Wydanie/Ausgabe 131/04.04.2024

2/3 maja obchodzono w Polsce setną rocznicę tego, co nosi oficjalną nazwę „III Powstanie Śląskie”. Jak zwykle czczono jeno powstańców, pomijając całkowicie ich ofiary. A przecież powstanie było zbrojne, czyli doprowadziło do wojny, do wojny domowej. Powstańcy strzelali nie tylko do Niemców z Bawarii, lecz także do ich górnośląskicpobratymców, którzy w państwie polskim żyć nie chcieli.

Wykluczanie tego faktu trąci jakowąś manią. Już Kazimierz Kutz w jego „wybitnym” dziele „Sól ziemi czarnej” przedstawił tylko jedną stronę medalu – co można zrozumieć, jako że w komunie coś innego przez cenzurę by nie przeszło. („Popioły” Wajdy jednak przeszły.) Ale sto lat po fakcie należało, by w imię przyzwoitości nazywać rzeczy po imieniu. Także ten, iż powstańcy byli obywatelami państwa niemieckiego, inaczej: Chwytanie za broń przeciwko państwu, którego obywatelem się jest, czyni zdrajcą stanu. Na to stała w tamtym czasie i w naszej szerokości geograficznej nawet kara śmierci. Jednakże od pierwszej rocznicy owej wojny domowej, zwanej „Trzecim Powstaniem Slaskim”, po dzień dzisiejszy każdy obywatel niemiecki, który zginął po stronie powstańczej, „został zamordowany”, a jego przeciwnik, czyli inny obywatel niemiecki, który notabene walczył po prawowitej stronie, bo w obronie integralności państwa niemieckiego, co było jego obowiązkiem, był „wrogiem”.

Czyli co? Żołnierze akcji „Wisła”, walcząc przeciwko polskim obywatelom, którym marzyła się „Samostijna Ukraina”, byli wrogami… Czyimi? A Amerykanie, walczący po stronie Unii, wraz z ich prezydentem Abrahamem Lincolnem, są godni potępienia, bo walczyli przeciwko secesjonistycznemu Południu? Alzatczycy zaś są – odszczepieńcami? Nie, Francja zajęła Alzację prawem kaduka, z francuziła Alzatczyków. Polakom dobrze znanymi metodami, sprawiedliwość, czyli wolę ludu, przy tym całkowicie ignorując, a dobitnie rzecz ująwszy: olewając.

Powstańcy śląscy byli secesjonistami. Zamierzali zbrojnie i wbrew woli przodków takich Górnoślązaków jak ja oderwać naszą wspólną małą ojczyznę od państwa, któremu długie stulecia legalnie należała. Strzelali do mojego dziadka, i to nie raz. Gdyby byli trafili, nie było by mnie na świecie. (Co miałoby notabene swoje dobre strony: Nie gorszyło by mnie szaleństwo tego świata.)

Zabili wujka mej matki. I jak mają tacy Górnośląscy z dziada pradziada jak ja, postrzegać powstańców śląskich? Jako tych, którymi byli: Jako ludzi, którzy wywołali tragedię – i to tylko dlatego, bo przegrali w prawowitych rozgrywkach - plebiscycie. Bo „sprawiedliwość sprawiedliwością, ale musi być po naszej stronie!”.

Po wykonanej robocie – czyli po „zwycięstwie” – czekała powstańców gorycz, bo zostali ze strony ich wymarzonego państwa potraktowani, jak Stefania Rudecka poprzez środowisko jej ukochanego. Zo to dziś dla prezydenta Dudy są bohaterami. Zaś ich potomkowie w czwartej generacji dla „Naczelnika” Kaczyńskiego „opcją niemiecką”.

Powstania śląskie były, jak każda „wojenka”, zbrodnią. Śląsk sam zaś był pruskim zaborem, ale nie w tym sensie, jak sugeruje to tablica, umieszczona w pobliżu Mysłowic. Prusy zabrały go Austrii, nie Polsce. Średniowieczne Regnum Poloniae utraciło Śląska drogą jak najbardziej pokojową i poprzez prawnie wiążące traktaty.

