Wydanie/Ausgabe 131/04.04.2024

Udało się nam jakoś przeżyć miniony, trudny rok. Lekko nie było, bo w związku z pandemią nieustannie obawialiśmy się o nasze zdrowie. Rozkręcała się inflacja - jeszcze wtedy jednocyfrowa - jako skutek pompowania pieniędzy do obiegu przy pomocy różnych tarcz i plusów, bez pokrycia w produkcji dóbr. Wybuch wojny w Ukrainie wstrząsnął całym porządkiem europejskim i wywołał niepokój w Polsce. W ciągu kilku dni zmieniły się opowieści w mediach. Lekarzy zastąpili emerytowani generałowie, a obrazki ze szpitali zastąpiły obrazy wojny, znane nam zresztą z osobistych wspomnień.

Na Podkarpacie (Jasionka) przybyły dodatkowe oddziały wojsk amerykańskich, ponieważ Polska przyjęła rolę zaplecza logistycznego dla Ukrainy. Ruszyła wielka fala uchodźców z Ukrainy, szukających miejsca do życia także u nas. Sposób, w jaki zostali przyjęci w Polsce, uprawnia do uznania minionego roku, za rok solidarności Polaków z Ukraińcami.

Wrodzy sąsiedzi                                                                                                       Solidarność z Ukraińcami ma się nijak do poczucia wspólnoty między Polakami i  współodpowiedzialności polityków za żywotne sprawy kraju. Głębokie podziały polityczne, agresja i nienawiść w debacie publicznej, nie pozwalają na odpowiedź na pytanie – dokąd zmierza Polska. Pytanie dotyczy również polityki zagranicznej. Zacieśnia się współpraca, szczególnie militarna, z amerykańskim hegemonem. Dalszemu wzmocnieniu uległa polityka dwóch wrogów, przy czym większym wrogiem od Rosji są Niemcy, którzy ponoć pod przykrywką Unii Europejskiej organizują IV Rzeszę.

W kraju panuje przekonanie o wielkiej miłości amerykańskiego hegemona do Polski. Nie umiemy podzielić tego przekonania, podobnie jak wrogości do UE, której jesteśmy pełnoprawnym członkiem. Chyba tylko w polskiej logice politycznej można pogodzić wrogość do organizacji z dobrowolnym w niej uczestnictwie i nie przestrzegać suwerennie podjętych zobowiązań.

W sierpniu ubiegłego roku, prezydent Duda spontanicznie oświadczył, że dla wzmocnienia wzajemnych stosunków i trwałej zmiany relacji, chciałby zawrzeć z Ukrainą Traktat na wzór Traktatu Elizejskiego zawartego 22. stycznia 1963 roku pomiędzy Francją a Niemcami. Szef prezydenckiego Biura Polityki Międzynarodowej, Jakub Kumoch oświadczył wówczas, że do podpisania tego kolejnego w Europie Traktatu Przyjaźni ma dojść w 160. Rocznicę wybuchu Powstania Styczniowego, czyli 22. stycznia 2023 roku.

Wiedząc, że w polskiej polityce zawsze jest więcej gadulstwa niż konkretów, nie wierzyliśmy i nadal nie wierzymy, że do tego dojdzie. Szef NATO, Jens Stoltenberg zakomunikował, że najszybszą drogą do pokoju w Ukrainie, jest wsparcie militarne dla Kijowa. Ukraina zabiega o czołgi, konkretnie o Leopardy, których mamy około 250. Rząd i Prezydent zastanawiają się, czy przekazać Ukrainie kilka czy kilkanaście sztuk. Dłuższe zastanawianie się, czy Leopardy mają stać bezczynnie, czy bronić Ukrainy i naszego kraju doprowadzi do tego, że w Ukrainie zamiast ludzi, będą już tylko mówiły kamienie.

