Wydanie/Ausgabe 131/04.04.2024

Prof. Ryszard Kaczmarek: Bez wsparcia Polski nie byłoby powstań śląskich – może poza pierwszym, które wybuchło sto lat temu. Tymczasem to one przesądziły, że spora część regionu znalazła się w granicach Rzeczypospolitej.

Czy używanie zbiorczej nazwy „powstania śląskie” na określenie trzech wydarzeń – z sierpnia 1919, sierpnia 1920 i maja-lipca 1921 r. – nie zamazuje nam obrazu? Pod względem intensywności i długości trwania różnią się one zasadniczo: dwa pierwsze były niewielkimi zrywami, trzecie miało znamiona regularnej wojny.

Każde powstanie śląskie było odmienne pod względem militarnym i politycznym. Nie były też ciągiem zdarzeń. Ani pierwsze nie determinowało wybuchu drugiego i trzeciego, ani drugie trzeciego. To nie tak, że nie osiągano jakiegoś celu, więc wybuchało kolejne powstanie.

Potem, w międzywojniu, sanacja ustami wojewody Michała Grażyńskiego starała się wpisać powstania śląskie w tradycje zrywów niepodległościowych. Czy powstania śląskie różnią się od XIX-wiecznych polskich powstań?

Tak – i dlatego w tytule mojej ostatniej książki piszę o wojnie polsko-niemieckiej. Po pierwsze, XIX-wieczni powstańcy nie mogli liczyć na zewnętrzną pomoc państwa polskiego, bo takie nie istniało. Natomiast powstania śląskie mogły udać się tylko pod warunkiem otrzymania takiej pomocy. Po drugie, w XIX w. powstania wybuchały na ziemiach utraconych w wyniku zaborów, ich celem było odtworzenie Rzeczypospolitej w granicach sprzed 1772 r. Górny Śląsk się w tej definicji nie mieścił. No i była to już inna rzeczywistość niż w XIX w.: endecja myślała już o Polsce zbudowanej na zasadach etnicznych, chociaż Piłsudski walczył o Rzeczpospolitą Trojga Narodów, z Litwinami i Ukraińcami.

Obowiązująca narracja o powstaniach śląskich sprowadza się głównie do walki narodowej o powrót do Polski. Z Pana książki wynika, że motywacji był cały gąszcz: językowe, religijne, także klasowe.

Powstania śląskie są wydarzeniami skomplikowanymi. Mówię o nieznanej wojnie polsko-niemieckiej, bo czynnik państwowo-narodowy jest tu najważniejszy, ale nie oznacza to, że nie ma szeregu innych uwarunkowań. Było wiele czynników, które wpływały na konflikt polsko-niemiecki trwający na Górnym Śląsku od przełomu wieków XIX i XX.

W odniesieniu do powstańców śląskich mówi się też o „spóźnionych” na I wojnę światową: młodych ludziach, którzy chcieli przeżyć męską przygodę.

Z badań dr. Pawła Parysa wynika, że najwięcej powstańców to ludzie, którzy przeszli szkolenie wojskowe w armii niemieckiej, ale byli za młodzi, gdy kończyła się wojna, i nie trafili na front. Oni postrzegali wojnę nie jako piekło, lecz tak, jak rysowała ją propaganda niemiecka: jako czyn patriotyczny. Legendą jest zresztą, że ci, którzy w latach 1914-18 byli w okopach, po 1918 r. nie chcieli dalej walczyć. Oni też walczyli o Górny Śląsk.

Czy w tym powstaniu Warszawa odgrywa większą rolę niż w pierwszym?

Tak, od 1920 r. za działania zbrojne na Górnym Śląsku odpowiada de facto Wojsko Polskie. Mamy wiele dokumentów mówiących o przerzucaniu broni, oficerów i ochotników, o prowadzonej działalności wywiadowczej itd.

Dlaczego Polakom udało się tu zbudować struktury wojskowe i zmobilizować miejscowych do walki, a Niemcy nie byli w stanie tego zrobić? Wszak w marcu 1921 r. plebiscyt pokaże, że większość Górnoślązaków popiera przynależność regionu do Niemiec.

