przeliczeniowo dwa niemieckie bataliony, czyli circa 1200 na pewno dobrze wyszkolonych żołnierzy, to wyniki mówią same za siebie.

   W 1944 roku Berling chciał, jako Polak, po prostu pomoc powstańcom. Że działał wbrew koncepcjom swoim przełożonych, to już inna rzecz. 20 Został za to odwołany ze swojej funkcji. Na jego miejsce przyszedł gen Grochow- Popławski.

    Powstańcy już po dwóch dobach walki okazali się za słabi, nawet wobec tych wojsk niemieckich, które w tym czasie znajdowały się w Warszawie. Nie zdołano opanować całego śródmieścia a Niemcy też działając niewielkimi siłami dążyli do przebicia własnych szlaków komunikacyjnych przez Warszawę a potem do izolacji poszczególnych opanowanych przez powstańców dzielnic.21 Tu trzeba mieć do dowództwa AK spore pretensje. Bo plan Niemców był przejrzysty a siły niewielkie. Należało mimo rozpaczliwego deficytu broni dynamizować działania i nie dopuścić do izolacji poszczególnych dzielnic. Bo późniejsza komunikacja a nawet ewakuacja kanałami to kolejne dowody bohaterstwa, ale zarazem konsekwencje dość prostych błędów. Należy dodać, że oddziały innych ugrupowań polityczno -militarnych, tzn. Armia Ludowa a nawet NSZ dyslokowane w Warszawie operacyjnie bez większych przeszkód podporządkowały się kierownictwu powstania i konsekwentnie walczyły na swoich odcinkach

   Tymczasem gen Komorowski i jego sztab mimo, że powstańcy nie zdołali zdobyć w pierwszych dniach walki wszystkich wyznaczonych celów, czekali z nadzieją na strategiczne forsowanie Wisły przez Rosjan w okolicach Warszawy i wejście Armii Radzieckiej do miasta. Wtedy przygotowane już wcześniej z podawanych już powodów tj. niemieckiej ofensywy z Północnego Mazowsza oraz sytuacji, że ofensywa strony wschodniej w naturalny sposób wygasała. Doszedł też powód polityczny. Rosjanie nie mieli żadnego interesu wikłać się w rozgrywki polityczne typu, kto rządzi w Warszawie. W tych warunkach sytuacja ogólna ze zlej zmieniła się praktycznie w tragiczną. Bo delegat -wicepremier Jankowski i gen Komorowski musieli zasypywać dosłownie depeszami swoich zwierzchników w Londynie z coraz bardziej naglącymi wezwaniami o zrzuty broni i sprzętu oraz dokonanie jakichś uzgodnień z Rosjanami.

Również premier Mikołajczyk w Moskwie został postawiony poprzez przebieg walk w Warszawie w bardzo słabej pozycji suplikanta.23 Anglicy z udziałem Amerykanów z kolei na wielokrotne prośby rządu londyńskiego zorganizowali dwa duże dzienne, zrzuty broni i sprzętu, w których brało udział po około 600 maszyn. Ale ze względu na wielką odległość bombowce leciały bez eskorty myśliwskiej z niepełnymi ładunkami. Efektywność tych zrzutów oceniona na ok. 15%. Reszta zrzutów wpadła w ręce Niemców.24 Pozostawały jeszcze pojedyncze zrzuty nocne wykonywane z nieco lepszą efektywnością. Ale była to przysłowiowa kropla w morzu potrzeb. Tu trzeba uzupełnić, że praktyczni Anglicy negocjowali z Rosjanami ewentualność udostępnienia rosyjskich lotnisk we wschodniej Polsce dla tych bombowców, które dokonywały zrzutów nad Warszawą. Po prostu chcieli, żeby mogły one zabierać mniej paliwa, bo uzupełniałyby je na rosyjskich lotniskach po dokonaniu zrzutów. Mogłyby wtedy zabrać na pokład o ok. 3 tony ładunków więcej, co mnożone przez 600 maszyn musiałoby dać lepsze efekty.25 Lotniska takie ewidentnie były, chociażby węzeł lotnisk Mielec, Świdnik Rzeszów. Ale Rosjanie cynicznie oświadczali, że nie dysponują takowymi. Zgodzili się dopiero wtedy, kiedy na pomoc zrzutową było już ewidentnie za późno. To zdradza prawdziwe intencje Stalina i jego ekipy. Brytyjczycy rozmawiali też oczywiście z Rosjanami o możliwości przyspieszenia kolejnej ofensywy z forsowaniem Wisły na bliskim południu Warszawy włącznie. Ale Rosjanie też nie byli wcale zainteresowani. W prowadzonych rozmowach mnożyli trudności, wyolbrzymiając przy tym potęgę Niemców.

