Wydanie/Ausgabe 131/04.04.2024

             Czas pokazał, że Ślązacy i Mniejszość Niemiecka nie mają żadnego interesu, aby w nadchodzących wyborach wspierać te partie, które nie akceptują śląskości i przyśpieszają asymilację członków mniejszości niemieckiej. Wina za ten stan rzeczy, leży również po naszej stronie, a wynika ona z naszej łatwowierności, która szczególnie unaoczniła się podczas obrony województwa opolskiego w 1998 roku. Aktualnie obchodzimy jej XXV rocznicę.

Na sesji Sejmiku, Marszałek Województwa oświadczył, że była to walka o niepodległość regionu. Sejmik zaś, wyraził podziękowanie i wyrazy uznania wszystkim, którzy uczestniczyli w tej obronie, tak w Obywatelskim Komitecie Obrony Opolszczyzny jak i w akcji Brońmy Swego Opolskiego. Radni Sejmiku zaplanowali huczne obchody rocznicy, włącznie z koncertem „Schody do wolności” i jednogłośnie przyjęli rezolucję, w której czytamy: „ Chcemy nadal budować poczucie wspólnoty i umacniać pozycję naszego regionu w Polsce i Europie”.

Wirtualna wspólnota                                                                                                               Obrona województwa przebiegała pod hasłem – Polacy, Ślązacy, Niemcy - razem brońmy Swego Opolskiego. W czasie ówczesnego patriotycznego wzmożenia, wydawało się nam, że tworzymy wspólnotę. Razem zbieraliśmy podpisy w obronie województwa, wspólnie zawoziliśmy je do Warszawy, razem przekonywaliśmy Marszałka Macieja Płażyńskiego i przewodniczącego AWS, Mariana Krzaklewskiego do potrzeby istnienia naszego unikatowego regionu; swego rodzaju połączenia Kresów z Heimatlandem (kraj rodzinny). Parlamentarzystom MN udało się do obrony Swego Opolskiego wciągnąć nawet Kanclerza Helmuta Kohla, który w tej sprawie wysłał do Warszawy swojego przedstawiciela na rozmowy z Premierem Buzkiem i szefem AWS, Krzaklewskim. Dzisiaj, w czasie wszechobecnej, pisowskiej głupoty i nienawiści do wszystkiego co niemieckie, byłoby to niemożliwe.

Wtedy jednak Kohl był postrzegany w Polsce jako przyjaciel Polski i Polaków i uhonorowany przez Prezydenta RP, Orderem Orła Białego. Czas pokazał, że broniąc razem z Polakami naszego wspólnego województwa, byliśmy bardzo naiwni, sądząc, że już stanowimy wspólnotę. W najbliższym czasie nie ma na nią żadnych widoków i nie będzie, dopóty nasi polscy przyjaciele nie oswoją się z prawdą, iż są mieszkańcami Górnego Śląska, krainy charakteryzującej się unikalną historią i tradycjami kulturowymi. Przede wszystkim jednak musimy ocalić Ślązaków od niebytu.

Zamiast marzyć o umacnianiu naszego regionu w Polsce i Europie, musimy przyjąć do wiadomości, że nawet w Polsce wiedza o nim jest znikoma. Przeciętny Polak wie, że Śląsk istnieje i że jego stolicą są Katowice. Jest tam węgiel i są górnicy, ale Ślązaków tam nie widzi. Wie, że w Katowicach, Bytomiu, Zabrzu mieszkają jego krewni z Kresów, Małopolski, Podkarpacia, czy z Podlasia, a nie jacyś tam Ślązacy. Podobną wiedzę przeciętny Polak ma o województwie opolskim, tyle, że zamiast z węglem,  kojarzy ją z polską piosenką, a kiedy przyjedzie do niej w odwiedziny, słyszy w opolskich mediach jedynie akcenty kresowej polszczyzny.

Obrazoburcza prawda                                                                                             Ślązacy odchodzą w historyczny niebyt. W Polsce się prawie o nich nie mówi i niewiele o nich pisze. W PRL w reakcji na rwanie się więzi kultury i oddalanie od wiekowego dziedzictwa narodowego, wydano w 1985 roku monumentalne dzieło Władysława Kopalińskiego – Słownik mitów i tradycji kultury. Można w nim znaleźć hasła: Małopolska, górale, Lwów, Wilno, a nawet Pacanów. Próżno jednak szukać w nim haseł: Śląsk, Ślązacy, Katowice czy Opole.

Nie wiemy czym kierował się Kopaliński. Opolskie elity są odważniejsze. I tak prof. Franciszek Marek twierdzi, że Ślązacy są Polakami, a kiedy twierdza, ze są także Niemcami tracą człowieczeństwo a inny prof. z Opola wyraża pogląd, że zwykłych Ślązaków nie ma, widzi tylko Polaków i Niemców. Nie przyjmują oni do wiadomości, że ojczyzną Ślązaków jest Heimat, a nie Polska.

