Wydanie/Ausgabe 131/04.04.2024

W Polsce żyją obok siebie dwa narody posługujące się językami (polskim i k...polskim) różniącymi się od siebie słownictwem, składnią i intonacją chyba bardziej niż 17-wieczna polszczyzna od 20-wiecznej. Nowszy z języków wyróżnia się nie tylko wszechobecnością wulgaryzmów, ale też brakiem słów „przepraszam, proszę, dziękuję, współczuję, wybaczam”, jak i zanikiem łagodnej intonacji głosu. Oto opinia wrocławianina: „ Takiego apogeum wulgaryzmu nigdy przedtem nie było! Można mówić o patologii w tej mierze. Wydaje mi się, że w porównaniu z innymi narodami Polacy przodują w używaniu ordynarnych słów” (Słowo Polskie).

Także moim zdaniem miasto to, choć na pewno po zdziczałej Legnicy, wyróżnia się najbardziej ordynarnym językiem miejsc publicznych. Oto obrazek sprzed paru tygodni: ok. 30-letni jeansowy tatuś rozprawia z kolegą głośno w mowie k...polskiej, wiodąc za rączkę 7-letniego synka. Synuś się uczy. Ale w parku w Legnicy młode mamusie przyuczają do takiej mowy nawet maleństwa w wózeczkach, a 8-10 letnie córeczki już dzielnie je naśladują, gdy podsłuchane na osobności. 

Najlepszymi miejscami do zdziczania języka i obyczajów są stadiony sportowe, dworce kolejowe w dniach przepustek żołnierzy oraz publiczne miejsca spacerowe i kąpieliska. Wśród plażowiczów ledwie parę grupek stanowią zwykli Polacy. Reszta to osoby posługujące się głównie „kultowym” słowem na k. Taki język w różnym natężeniu, np. wyraźnie mniejszym w Krakowie i Warszawie, rozbrzmiewa już w całym kraju, a także w niektórych dzielnicach Berlina, Paryża i Nowego Jorku. Inne nacje już się nauczyły tak witać przybyszów z naszej ziemi: „Hola, un amigo Polaco! El Papa, Lech Walesa, k...a” (z powitania mnie przez hiszpańskojęzycznego Amerykanina). 

Wbrew mniemaniu, to nie obecna młodzież jest źródłem tego zdziczenia, lecz jej mistrzowie - młodzież z lat 60-ch i 70-ch - a dziś ważne figury na stanowiskach, z których to kontynuują misję schamiania narodu. Mamy już dziadków i wnuków posługujących się wulgaryzmami, a od dziesięciu lat słychać coraz bardziej ordynarną mowę nastolatek. 

Ten nowy język jest tak różny, i poparty zachowaniem tak odmiennym od dawnej polskości, że można mówić o nowej nacji. Można też przewidywać, że naród k...polski będzie się mnożył, gdyż są już jego dwie płcie (!), i będzie zdobywał władzę, bo to osobowości dominujące. To ostatnie jest w toku, skoro już mamy k...-Polaków-posłów, - polityków, -biznesmenów, -trenerów, -lekarzy, -generałów, ba, także -pedagogów, - profesorów, -redaktorów, -pisarzy i -poetów!

Poznałem takowych osobiście bądź poprzez telewizję. Mają oni już swoje pismo, czyż NIE? Choć znajduję w nim nieraz rzetelną informację, to muszę myć ręce i oczy oraz odkażać umysł po każdej próbie czytania. Na Ukrainie usłyszałem, że polskie filmy wyróżniają się prócz treści szokująco wulgarnym językiem. 

Kadry dla Rzeczpospolitej Wulgarnej rosną w siłę roztaczając wpływ na środki przekazu oraz słowo pisane i mówione. Od słów przechodząc do czynów. Każdy rok przynosi nowe formy agresji, pierw słownej, potem fizycznej. O ile dawniej zaprotestowanie przeciw wulgaryzmom powodowało - zdawkowe wprawdzie ale jednak - przeproszenie, to dziś odwrotnie, nasila popis, przy tchórzliwym milczeniu otoczenia. 