Należę do ludzi, których istnienie jest skrzętnie pomijane, a nawet negowane, przez polską kulturę, naukę, instytucje, a przede wszystkim politykę. Kolokwialnie, a raczej złośliwie mówiąc: przez Kutzów, Marków, Naczelników i ich pachołków. W dzisiejszym państwie niemieckim jest coś takiego nie do pomyślenia, dyskryminacja w każdej postaci prowadzi przed trybunał. A w dzisiejszym państwie polskim tylko jeszcze są „prawi” obywatele i inni, ci gorsi. Żaden faszyzujący możny nie musi w Polsce obawiać się trybunału, przeciwnie: Poprzez głoszenie niehumanitarnych haseł zdobywa głosy w wyborach.

Jest to tym bardziej niepojęte, jako że Polacy twierdzą prawie w stu procentach, że są katolikami, czyli chrześcijanami. Najżarliwiej czynią to owi Polacy, którzy albo już zaistnieli, jeszcze bardziej zaistnieć chcą albo w ogóle zaistnieć pragną. Poza tym nie obejdą się oni bez twierdzenia, „że kochają Polskę i nie potrafią mówić o Polsce źle”.

Nie chodzi o to, by mówić o Polsce czy o czymkolwiek innym źle. Chodzi o to, by mówić szczerze. Jak Jan Józef Lipski, na przykład.

Wystarczyłoby uważnie przeczytać Biblię by zrozumieć, że chrześcijanin powinien dążyć jedynie do umiłowania Boga i „Bliźniego swego jak siebie samego” - czyli: Nie czyń drugiemu, co tobie niemiło. Ale nie tylko u polskich chrześcijan panuje zasada: „Jeżeli mnie ktoś plunie w twarz, to źle. Jeżeli ja komuś plunę w twarz, to dobrze.”

A przykład dają od czasów Konstantyna, zwanego Wielkim, kościelni hierarchowie. Maluczcy zaś i prostoduszni są dumni z bycia „katolikami” czy „protestantami”, nie są świadomi, że są nimi – oczywiście jeno de nomine – dlatego, bo w przeszłości jakiś tyran i despota tak za nich postanowił, traktując ich przodków ogniem i mieczem. Henryk VIII Tudor, na przykład, stworzył Kościół anglikański bardziej dlatego, iż papież nie pochwalał jego chuci, niźli by osiągnął dojrzalszy bądź tylko inny wgląd w Pismo. Fakt ten nie przeszkadza anglikanom być dumnymi z ich konfesji.

Ojczyzną chrześcijanina jest Ziemia, narodowością rodzaj ludzki, właściwością szczerość.

Tutaj przeze mnie piętnowany obłęd nie jest bynajmniej jakąś tam egzotyczną dla reszty świata polską cechą narodową, jeno niestety cechą ogólnoludzką. Owo stworzenie mianem człowiek, które samozadowoleńczo nadało sobie przydomek „rozumny”, lubuje się w podążaniu za wszelakiej maści szarlatanami, ich legendami i kłamstwami. Jeżeli zabraknie samozwańczych oprawców – albo ich się wymordowało – kreuje sobie nowych, gdyż „nie jestem godzien, abyś przyszedł do mnie, Panie (Dla ateistów: Rozumie)”. Drastyczny przykład z historii – Niemcy. Naród z mało porównywalnymi osiągnięciami na polach kultury, sztuki, nauki i techniki, a podążał w dym za Hitlerem i jego chorą ideologią, poczynając niewyobrażalne zbrodnie, także na sobie samym, aż do całkowitej klęski moralnej, i to wymuszonej poprzez klęskę militarną.

A propos zwycięzcy: W II Wojnie Światowej było ich trzech, i to tylko militarnych: Wielka Brytania, Stany Zjednoczone i Związek Radziecki. Wszelakie ruchy oporu w państwach podbitych i okupowanych były, militarnie rzecz biorąc, dla Rzeszy Niemieckiej uciążliwym kąszeniem; do jej klęski nie były ani w stanie doprowadzić, ani jej przyśpieszyć. jaką

Obecnie wiele narodów obchodzi dzień zwycięstwa nad III Rzeszą. Tryumf! Jaki tryumf? Tryumf – za  jaką cenę? Ja w każdym razie za taki tryumpf dziękuję, jest mi zbyt żałosny. Zamiast „Dni Zwycięstwa” stosowniej byłoby obchodzić „Dzień Płaczu nad Obłędem Rodzaju Ludzkiego”. Ale możni tego świata uparcie głoszą peany o zwycięstwie. Dlaczego? Aby zaczadzić ciemny lud, bo tylko takowy popiera ich niecne dążenia, pozwala sobie dalej czadzić i nie zajmuje się zbrodniami popełnianymi dzisiaj. I, jak tylko możny wskaże jakiegoś Bogu ducha winnego „sprawcę”, ochoczo wyje: „Ukrzyżuj go!”