Może to dla wielu Polaków być obrazoburcze, a nawet wręcz wrogie, ale Ślązacy nie postrzegają Polski jako swojej ojczyzny. Nie świadczy to jednak o ich nielojalności wobec Polski; wynika z tego, że nie mieli wpływu na tworzenie polskiego państwa i jego historyczne losy. To, że dla Ślązaków Polska nigdy nie była ojczyzną, potwierdza wybitny średniowieczny historyk, Jan Długosz, który mówił o Ślązakach jako o zawistnym i wrogim Polakom narodzie.

Jak zatem traktować powstania śląskie, które prof. Kazimierz Popiołek określał jako najbardziej ludowe walki wyzwoleńcze? Takie bajanie zawdzięczamy PRL-owskim historykom, którzy pisali o dziejach Śląska tak, aby w ludności napływowej, szczególnie Kresowiakach wytworzyć przekonanie, że wrócili na ziemię przodków.

Dzisiaj nosicielem opowieści o powstaniach jest historyk, o którym śląscy  górnicy mówią – poseł ze Śląska, kłamca z Wrocławia. Z okazji 100. rocznicy III Powstania Śląskiego mówił – Kiedy po latach zaborów kształtowała się państwowość, mieszkańcy Śląska chwycili za broń i jednoznacznie opowiedzieli się za polskością, która mimo lat przymusowej germanizacji, przetrwała w ich sercach. Zapomniał dodać, że powstanie wywołali polscy politycy, dowodzili nim polscy oficerowie, nie powiedział skąd się tam wzięły pociągi pancerne, działa, karabiny maszynowe czy lwowscy kadeci. Ciekawostką może być to, że dzisiaj wśród Ślązaków trudno spotkać potomków owych powstańców.

Strome schody                                                                                                           Można powiedzieć, że często opowiadania o historii Śląska są opowiadaniem o przeszłości, której nie było. Nie chcemy, aby podobne zakłamanie spotkało obronę Swego Opolskiego. Na pewno nie walczyliśmy wtedy o niepodległość o której mówi Marszałek, być może mieli ją na myśli (o)polscy urzędnicy.

Mniejszości Niemieckiej chodziło głównie o to, aby pokazać, że najwyższą wartością jest jedność wszystkich mieszkańców regionu, co nie byłoby możliwe w wielkim województwie śląsko – małopolskim. Zostalibyśmy tam całkowicie rozwodnieni. Później okazało się, że była to Wspólnota na niby, czyli taka sobie zabawa w udawanie. Nikt nas nie bronił, kiedy rozszarpywano pod opolskie gminy, ani kiedy ograniczono możliwość nauczania języka ojczystego. Stosunek do Mniejszości jest miernikiem demokratyzacji społeczeństwa, a ta rozpoczęła się w 1989 roku. Ślązacy wtedy pomogli zaistnieć MN, a ona się im nigdy nie odwdzięczyła.

Brali udział w obronie województwa, bo mieli nadzieję zaistnieć w polityce państwa.

Wstyd w ogóle dyskutować, czy Ślązacy są Mniejszością. W rozumieniu polskiego i międzynarodowego prawa są mniejszością etniczną. Są grupą obywateli polskich, która w istotny sposób odróżnia się od pozostałych obywateli językiem, kulturą oraz tradycją i dąży do ich zachowania. Ma świadomość własnej historycznej wspólnoty etnicznej i chce ją ochraniać. Nie utożsamia się z narodem zorganizowanym we własnym państwie. Nie jest też zakamuflowaną opcją niemiecką, jak twierdzi Prezes Kaczyński. Jeszcze wierzymy w cywilizację europejską, która chroni godność każdego człowieka i prawo do wolności, a tym samym do własnej tożsamości.

Już prawie 10 lat temu próbowaliśmy zdefiniować wspólne wartości, które gwarantowałyby zgodne życie wszystkich mieszkańców Śląska. Są one ujęte w Deklaracji Śląskiej (w załączeniu). Bez zorganizowanych Ślązaków jednak żadnej Wspólnoty nie zbudujemy. Za chwilę zawita do Polski prezydent Joe Biden, będzie mowa o „naszej i waszej” wolności oraz ludzkiej godności. Opolski Sejmik będzie się przygotowywał do koncertu „Schody do wolności”. Dobrze byłoby w tym czasie pomyśleć, jak skutecznie pomóc Ślązakom w pokonaniu bardzo stromych schodów do wolności i godności. Bez nich, „schody do wolności” są na Śląsku drogą donikąd.