Przypomina się prof. T. Kotarbiński, który przyznał, że i przed wojną różnie bywało z kulturą rodaków, ale „dawniej miernota nie była tak butna”. Tu tkwi sedno rzeczy - jest to buta wynikła z zaniku mechanizmów wykluczających jednostki zdziczałe z normalnej społeczności. Zamiast wzbudzania ostracyzmu, dziś jednostki takie bywają podziwiane przez milczących tchórzliwie karłów po wielkich przodkach. Najwyraźniej, to nie ten sam naród słynący z odwagi. Choć mamy jego najlepiej wykształcone z pokoleń, to jednak zdecydowanie mniej kulturalne, jakby skarlałe, sprymitywniałe, pozbawione szacunku dla swej kultury i języka ojczystego. 

A jaka mowa, takie postępowanie. Dziś nie dziwi, że wrocławscy nastolatkowie (dzieci-dziewczyny i dzieci-uczniowie) z zimną krwią mordują rówieśników, zresztą według instrukcji podawanych codziennie w kontynuującej zbrodniczą antyedukację, ale mimo to „broniącej wartości”, telewizji. 

Polskie prawo jest bezsilne wobec zdziczania przez środki przekazu, więcej, umywa ręce jak Piłat. Łaskawość prawników i pedagogów wobec przestępców (ukrywanie ich nazwisk i twarzy, a pokazywanie skatowanych ofiar!) wręcz zachęca do zwalczania ludzi cywilizowanych. Zastanawiające, że można było polecieć na Księżyc, rozszyfrować mechanizm dziedziczenia i budowę atomu, a nie można zrealizować tak elementarnego zadania, jak obrona przed zdziczeniem. Jeśli to nie choroba społeczna wynikła z błędnie rozumianej demokracji, to co to jest? 

„Ryba psuje się od głowy”. Jak widać i słychać, nasze „elity” wcale nie są lepsze w kwestii języka i kultury. W ostatnio nagranej rozmowie senatora A.C. naliczono 145 razy słowo k... Wyjaśnia to parę innych zjawisk. W przeciwieństwie do innych rejonów kontynentu, gdzie jeszcze ceni się wykształcenie oraz umiejętność kulturalnego, tzn. łagodnego, odnoszenia się do współobywateli, u nas narasta bezkarność ludzi chamskich i brutalnych. 

Nasi politycy skłonni są wydawać publiczne pieniądze na akademie zdziczania zwane stadionami, byle nie, broń Boże, na budowę kampusów uniwersyteckich. Jeśli by spojrzeć na sprawę przewrotniej, to okaże się, że jest to odruch zgoła racjonalny ze strony przedstawicieli nowej nacji. Wszak ubogi i pogardzany nauczyciel w szkole lub na uczelni wykłada już w niezrozumiałym języku, a i kultura Polaków nie jest kulturą wulgarnych dzikusów. 

Jest więc logiczne, że ci drudzy okazują wrogość wobec obcej im kultury, niszczą jej zasoby od pomników poczynając, a na gnębieniu ludzi cywilizowanych kończąc. Najwyższa to obelga, gdy na naszej ulicy ktoś odezwie się do drugiego per "Ty, inteligent", a władza nazwie nas "wykształciuchami"! 

Szeregi i wpływy k...-Polaków potężnieją, a Polaków słabną. Można przewidzieć, że przyszłe decyzje nowej większości jeszcze bardziej ograniczą kulturę. Już dziś absolwenci szkół średnich i wyższych nie wiedzą nawet tego, że przedstawiając się należy wymieniać imię przed nazwiskiem. Co tam oni, niewiedzę tę widać w dokumentach sejmowych i wyborczych! Szkolnictwu nawet wyższemu nie zależy już na jakości, kształcenia tylko na „wskaźnikach scholaryzacji”. Jego machina wypuszcza pseudointeligentów z dyplomami posługujących się nieortograficznym pismem i żałośnie ubogim językiem, często właśnie k...o-polskim. 