Zwycięstwo czyni ślepym. Zwycięstwo, a co za tym idzie poczucie tryumfu, umacnia poczucie własnej wyższości, nieskazitelności. Z tym wiąże się przeświadczenie wolności od felerów. A jeżeli jestem doskonały i nie zdarzało mi się popełniać ani błędów, ani nikczemności, to nie muszę nic zmieniać, do niczego dążyć. Chodzę w glorii, błyszczę we własnych oczach. Inaczej: Duszę się własną chwałą – i nie zauważam tego. Jak alkoholik jego nałogu.

Istnieje tylko jedno prawdziwe zwycięstwo. To zwycięstwo nad sobą samym. Jako naród osiągnęli je – jeżeli w ogóle – tylko Niemcy. Poprzez totalną klęskę, poprzez bezwarunkową kapitulację stali się inni – lepsi, rozumniejsi. Nie, nie od innych narodów. Od siebie samych. Tryumfator nie musi być lepszy, przecież się uwierzytelnił poprzez swoje „zwycięstwo”. Więc nie dostrzega niecności, które czyni. Człowiek jako taki jest trawiony żądzą sukcesu, zwycięstwa, tryumfu. Zaprawdę pożałowania godne stworzenie.

Poza tym: Osiągnięcia przodków nie czynią wielkim. Wielkim można się stać jedynie poprzez przezwyciężenie własnych słabości. Punkt wyjścia: Trzeba zdać sobie z nich sprawę – a tego człowiek „rozumny” unika jak przysłowiowy diabeł święconej wody. „Człowiek – to brzmi dumnie!”? Tak, w uszach ślepych ignorantów.

Skutkiem prawdziwego zwycięstwa nie jest tryumf, czyli poczucie własnej wyższości, jeno nie mącąca rozumu radość, radość czyniąca wdzięcznym, więcej, mająca moc czynienia wolnym, także do śmierci, obdarzająca pokojem i pogodą ducha. Radość całkiem inna niźli owa, którą odczuwamy, gdy odnosimy owo „zwycięstwo”, polegające na pokonaniu i wykluczeniu Bliźnich. Przykłady takich zwycięzców z historii? Chociażby Maksymilian Kolbe czy Carl von Ossietzky.

Droga do tego rodzaju sukcesu zaczyna się obiektywnym spojrzeniem na rzeczy i autorefleksją, co prowadzi do jasności umysłu. Dalsze zaś pławienie się w kłamliwych legendach czy tryumfie skutkuje wykluczającym miłość rauszem, pławieniem się w niezdrowych, sercu pod każdym względem szkodzących emocjach, trąci bałwochwalstwem, uniemożliwia rozważanie autentycznego sacrum.

Każdy człowiek na świecie, jeżeli tylko nie jest dotknięty takimi plagami jak wojna, głód, obłożna choroba bądź zwykła prymitywna głupota, które to plagi zajmują całą jego świadomość i dążenie, zdaje sobie sprawę z faktu, że nasz globalny system gospodarczy wytwarza wszelaką nędzę, jaka tylko dotyka czy to jego samego, czy to jego Bliźnich. I co? I nic, żadnej wizji sprawiedliwszego świata. A wszelaka pomoc dla krajów rozwijających się jest rozkradana nie tyle poprzez koszty jej dostarczenia, o ile poprzez skorumpowanych kacyków pomocy potrzebujących ludów; tak czy inaczej, pomnożona przez nędzę maluczkich, ląduje ostatecznie w kieszeniach Panujących nad Kapitałem – i koło toczy się dalej. Następują dalsze „pomoce” i generują na ludzkiej nędzy nowy zysk.