      Wojska niemieckie tymczasem obok innych sił, wprowadziły do walki a raczej pacyfikacji powstania dwie specyficzne brygady SS Jedną złożoną z przestępców, drugą z renegatów ukraińskich i rosyjskich. Te jednostki pod dowództwem Dirliwangera i Kamińskiego i do walk bynajmniej się nie paliły, ale za to bezwzględnie rabowały, zabijały ludność cywilną, rannych itd. Renegaci wymordowali rannych w kilku kościołach zmienionych na szpitale polowe.26 Obergrupenführer von den Bach- Zalewski który w tej fazie walki dowodził po stronie niemieckiej, pacyfikacją Warszawy, kazał nawet rozstrzelać kilkudziesięciu morderców i rabusiów z tych brygad z jednym z dowódców włącznie.

     Skoro zawiodły inne środki to u schyłku powstania gen Pełczyński podsunął Komorowskiemu kolejną dość szaleńczą i utopijną koncepcję. Mianowicie zgromadzenie w rejonie miasta szczególnie w puszczy Kampinoskiej kilku tysięcy partyzantów z oddziałów leśnych AK i przypuszczenie swego rodzaju szturmu na Warszawę. Trzeba dodać, że tą koncepcję zaczęto realizować a oddziały partyzanckie AK rozpoczęły przemarsze i koncentracje w rejonie Warszawy.27 Do samych walk o Warszawę nie doszło, bo w międzyczasie powstanie po dwóch miesiącach walk upadło. Tu też trzeba dodać, że bardzo pozytywnym było, że niemalże wymuszono poprzez ogólną sytuację na frontach, że Niemcy przyznali poddającym się powstańcom prawa kombatanckie. Natomiast bez litości potraktowano ludność cywilną, która musiała dokonać pośpiesznej ewakuacji o własnych siłach bez zaopatrzenia, lekarstw itd.

Trzeba znów zauważyć, aczkolwiek powinno to być przedmiotem odrębnych badań, że nastroje ludności cywilnej początkowo w pierwszych dniach sierpnia entuzjastyczne, później i to w szybkim tempie zmieniały się bardzo na niekorzyść powstania. Było to podyktowane totalnie pogarszającą się sytuacją aprowizacyjną, zdrowotną, socjalną itd. Niemcy ostrzeliwali i bombardowali bardzo często cale kwartały zabudowy. Wtedy największe straty były wśród ludności cywilnej. Od początków września był zauważalny już wyrazny rozziew między powstańcami a ludnością cywilną.

      Powstanie obok oczywistej klęski militarnej było także totalną porażką polityczną całego obozu londyńskiego. Nie dlatego tylko, że plan Burza całkowicie spalił na panewce ale po prostu Churchill oraz także politycy amerykańscy zrozumieli, że pokój miłujący jak zawsze mówił Stalin i jego diadochowie ZSRR, nie pozostawia żadnej możliwości osiągnięcia jakiegoś porozumienia z londyńskim rządem emigracyjnym. Jednocześnie stawia jednoznacznie na grupkę skupioną w PKWN, później przemianowanemu na rząd tymczasowy. A Churchill był przede wszystkim Brytyjczykiem i pragmatykiem. Jego pierwszym i nadrzędnym celem była próba ratowania rozpadającego się w coraz szybszym tempie imperium brytyjskiego. Wszystko inne miało dla niego znaczenie trzeciorzędne. Dlatego londyńscy Polacy stawali się w miarę upływu czasu dla Churchilla, bardziej elementem uciążliwym i przeszkodą w osiągnięciu dobrego dla Zjednoczonego Królestwa porozumienia ze Stalinem. Bo takie porozumienie na okres powojenny z potężniejącym stale ZSRR a Zjednoczone Królestwo osiągnąć musiało we własnym interesie, kosztem właśnie dotychczasowych sojuszników, nie tylko zresztą Polaków, ale również wielu innych to już było mało dla Brytyjczyków istotne