Niejeden absolwent nie różni się od pospolitych żuli, przyjąwszy ich wzorce postępowania. Zanikł odsiew miernot i do magisteriów na znanych mi kierunkach studiów przyrodniczych przystępują osoby ze śladowym pojęciem o ortografii, interpunkcji i gramatyce. Prawie magistrowie piszą: „biologi” (zamiast biologii), lini, koloni, a także "tępo spadające", "jerzeli", „robio”, „dorzęnie”, "kóltóra", „fałna i flora” (autentyczne). 

Zagłodzone finansowo uczelnie dają dyplomy każdej miernocie, która dzięki ułatwieniom lub opłatom dostanie się na studia. Mimo przestróg J. S. Leca stworzyliśmy nprzytułki dla nędzy umysłowej”, i to na uczelniach! Zamiast kształcenia prawdziwej elity. 

Niezrozumiałe jest jedno. Wszak Polska jest pełna ludzi deklarujących się jako chrześcijanie, a więc ludzie z jakimiś zasadami. Ponoć to „my” mamy nauczyć Europę tzw. wartości. Dziwi mnie w stopniu najwyższym, gdzie u licha ci bogobojni ludzie bywają w dnie mniej odświętne? 

W całym minionym ćwierćwieczu nie zdarzyło mi się usłyszeć choćby jednego mężczyznę, choćby jedną kobietę, protestujących przeciwko używaniu w ich obecności plugawych wyrażeń. Nie tylko we Wrocławiu nie stało już nikogo, kto wyznałby swe zasady w Colosseum w obliczu lwów, lecz chyba w całym kraju. Może wszyscy odważni i patriotyczni są już poza krajem? To by nawet wyjaśniało, dlaczego piękną polszczyznę częściej słychać za granicą. 

Prawie trzy miesiące w r. 2004 i 2006 spędziłem w Moskwie i okolicach, a znając dobrze jęz. rosyjski odnotowałem z zaskoczeniem, że ani razu nie usłyszałem tam wulgarnych słów wypowiadanych w miejscach publicznych ostentacyjnie i agresywnie porykująco. 

U nas plugawy język słyszy się tak wśród ludności prawosławnej (Hajnówka, Białowieża, Białystok), jak i przy kościołach katolickich, co świadczy, że nowa nacja udanie łączy religijność z wulgarnością. Pewien wrocławski taksówkarz żegna się przed każdym mijanym kościołem, nieprzerwanie klnąc przy tym ohydnie. 

Kultura języka i sposób bycia nie idzie już w parze z deklaracjami o patriotyzmie. Bo kiedy nasi dziadowie oddawali życie za możność mówienia po polsku, to ich lepiej wykształceni, ale jakby odmóżdżeni synowie i wnukowie zohydzają nam mowę. 

Czy polski rozum śpi zamroczony? Kilkaset lat uszkadzania mózgów dzieci nienarodzonych przez pijące alkohol przyszłe matki może mieć i taki skutek - wywołuje to poalkoholową ociężałość umysłową potomstwa (wg amerykańskich i polskich lekarzy). Do tego ten deprawujący wzorzec: telewizja, będąca instruktażem zdziczania i mordowania, a czego krytyki jej dyrektorzy - niszczyciele kultury - nie chcą przyjąć do wiadomości. Żadnej misji, tylko szmal - to sens ich wypowiedzi w dyskusji zreferowanej przed paroma łaty w „Rzeczpospolitej”. 

Jeśli nie podejmiemy przeciwdziałań, stracimy szacunek innych i szacunek dla siebie samych. Nie powinniśmy się też wtedy obrażać, że inne narody mieszkańców naszego kraju mają za prymitywów (Polenwitze, Polish jokes). Mniemanie takie bywa skutecznie utrwalane popisami k...-Polaków za granicą, a którego to zachowania się miałem nieprzyjemność bywać niejeden raz świadkiem. Na przykład, na dworcu we Frankfurcie n. M., gdzie mimo licznej obecności pogardzanych u nas „szwabów, arabów, czarnuchów i żółtków”, jedynymi osobami zachowującymi się poniżej godności człowieka był pijany polski chłoptaś i wulgarna polska ulicznica. 

