Wydanie/Ausgabe 131/04.04.2024

Katastrofa ekologiczna na Odrze daje przedsmak tego co nas czeka w  najbliższej przyszłości. A czekają nas kolejne katastrofy. Siedzimy na węglu, ale nie potrafimy go wydobyć, budujemy gazociąg, ale nie potrafimy go napełnić gazem, rozbudowujemy elektrownie, aby je nazajutrz remontować lub rozbierać. Od wielu dziesięcioleci nie potrafimy zbudować chociażby jednej elektrowni atomowej; już rozpoczęliśmy, ale daliśmy sobie spokój. Nie radzimy sobie z budową elektrowni wiatrowych.

W kwestii cywilizacji i polityki zagranicznej zawiśliśmy między Rzymem, a Krymem, co nie dziwi, patrząc na korzenie części rządzących. W normalnej rzeczywistości te dwa „ miejsca” nie mają ze sobą nic wspólnego. PiS zmaterializowało je jako dwa w jednym. Polskimi sprawami zajmują się głównie ludzie z wykształceniem humanistycznym – historycy, prawnicy, socjologowie, teolodzy, często nieogarniający złożonego świata.

Odra już osiągnęła masę krytyczną. Gospodarce, polityce zagranicznej, służbie zdrowia, oświacie, niewiele brakuje do jej osiągnięcia. Przyśpieszy ją katastrofa kadrowa. Jeszcze żyjemy dobrze, lecz świata z „ciepłą wodą w kranie” już nie ma i raczej nie wróci. Bierzemy i to dosłownie udział w toczącej się walce o nowy porządek globalny, nie wiedząc jak ona się skończy.

Zamordowana rzeka                                                                                                       

Przykro nam z powodu odrzańskiej katastrofy, bo jesteśmy podobnie jak dziesiątki tysięcy śląskich rodzin, związani z tą rzeką od wielu pokoleń. Niegdyś Odra była naszą żywicielką i oknem na świat. Dzisiaj, wylewając do niej różnego rodzaju ścieki i pomyje, uczyniliśmy z niej narodowy śmietnik. Zamordowaliśmy tę rzekę na taką skalę, jaką współcześnie jeszcze się nikomu w Europie nie udało. Próba szukania tego „bandyty, który to uczynił” dowodzi partactwa intelektualnego. Mordowanie rzek, lasów, atmosfery jest u nas codziennością. Tak rządzących jak i społeczeństwo cechuje brak szacunku do natury.

Toleruje się fakt, że z około 20. tysięcy wylotów ściekowych w Polsce, około 6 tysięcy nie ma pozwoleń wodno – prawnych. Do tego dochodzi odprowadzanie przez miasta brudnych wód opadowych, na które równie często nie mają one pozwoleń.

Czy katastrofy odrzańskiej można było uniknąć? Przebieg dyskusji, różnych konferencji i zachowania władz w ostatnim miesiącu na ten temat wskazuje, że nie można było. Decyzje w sprawie Odry poza osobami prawnymi zrzucającymi ścieki, były lub mogły być podejmowane przez kilku ministrów, kilka instytucji rządowych i kilku wojewodów. Sprawa jednak przekraczała możliwości razem wziętych, beztroskich i aroganckich urzędników. O jednym z nich min. Dworczyk pisze w mailu do Premiera, iż takiej tępoty, połączonej z niekompetencją, szkodnictwem i zwykłym łajdactwem, dawno nie widział.

Wydaje się nam, że najbardziej decyzyjnymi osobami w sprawie katastrofy powinni być Minister klimatu i środowiska Anna Moskwa oraz jej zastępca Jacek Ozdoba. Pani Moskwa jest absolwentką Katolickiego Uniwersytetu Lubelskiego, a pan Ozdoba Uniwersytetu Kardynała Stefana Wyszyńskiego. Jak widać, są humanistami, więc nie są fachowcami od ochrony środowiska. A wtedy pozostaje mataczenie i przerzucanie się winą. Pozostaje jeszcze pytanie – Gdyby Kaczyński chciał rozliczyć politycznie winnych tej katastrofy, to zdymisjonowałby Moskwę i Ozdobę? Odpowiedź brzmi – nie, bo są jego ludźmi. Poza tym, ta katastrofa jest dla władzy politycznym złotem, bowiem od tygodni skutecznie przykrywa w mediach inne wielkie problemy polityczne Polski.

Polski porządek                                                                                                             

 Mamy na myśli drożyznę, brak możliwości zakupu opału na zimę, wojnę w Ukrainie oraz czekające nas, jej przykre skutki. Nikt nie dyskutuje o największych w skali Europy zakupach broni przez Polskę. Nikt nie stawia pytania, czy wystarczy jednocześnie pieniędzy na armaty i chleb, bo zwykle każdy sen o potędze kończy się kosztownym przebudzeniem.