Najważniejszym zatem problemem jest to, czy należało powstanie w Warszawie rozpoczynać czy też zostawić raczej sprawy swojemu biegowi, zwłaszcza po nieudanym przebiegu akcji 'Burza' wszędzie tam gdzie je dotychczas przeprowadzano. Odpowiedź musi być jednoznaczna. Tak powstanie było celowe i potrzebne chociażby po to żeby światowa a szczególnie amerykańska opinia publiczna dowiedziała się, że istnieje w ogóle problem Polski. Ale również trzeba bardzo wyraźnie stwierdzić, że powstanie przygotowane było słabo, źle itd. Była to akcja znacznie bardziej improwizowana niż celowo przygotowana. A przecież przygotowywano je ok. roku czasu. Dowodzi prawdziwości tego twierdzenia nie tylko słabe wyposażenie powstańców, ale też duży chaos panujący na jego początku kiedy powstańcy jeszcze atakowali. Nie było wówczas przygotowanej strategii powstania i jasno wyznaczonych celów wojskowych Zastępowano wszystko typową improwizacją i stąd powstanie w sensie militarnym szybko musiało przejść do defensywy. A polscy politycy w Londynie dla których właśnie powstanie miało być istotnym i ostatecznym atutem politycznym, szybko musieli z roli tych którzy mieli trzymać w rękach poważne atuty polityczne, zejść do roli pokornych i małych suplikantów, pokornie błagających o pomoc i ratunek.

Eugeniusz Januła; płk /r/dr . nauczyciel akademicki niezależny publicysta. poseł na Sejm RP II kadencji. Przew. Stow. Polska -Europa XXI

1 G. Żukow. Wspomnienia i refleksje. MON. Warszawa.1972.s.436 i nast.

2 J .Lipiński. Druga wojna światowa na morzu. Wyd. morskie .Gdańsk.1972.s.378 -398

3 A. Liebefeld. Churchill. Czytelnik. Warszawa.1971.s.467 i nast.

4 S Zabiełło .O rząd i granice. Pax.. Warszawa.1968.s.235 -241

5  Ibidem .s.246

6  W. Pobóg Malinowski. Najnowsza historia Polski.1864-1945.T.III. Londyn.1960.s.382-401

7  J .Kirchmayer. Powstanie Warszawskie. KiW. Warszawa.1964.s.97-109.

8  Por. A. Albert. Najnowsza historia Polski 1914-1943.T.I .Londyn. Wyd. Puls.1985.s.456 i nast.

9  Por .J .Kirchmayer...op. cit....s.134 i nast.

10 Por. N. Davies. Powstanie 1944. Znak Kraków. 2006.s.56 i nast.

11 Ibidem

12 A. Przygoński. Powstanie warszawskie w sierpniu 1944r. PWN.Warszawa.1980.s.87-92

13  Ibidem....s.104- 111

14   A. Borkiewicz .Powstanie warszawskie. Zarys działań natury wojskowej. Pax.. Warszawa.1969.s.136 i nast.

15 Ibidem .s.134-142

16  Por. J .Ciechanowski. Powstanie warszawskie .PIW. Warszawa.1987.s.246 i nast..

17 A. Borkiewicz...op. cit..s.171 184

18   M. Iwanow. Powstanie warszawskie widziane z Moskwy .Znak .Kraków.2010.s.168 i nast.

19Por .A. Borkiewicz...op. cit...s.236 i nast.

20  J. Kirchmayer...op. .cit...s.367-379

21 A. Borkiewicz....op...cit....s.311 i nast.

22  Zob .szerzej. J .Ciechanowski....op. Cit. s.198 i nast.

23  Szerzej .A. Albert....op.cit...s.461 i nas.

24  A .Borkiewicz....op. cit...s.345-354

25  Szerzej. M .Iwanow.....op. cit..156-164it..

26   Szerzej. J. Kirchmayer...op...cit .s.412 -423

27A .Borkiewicz....op....cit..s.357-365