Tamtego wstydu nie zapomnę nigdy. Nie łudźmy się, trend ku zdziczeniu nie odwróci się samoistnie. Ani żadna pozytywna wielkość w społeczeństwie nie rozwinie się na gruncie plugastwa językowego i brutalności obyczajów. 

Porozumienia, mądre kompromisy, akty wzajemnego wybaczenia nie dadzą się formułować w języku nienawidzących się jaskiniowców. Twórczy rozbłysk ludzkiego geniuszu („a glory” wg J. Steinbecka) odróżniający nas od istot przedludzkich, oraz wielkość człowieczego ducha, nie najlepiej się rozwijają w atmosferze chlewu. 

Czas, by złamać zmowę milczenia i zamiast „zamiatania pod dywan” wypowiedzieć głośno prawdę o rzeczywistym poziomie kultury wielu Polaków. Trzeba alarmować, z nadzieją, że wrażliwa jeszcze część młodego pokolenia podejmie walkę o miejsce należne ludziom cywilizowanym. To z takich młodych ludzi trzeba by ukształtować nową elitę kierującą krajem, zamiast głosowania na zdemoralizowanych dinozaurów polityki, z lewa i z prawa. Minęły czasy, gdy ludzie rodzili się chamami lub dżentelmenami. 

Dziś bycie chamem jest sprawą osobistego wyboru! Wybierajmy i my, jako wyborcy, ale rozumnie. Szacunku dla polskości nie zdobędziemy też samochwalstwem o naszych nadzwyczajnych wartościach, jeśli pozostaniemy społeczeństwem „zdziczałym” (J. Giedroyć). Przestrzeganie cywilizowanych norm zachowania się i wyrażania jest warunkiem niezbędnym dla zrealizowania naszych aspiracji. 

Odtwórzmy zatem w życiu towarzyskim i w miejscach pracy mechanizmy, które umieściłyby pod pręgierzem ordynarność języka i brutalność w relacjach międzyludzkich! Czas przestać pseudonowocześnie wybaczać, podawać rękę oraz przyjmować do towarzystwa niszczycieli ucywilizowania. W przeciwnym razie wiek XXI będzie u nas wiekiem barbarzyńców. 

Prawda też jest taka, że to nie tylko „bezbożna lewica” ponosi winę za zdziczenie, lecz w jednakowym stopniu zasługa to i „pobożnej prawicy” (dowody: język wielu prawicowych polityków, m.in. odzwierciedlony w skrócie TKM, wulgarny język nienawiści faszyzującej prawicowej młodzieży). Skoro wina jest wspólna, to i ratunek powinien być podjęty wspólnie, tak przez lewicę, jak i przez prawicę. Czas się opamiętać! Gdzie indziej ludzie już budzą się z letargu: rząd brytyjski rozpoczął akcję Antisocial Behaviour Orders skierowaną przeciw narastającej drobnej przestępczości i zdziczeniu językowemu. Może by tak i u nas? 

Wyjaśnienie. Przez osiem lat usiłowałem ten głos rozpaczy opublikować w którymś z głównych tygodników, dzienników lub pism kulturalno-społecznych. Bezskutecznie! Nie zareagowały na to ani lewicowe, ani prawicowe! Co wspiera diagnozę, że rządzą nami k...Polacy. udokumentowały stenogramem z podsłuchanej rozmowy, że ministrowie i prezesi mówią wyłącznie językiem k...polskim. Kultura naszych „elit władzy” sięgnęła rynsztoka albo raczej... to rynsztok przejął władzę! 

Ludwik Tomiałojć (biolog, profesor Uniwersytetu Wrocławskiego)

 

 
https://youtu.be/LfG3JIFfACg

Komentarze

0
janek
1 year ago
To jest polska mowa. Nic tylko k..., h...,p..., Nawet male dzieci tak mowia
Like Like Cytować