Wydanie/Ausgabe 131/04.04.2024

Czy to jest możliwe żeby Polacy najbardziej patriotyczny naród w UE, tak bardzo nienawidzący hitlerowców, niemców i wszystkiego co niemieckie pozostawili relikt hitleryzmu i jeszcze go zasiedlili?

Wieś zbudowaną przez Hitlerowców tylko dla Niemców? okazuje się ,że jest to możliwe . Mało tego większość budynków i cały układ wsi pomimo, że zaprojektowanej przez hitlerowców pozostał w niezmienionej formie i dalej służy Polakom . Więc kiedy dzisiaj już można wymieniać nazwiska byłych gauleiterów to za te darmowe domy z obejściem mieszkańcy wsi powinni ufundować co najmniej pomnik byłemu Gauleiterowi Kraju Warty Arthurowi Greiserowi albo zrobic go patronem wioski. Niech Europa wie, że Polacy mają dobre serce i potrafią być wdzięczni za darowizny.

Wieś zbudowaną przez Hitlerowców tylko dla Niemców?  Okazuje się ,że jest to możliwe .

Mało tego większość budynków i cały układ wsi pomimo, że zaprojektowanej przez hitlerowców pozostał w niezmienionej formie i dalej służy Polakom .

Więc kiedy dzisiaj już można wymieniać nazwiska byłych gauleiterów to za te darmowe domy z obejściem mieszkańcy wsi powinni ufundować co najmniej pomnik byłemu Gauleiterowi Kraju Warty Arthurowi Greiserowi albo zrobic go patronem wioski. Niech Europa wie, że Polacy mają dobre serce i potrafią być wdzięczni za darowizny

"Idealna niemiecka wieś" w Polsce. Propagandowy eksperyment hitlerowców

Domy i budynki gospodarcze z czerwonej cegły, wysokie poddasza i okiennice, drzewa owocowe i pełne kwiatów ogrody - archipelag wysp podobnych do siebie niczym dwie krople wody. Drugiej takiej wsi nie ma w całej Polsce. Ale sielankowy krajobraz Radlińca skrywa w sobie mroczną przeszłość.

  • Historia Radlińca pod Jarocinem sięga XVIII w. Jednak obecny wygląd wsi to pochodna eksperymentu z czasów okupacji
  • We wrześniu 1939 miejscowość została spalona, a polscy mieszkańcy wygnani. Na miejscu dawnych zabudowań Niemcy wznieśli obejścia wpisane w jednolite założenie architektoniczne. Radliniec miał stać się wzorcową wsią dla niemieckich kolonistów
  • Po wojnie gospodarstwa ponownie zasiedlili Polacy. Do dziś wieś przetrwała w niemal niezmienionym kształcie
  • Radliniec jest inny. Wyróżnia się nawet na tle solidnych i zasobnych wsi Wielkopolski. Pierwsze obejścia dostrzegam, kiedy wyjeżdżamy z lasu. Domy i budynki gospodarcze z czerwonej z cegły, wysokie poddasza i okiennice, drzewa owocowe i pełne kwiatów ogródki. Nanizane na sznur korale. Archipelag wysp podobnych do siebie niczym dwie krople wody. Pierwsza myśl: tu jest trochę, jak w Holandii, albo jakimś niemieckim landzie.

Początki Radlińca istotnie wiążą się z napływem osadników z zachodniej Europy. Wieś w XVIII w. założyli Holendrzy, który w okolice Jarocina sprowadziła Elżbieta Sapieżyna. Po nich przyszli Niemcy. W dwudziestoleciu międzywojennym stanowili blisko połowę mieszkańców, choć sama miejscowość leżała w granicach Polski. Na skraju wsi do dziś zachowały się pozostałości ewangelickiego cmentarza. Idziemy go obejrzeć. Zielony cień zagajnika skrywa fragmenty tablic, darń porasta nagrobki, czas powoli zaciera wyryte szwabachą inskrypcje. Ale to chyba jedyny ślad przedwojennego Radlińca. Bo same gospodarstwa to już historia późniejsza. Naznaczona mrokiem okupacji.

Radliniec spłonął jeszcze we wrześniu 1939 r. Do końca nie wiadomo w jakich okolicznościach. Dość, że wkrótce zniszczoną wieś zajęli Niemcy, którzy postanowili całkowicie przerobić ją na swoją modłę - tłumaczy Sebastian Pluta z Muzeum Regionalnego w Jarocinie. Radliniec dostał się w tryby ideologicznej machiny. Miał się stać wzorcową wsią dla niemieckich kolonistów.

Od tego wzorca odbiegały zaledwie trzy gospodarstwa. Różnica polegała na tym, że budynki nie zostały tam połączone w jeden kompleks. Wszystkie obejścia były jednak duże, zelektryfikowane i nowocześnie wyposażone. Przez wieś prowadziła solidna brukowana droga, obsadzona lipami. Inwestycja była realizowana głównie rękami przymusowych robotników.

- Gospodarstwa zaprojektowano z myślą o dużych rodzinach. Taki obraz odpowiadał promowanemu przez III Rzeszę społecznemu wzorcowi - podkreśla Pluta.

Po latach Niemcy znów pojawili się we wsi. Pukali do drzwi, zaglądali w kąty, robili zdjęcia. Ludzie trochę się ich obawiali, ale za próg raczej wpuszczali. A Niemcy pooglądali Radliniec i zniknęli. Dziś już nie przyjeżdżają. Dawne pokolenia wymierają. Nowe nie czują żadnego sentymentu, który można by współdzielić z dziadkami.

Chwilę potem ruszamy przez podwórko. Obora, budynki gospodarcze, blaszana wiata - ona akurat stanęła później, ale gdyby pominąć detale, obejście wygląda tak, jak kilkadziesiąt lat temu. Przechodzimy na tyły zabudowań i idziemy wzdłuż pola. Ponad gąszczem kukurydzy w zachodzącym słońcu czerwienieją dachy sąsiednich zabudowań. - Tutaj mamy płytę na obornik, a dalej staw. Niemcy wykopali go po to, by gromadził splywającą z dróg wodę - opowiada gospodarz. Potem trochę narzeka na dom - że mimo sporej powierzchni, jak na dzisiejsze czasy jest raczej średnio funkcjonalny. Generalnie jednak żyje się tutaj nieźle. - Gospodarstwa powstały w strasznych czasach, ale... dziś to po prostu nasze domy. Zżyliśmy się z nimi, zapuściliśmy korzenie - tłumaczy i wspomina historię sprzed lat: - W 2007 wichura zniszczyła kilka stodół. Naszą też. Córka, która teraz zajmuje się gospodarstwem postanowiła ją odbudować. Żeby wyglądała tak, jak wcześniej. Nie chciała stawiać w tym miejscu niczego nowego. Nawet fragmenty starego muru kazała zachować. Tylko dach pokryliśmy blachą, bo dachówka jednak kosztuje...

 Onet