Niemcy byli nastawieni nie na walkę, lecz na plebiscyt. Myśleli, że jego rezultat rozstrzygnie o losie regionu, gdyż do tego zobowiązały się mocarstwa w traktacie pokojowym. Po co w takim razie budować tak dużą konspirację wojskową jak Polacy, skoro zdecyduje głosowanie? Dopiero podczas trzeciego powstania Niemcy musieli organizować się do prawdziwej walki w polu, zupełnie od nowa.

Wciąż toczą się spory, jakie były proporcje miejscowych i napływowych podczas trzeciego powstania w wojskach obu stron. Brak tych danych to jeden z zarzutów wobec Pańskiej książki. Na ogół polscy komentatorzy podają proporcje: w oddziałach polskich 90 proc. miejscowych i 10 proc. napływowych, a w niemieckich odwrotnie.

Nie dysponuję takimi danymi, które mogłyby zostać uznane za wiarygodne – ani w odniesieniu do oddziałów polskich, ani do niemieckich – nie jestem więc w stanie nawet oszacować tych stosunków.

A jak wyglądało uzbrojenie?

Nie było już polskich powstańców bez broni. Pojawiają się pociągi pancerne, artyleria i konnica, choć dominuje broń strzelecka. Na Górny Śląsk przekazują ją władze obu krajów. Dla 60 tys. powstańców przerzucono z Polski 50 tys. karabinów. To inna sytuacja niż rok czy dwa lata wcześniej, gdy bronią trzeba się było dzielić. Z Polski przybywają też dowódcy.

Nie mogli dowodzić miejscowi?

Gdyby dowodzili podoficerowie górnośląscy – bo oficerów po prostu brakowało – wtedy trzecie powstanie pewnie wyglądałoby tak jak pierwsze.

Charakter działań też jest inny?

O ile w pierwszych dwóch powstaniach opanowywano głównie miasta, a do wymiany ognia dochodziło sporadycznie, o tyle trzecie powstanie – szczególnie po 21 maja 1921 r., gdy Niemcy kontratakują – to już klasyczna wojna. Mamy regularną linię frontu, walki toczą się nie w okręgu przemysłowym, lecz w części rolniczej, gdzie – aby przełamać front – trzeba mieć przewagę ognia. Trzecie powstanie trwa też znacznie dłużej, od maja do początku lipca.

Co się dzieje, gdy żołnierze jednej strony biorą jeńca? Zabijają, biją na kwaśne jabłko i puszczają bez galotów?

Po obu stronach zdarzały się przypadki mordów, ale na ogół pojmanych wysyłano do obozów jenieckich – jednych głównie do Cottbus, drugich do Bierunia.

Do aktów terroru dochodziło po polskiej stronie. Czarną kartą jest atak na Hołdunów pod Pszczyną.

W trakcie powstania polskie oddziały zaatakowały tę ewangelicką niemiecką osadę i spaliły część domów.

Dlaczego alianci często byli bierni, choć ich „siły pokojowe” miały zapewniać bezpieczeństwo na obszarze plebiscytowym?

Na Śląsku stacjonowali do plebiscytu przede wszystkim żołnierze z Francji i Włoch. Tajemnicą poliszynela było, że Francuzi wspierali Polaków, a Włosi – Niemców. Wspierali, ale nie zamierzali walczyć. Ich zadaniem było przeprowadzenie plebiscytu. Porządku miała pilnować policja: Sipo, a po drugim powstaniu policja polsko-niemiecka. Alianci głównie siedzieli w garnizonach w miastach, nie było ich w terenie. Byli w Pszczynie, nie było ich w Hołdunowie. Gdy coś się działo, trzeba było ich ściągnąć, ale francuscy i włoscy oficerowie mieli za sobą cztery lata wojny i nie kwapili się, by interweniować.

Czy można interpretować trzecie powstanie, jako formę szantażu Korfantego wobec aliantów po tym, jak wynik plebiscytu okazał się dla strony polskiej niekorzystny?

To był szantaż. Wiosną 1921 r. Wojsko Polskie – za zgodą Piłsudskiego i premiera Witosa – przygotowywało się zresztą do wsparcia powstania, które miało się niebawem rozpocząć. Korfanty przekonywał, że należy powtórzyć scenariusz z 1920 r.: zademonstrować siłę, aby osiągnąć cel. 2 maja wszystko jest gotowe.

Warszawa nie chciała zawalczyć o region?