A jeżeli mówiłem powyżej o ludzkiej „zwykłej prymitywnej głupocie” to jest ona najszerzej rozpowszechnioną plagą rodzaju ludzkiego, bo proszę zważyć: jeżeli hasłem Oświecenia było: „Miej odwagę posługiwać się własnym rozumem!”, to jest ono po dziś dzień niespełnione, jako że masa ludzka zastępuje własny rozum mniemaniem tabloidów, innych „wolnych” mediów, oraz niemniej oszukańczymi bajkami wszelkiej maści Naczelników. I tępi osobników oświeconych, chociaż w naszych szerokościach geograficznych już nie stosem. To, jakby nie było, postęp.

Istnieją ci między ludźmi granice. Tak, na przykład, granica językowa. Z pozoru trudna do pokonania, jest najmniej istotną, wystarczy nauczyć się języka angielskiego, by komunikacja z niemałą liczbą przedstawicieli wszystkich narodów Ziemi stała się możliwa. Poza tym żył i tworzył w Warszawie niejaki Ludwik Zamenhof.

Póki jednak człowiek będzie wyznawcą różnych kulturowych i narodowych wartości i „wartości”, tradycji, których korzenie są nierzadko jeno przypadkiem, strzegł granic politycznych, geograficznych, etnicznych, socjalnych, wyznaniowych, póki nie zacznie traktować tych granic z przymrużeniem oka, jak karnawał, póki będzie, zamiast Bliźniego, kochał ojczyznę i honor swój, póki będzie pozwalał na grabienie Matki Natury w imię zysku i luksusu, roztrwaniał biliony dolarów na zbrojenie i zdobycie kosmosu, póty będzie kontynuował jego marsz w stronę przepaści, aż kiedyś runie w otchłań bez wyjścia. I nie stanie nikogo, kto mógłby na jej krawędzi postawić następujące epitafium: „Mogiła rodzaju, obdarzonego przez Pana możliwością dokonania wyboru Światła. Spoczywa tutaj, ponieważ zdecydował się służyć bałwanom.”

Kiedyś, w młodości, a nawet jeszcze w wieku dojrzałym, cierpiałem bardzo widząc siebie po stronie przegranych, naprzeciw świata pełnego „zwycięzców”. Od kilkunastu już lat jestem kontent z tego stanu rzeczy. Dlaczego? Bo okoliczność ta pozwoliła mi w końcu widzieć – „widzieć oczyma duszy mojej”, jak rzecze poeta.

 

 