Zewsząd słychać narzekania, że politycy zajmują się w większym stopniu swoimi interesami niż dobrostanem społeczeństwa. W swoich wystąpieniach Prezes niejednokrotnie mówił, że do polityki nie idzie się dla pieniędzy. Tymczasem pod jego bokiem, partyjni działacze PiS, tak jak rosyjscy i węgierscy oligarchowie dorobili się wielomilionowych fortun, a wyborcy biedy. KGP podaje, że liczba drobnych kradzieży, głównie bułek, makaronów, ryżu i nabiału wzrosła w porównaniu do zeszłego roku o 28 procent.

Media publiczne działają wyłącznie w interesie partii. Nie zajmują się edukacją społeczną lecz partyjną propagandą, a nawet praniem mózgów. Na potrzeby silniejszego wpajania narodowi swojej katolicko – narodowej ideologii, PiS postarało się o wydanie podręcznika „Historia i Teraźniejszość”, który stanowi jednocześnie zbiór elementarnej wiedzy dla dzieci i elektoratu PiS. Inteligencja PiS zna twórczość Orwella i wie, że należy w ręku mieć nie tylko teraźniejszość ale i przeszłość.

Nie dziwimy się zatem podanej w HiT informacji o tym, że bracia Kaczyńscy już w latach 70-tych działali w opozycji. Byli tak mocno zakamuflowani, że nikt nie miał szansy tego dostrzec. Z podręcznika dowiadujemy się, że rozdział Kościoła od Państwa był możliwy dzięki chrześcijaństwu, więc już wiemy skąd w Polsce mamy poważne braki w tej materii. Podręcznik informuje nas, że w polskim porządku powinno się nacjonalizm postrzegać jako bliski patriotyzmowi, a czasem i tożsamy, ale o tym my, Ślązacy wiemy od najmłodszych lat.

Śląskie podciepy                                                                                                              

Toniemy w kłamstwie i pustej gadaninie wykazującej polskie zalety i przewagi wobec sąsiadów, zwłaszcza Niemiec. Rząd zapowiada blokowanie Unii, bo jest zbyt niemiecka, tak jakby Polska nie była jej członkiem.

My skromnie zgłaszamy potrzebę blokowania również NATO. Po pierwsze, bo jest zbyt amerykańskie, a po drugie, dla podkreślenia znaczenia Polski, jako najważniejszego obecnie państwa w Europie.

Szkoda, że jako niepolscy Polacy, nie możemy tego w pełni przeżywać. Jesteśmy takimi śląskimi podciepami, którzy za sprawą głównie Rosjan, zostali zabrani Niemcom i podrzuceni Polakom wraz z Ziemiami Odzyskanymi. Wkrótce zostaniemy pariasami, żyjącymi w nędzy intelektualnej i kulturowej wśród Polaków.

Od 1945 roku słyszymy, że jesteśmy Szwabami i Helmutami, a teraz w związku z reparacyjną hucpą, jesteśmy nazywani potomkami niszczycieli i zbrodniarzy. W kwestii niemieckiej Premier gada jak niegdyś Gomułka, który szczuł na Niemców oraz integrował naród strachem przed nimi i przed wyimaginowanym, krzyżackim okrucieństwem.

Nienawiść do Niemców wpajano nam od najmłodszych lat, podkreślając ich pychę i butność. Gomułka psioczył na list biskupów polskich do biskupów niemieckich. W czasach, gdy on był w Polsce „Prezesem”, w pismach państwowych i partyjnych słowo „niemcy” obowiązkowo było pisane z małej litery. Do dzisiaj Rota z frazą „Nie będzie Niemiec pluł nam w twarz” jest hymnem PSL-u. Po 1990 roku wydawało się nam, że karta niemiecka jest ostatecznie zgrana. Wystarczyło siedem lat rządów PiS-u i ten pogląd jest również w ruinie. Wina leży jednak także po naszej stronie. Nie widać elit, ani żadnych poważnych publikacji w kwestii mniejszości niemieckiej. Przyśpiesza proces asymilacji, szczególnie młodego pokolenia, a szyld „Mniejszość Niemiecka”, za sprawą obecnych działaczy jest passe.

Zatrute wody Odry spłyną do Bałtyku, a zatrute kłamstwem i nienawiścią społeczeństwo będzie nadal toczyć „polskie wojny”. Smutne to, ale chyba nasze pokolenie już nic na to nie poradzi.