Podejrzewam, że wahanie wynikało z nacisków Paryża. Premier Aristide Briand po wybuchu powstania wysłał depeszę do ambasadora w Warszawie, polecając, by ten zakazał rządowi polskiemu angażować się w to, jak napisał, „kompletne szaleństwo”. Ale francuscy wojskowi niekoniecznie podzielali opinię swego premiera. Tuż przed wybuchem powstania z Górnego Śląska wyjeżdża dowódca wojsk alianckich w regionie Henri Le Rond. W kolejnych tygodniach jego nieobecność sparaliżuje działania aliantów na Górnym Śląsku. Wyjeżdża, choć premier Briand kazał mu zostać.

Dlaczego wyjechał?

Podejrzewam, że podjął tę decyzję po którejś z kolei rozmowie z Korfantym. Dogadali się, że powstanie wybuchnie, a Le Rond – nie mogąc oficjalnie poprzeć Polaków – wolał wyjechać. Wobec braku poparcia Paryża i Warszawy Korfanty bierze odpowiedzialność na siebie i decyduje o rozpoczęciu walki. Gdyby się ugiął, powstanie by nie wybuchło.

I co by się stało? Dostalibyśmy skrawki regionu, co zapowiadali alianci?

Dostalibyśmy powiaty pszczyński i rybnicki, może też lubliniecki. Rola Korfantego w tym momencie była ogromna. Gdy powstanie wybuchło, Warszawa nie mogła się wycofać, powodzenie akcji zbrojnej na Górnym Śląsku zależało od wsparcia Warszawy, Wojsko Polskie uruchomiło pomoc dla powstańców. Po kilku dniach, gdy zajęto znaczne tereny, Korfanty uznał – wzorem drugiego powstania – że cele osiągnięto, i wezwał do zakończenia powstania i strajku generalnego. Zakładał, że wystarczy czekać, aż alianci uznają jego zdobycze. Na froncie padło więc: „Chopcy, powstanie skończone, idymy do dom”. Nikt nie przypuszczał, że będzie trwać jeszcze półtora miesiąca, i że będą to krwawe walki. „Chopcy” zresztą częściowo szli „do dom”, a dowódcy ich ściągali z powrotem.

Gdzie zapadały decyzje w sprawie Górnego Śląska, kto miał największy wpływ na bieg wypadków?

Alianci uzgodnili plebiscyt, a Polska i Niemcy musiały zdecydować, czy to zaakceptują, czy też sięgną po inne środki. Formalnie obie strony zaakceptowały plebiscyt, ale Polska nie wykluczała także akcji zbrojnej, jako środka politycznego nacisku

Mówiliśmy wcześniej o szantażu – może więc mocarstwa dzielą, ale zaszantażowane przez Warszawę?

Rozstrzygnięcie jest oczywiście na korzyść Polski. Alianci zrozumieli, że Berlin i Warszawa nie są w stanie się porozumieć. Więc powrócono do rozmów – które mogłyby się odbyć już na konferencji pokojowej w 1919 r. – pozostawiając właściwie na boku wyniki plebiscytu. Wszystkie górnośląskie miasta głosowały za Niemcami, a jednak koniec końców część z nich w górnośląskim okręgu przemysłowym przyznano Polsce.

Wygląda na to, że do listy naszych wojen o granice z lat 1918-21 powinniśmy dopisać tę z Niemcami o Górny Śląsk. Jak długo trwała?

Niewypowiedziana, ale jak najbardziej realna wojna polsko-niemiecka o ten region toczyła się z przerwami od lata 1919 r. do 5 lipca 1921 r., kiedy zawarto rozejm kończący trzecie powstanie. Oficjalne włączenie przyznanej Polsce części Górnego Śląska nastąpiło – już na drodze pokojowej – w czerwcu-lipcu 1922 r., przebieg nowej granicy nabrał zaś mocy prawnej 15 lipca 1922 r. ©

PROF. RYSZARD KACZMAREK (ur. 1959) jest wykładowcą Uniwersytetu Śląskiego. Badacz dziejów Górnego Śląska, autor wielu książek, m.in. „Polacy w armii kajzera”, „Górny Śląsk podczas II wojny światowej”, „Polacy w Wehrmachcie”. Ostatnio wydał „Powstania śląskie 1919-1920-1921. Nieznana wojna polsko-niemiecka”. 05.08.2019