Komentarze

0
Roman
2 years ago
Szanowny Panie Kubik , III P.Ś nie miało żadnego wpływu na na fakt co się ukroi ze Śląska dla Polski ponieważ o tym decydowała Francja , która wykorzystała Polaków podobnie jak za Bonapartego, przecież Polska nie chciała terenów na których żyli niby Polacy, chciała śląskich hut i kopalń tak jak Francja która po zmianie granicy dostała połowę akcji znacjonalizowanych teraz już polskich przedsiębiorstw niestety nie o ludzi tu chodziło czy ich dobro
Like Like Cytować
0
Romuald Kubik
2 years ago
Panie Alfredzie
Odpisuję tylko dla zakończenia dyskusji. Niestety mam inne obowiązki.
W którym fragmencie napisałem, że Polacy buty nie znają i wystarczy być Polakiem, aby dostąpić łaski Boga?
Ano w żadnym i to wszystko w temacie Pańskich argumentów. Pan nie wadzi się z tym co napisałem tylko z tym, co sobie Pan pomyślał, że ja sobie pomyślałem. Czyli wadzisz się synek sam z sobą. U mnie na wsi się takich omija i mówi, ze mają ała.
Bye
Like Like Cytować
0
Alfred Bartylla-Blan
2 years ago
Witam, Panie Kubik.
Ciesze sie, ze Polacy buty nie znaja i ze wystarczy byc Polakiem, aby dostapic laski Boga.
Widocznie Pan tez nie pojmujesz chrzescijanstwa, ale to czyni wiekszosc "chrzescijan". Mnie , na przyklad, do chsescijanstwa jeszcze bardzo daleko, bo cos innego jest pojac rzecz intelektualnie, a jeszcze cos innego pojac rzecz dusza, sercem.
Faktem jest, ze napis "Gott mit uns" byl arogancja nie do przebicia.
Historia Alzacji siega nieco dalej, niz do zajecia jej przez Prusy. Poczytaj Pan. I nigdy przed zajeciem jej przez Francje nie byla ona francuska. Slask polski byl.
Ze powstancy nikogo nie zatluki, nie odpowiada faktom.
Wedlug mnie nikogo nie powinno sie karac smiercia. Prawo to czyni. Ja go, niestety, nie stanowilem.
Nie wszyscy powstancy sa zdrajcami stanu. Nie byli nimi wiec Irlandczycy czy Polacy w 1831 czy 1863, poniewaz im ich ojczyzne ukradziono, podbito. Slaska nikt nie kradl, wyjawszy Prusy, ktore go zabraly Austriakom.
Jezeli ktos realizowal "linie Partii", to nie powinno sie jego dziela nazywac "wybitnym". A w "Popiolach" pokazane jest nie bohaterstwo, jeno realnosc wojny. Zobacz Pan raz jeszcze.
W przteciwienstwie do Pana, ja nie jestem w posiadaniu
" jedynej slusznej prawdy". Wiec zycze Panu wyzwolenia z jego pet.
Z poszanowaniem i podzieka za Jego "fandzolyniy"
Alfred Bartylla-Blanke
Like Like Cytować
0
Romuald Kubik
2 years ago
Szukałem właśnie materiałów i innego spojrzenia na temat III powstania śląskiego i natrafiłem na ten tekst. Przeczytałem go i nie potrafię się nie odezwać w kilku kwestiach.
Kutz i jego „Sól ziemi czarnej” realizował propagandową linię partii i PRL-u. Uzasadniał prawo Polski do Śląska. Wajda w „Popiołach” niczego nie „przeszedł” tylko robił dokładnie to samo, czyli realizował linię partii obsrywając między liniami patriotyczne i narodowe tęsknoty Polaków. Nie ma między nimi większej różnicy jeżeli chodzi o te sprawy.
Jeżeli chwytanie za broń przeciwko państwu, którego jest się obywatelem jest zdradą stanu to zdrajcami byli wszyscy powstańcy w historii Polski, Irlandczycy, wszyscy obywatele imperium hiszpańskiego w południowej i środkowej Ameryce, itp. Każdego z nich więc wg szanownego pana powinno się rozstrzelać.
„Zamordowany” został nie każdy obywatel tylko ten który dostał się do niewoli i wyłupili mu oczy, odrąbali ręce i zatłukli nagiego kolbami. O powstańcach, którzy zginęli podczas walki nie pisze się inaczej niż, że zginęli z bronią w ręku. Tak samo pisze się o poległych z drugiej strony. Tylko że tam nie znajdzie się zatłuczonych na śmierć jeńców czy kobiety ze wsi tylko dlatego, że nie rozmawiały w tym języku co trzeba. Ciekawe dlaczego?
Alzację francuzi zajęli takim samym prawem kaduka jak zajęli ją kilka dekad wcześniej Niemcy podczas wojny francusko-Pruskiej. Naprawdę nietrudno zdobyć te informacje.
To że masz pan w rodzinie przodków, którzy zginęli po stronie niemieckiej to pana problem. Zakładam, że nie dostali kuli, kiedy szli po bułki do sklepu, tylko sami do kogoś właśnie celowali. Ilu wujek zabił zanim sam zginął?
Plebiscyt przegrała Polska w skali całego Śląska i jest to rzeczywiście ważny argument. Nie wiadomo tylko dlaczego, skoro według spisów większość Ślązaków była polskojęzyczna. Mieszkam na terenie gdzie większość opowiedziała się za Polską a mimo to została w granicach Rzeszy. Czy to też nazywa pan „sprawiedliwością”?
Niemcy też byli chrześcijanami. Tylko, że z małą różnicą. Jeżeli ktoś ma na pasie wypisane „Gott mit uns” – Bóg z nami a nie „My z bogiem” to jest z niego taki chrześcijanin jak z koziej dupy reisetascha. Niemiecka buta z Boga zrobiła tylko wykonawcę swojej woli więc nie fandzol tukej o chrześcijaństwie.
Mógłbym tak przejechać przez całe to pańskie „dzieło” i z powrotem ale mi się nie chce bo na świecie jest wiele ciekawszych rzeczy. Z Bogiem.
Like Like Cytować
0
Pyjter
2 years ago
Bardzo dziękuje za ten artykuł. Wygląda na to, że chrześcijaństwo jest sztyjc niezrozumiałe dla większości ludzi.
Like Like Cytować