Nieprzyzwoici autokraci                                                                                                            Wojna tuż za naszą granicą, nie zmieniła dotąd wewnętrznej sytuacji w Polsce. Nadal króluje autorytarny populizm; kilka milionów Polaków dalej wierzy w nieomylność Prezesa. Jego geniusz sprawił, że mamy premiera Morawieckiego, który opanował szlachetną sztukę pięknych opowieści, które okazują się zwykłymi kłamstwami. Pięknymi opowieściami raczy nas również drugi protegowany Prezesa – Glapiński, uważający, że to dzięki niemu, mimo prawie 20-to procentowej inflacji, Polsce i Polakom nie brakuje na nic pieniędzy. Nadal zanudza nas Prezydent oraz irytują niekończącym się opowiadaniem bzdur: Don Antonio i Don Orleone. Prawicowi autokraci są nieprzyzwoici. Ich domeną są podsłuchy, zawłaszczanie  mediów łącznie z pilotami do telewizorów, wykorzystywanie państwowych spółek i wymiaru sprawiedliwości. Nieustannie obchodzone są groteskowe miesięcznice. Groteskowa staje się Policja z jej Komendantem i jego Panzerfaustem w roli głównej. Solidarna Polska życzy sobie Ustawy o ochronie chrześcijan, a w ślad za nią wzorem Iranu, być może także policji religijnej. Natomiast nie chce należnych nam miliardów z KPO, bo zdaniem polityków tej partii, to „niemiecki szwindel”. Kiedyś Plan Marshalla dla Polski, był zdaniem Stalina amerykańskim szwindlem, przez co straciliśmy kilkadziesiąt lat. Dawna dyktatura ciemniaków, przeistoczyła się na naszych oczach w dyktaturę cwaniaków, których najbardziej interesuje koryto „dojnej Ojczyzny”. Wszystkie niedostatki umiłowana przez miliony Polaków władza, starała się zrekompensować Sylwestrem Marzeń, zorganizowanym przez partyjno – rządową telewizję na Równi Krupowej w Zakopanem. Zamiast pod hasłem rzymskiego ludu – chleba i igrzysk, zakopiański Sylwester przebiegał pod rodzimym hasłem – gorzały i igrzysk. Równię Krupową zamieniono w bagno, a na Krupówkach kwitł handel i picie gorzały, wbrew Uchwałom Rady Miasta. W takim klimacie wkroczyliśmy w gorący, polityczny Nowy Rok. Rok w którym będziemy się obawiać eskalacji wojny, dalszej drożyzny, a przede wszystkim, kolejnych rządów PiS.

Narodowość nieustalona                                                                                              Przedwyborcze prognozy wskazują, że wybory parlamentarne wygra jesienią opozycja. Należy je jednak odczytywać jako szansę na zwycięstwo. Aby wygrać z broniącymi się i mocno zakotwiczonymi w państwie autokratami, potrzebna jest jedność w obozie opozycji i wyraziści liderzy, z czym są kłopoty.

Należy też pamiętać, że potencjał PiS-u jest niedoszacowany; ma w rezerwie ciche babcie i wielu potomków chłopów pańszczyźnianych, głupich i chytrych. Dla nich polityka jest prosta jak konstrukcja cepa; popieramy tych, którzy dają.

Dodajmy, że śląski elektorat, jest mentalnie podobny. Nie przeżywa jednak narodowej mitologii, bo jakoś nie kojarzy się z krajem wielkiej wspólnoty, ani za nim nie tęskni. Nawet GUS zakwalifikował ogromną grupę Ślązaków do odszczepieńców – ludzi o nieustalonej tożsamości.

Wydawałoby się, że trwający już 78 lat proces przymusowej asymilacji Ślązaków i Niemców powinien już zostać zakończony. Nic z tych rzeczy. Nie pomogło wmawianie nam, że 700 lat tęskniliśmy za Macierzą, że nasze dzieci i wnuki są małymi Polakami, a w piastowskim Opolu, z bliska i z daleka zrzesza się (jedynie) polski lud. Jednym słowem, mamy na Górnym Śląsku niezły kocioł narodowościowy, którego na szczęście nie potrafi sobie podporządkować żadna szczujnia narodowa, ani Instytucje pracujące wyłącznie na rzecz jednej opcji narodowej.

Rozpoczęły się obchody XXV rocznicy obrony Województwa Opolskiego. Udało się je nam zachować, a tym samym zapewnić jego dalszy rozwój tylko dlatego, że robiliśmy to razem – Polacy, Niemcy i Ślązacy. Kierowaliśmy się przesłaniem zawartym później w Deklaracji Śląskiej – „Śląsk jest Dobrem wszystkich jego Mieszkańców. Jesteśmy Ślązakami o różnych opcjach kulturowych, językowych i narodowych. Śląsk jest jeden. Różnorodny i otwarty”.

Na obronie województwa skorzystał region, jego urzędnicy i polscy, miejscowi politycy. Nic „obrona” nie dała rodowitym Ślązakom. Czas to naprawić. Okazją ku temu są obchody 25. Lecia wspólnej obrony województwa i nadchodzące wybory.

Na szczegóły mamy czas, ale już dzisiaj możemy powiedzieć, że nie można się zachowywać jak Tuwimowska Zosia Samosia. Mamy na myśli Mniejszość Niemiecką, która zamierza sama pójść do wyborów, przez co narazi nie tylko swoje interesy, ale także interesy Ślązaków.