Wydanie/Ausgabe 131/04.04.2024

Powoli schodzi III fala pandemii, która nadal ma olbrzymi wpływ na jakość naszego życia. Poraża wysoka liczba zgonów. Zniechęcenie utrudnieniami ze strony służby zdrowia powoduje, że coraz mniej ludzi się leczy. Trwa akcja szczepień, którą kierują historycy i ekonomiści – premier Morawiecki i ministrowie Dworczyk i Niedzielski. Brakuje im w tej materii wiedzy, więc ograniczają się głównie do lansowania swoich postaci, a to powoduje, że Polacy coraz sceptyczniej podchodzą do programu szczepień. Rodzi się obawa, że może się on okazać mało skuteczny. W gospodarce odnotowujemy rekordowy wzrost zadłużenia i rekordowy deficyt. Coraz wyraźniej odczuwamy wzrost kosztów utrzymania i znikanie naszych oszczędności, to też żadna propaganda nie jest w stanie zmienić naszych pogarszających się nastrojów. Władza gnije, nie szanuje praw zapisanych w Konstytucji i Ustawach. Kugluje nimi, nie szanując swojej, ani naszej godności. Używa obelg i pomówień wobec opozycji; bezustannie lepiej traktuje swoich. Jednak obecnie zmiana władzy nie poprawi istotnie sytuacji, bo wśród opozycji również nie widać polityków z charyzmą, zdolnych wyciągnąć nas z otchłani chaosu.

Warcholska demokratura Nieporządek w życiu społeczno – politycznym i brak społeczeństwa obywatelskiego widać na każdym kroku. Nawet śmierć wywołuje spory dysonans. Codziennie umiera kilkaset ludzi, a w skali roku pandemia zabrała już kilkadziesiąt tysięcy istnień. Tak państwo jak i Kościół wykazują jakąś niezrozumiałą znieczulicę w kwestii czczenia ich pamięci. W tym samym czasie, państwo co miesiąc namolnie organizuje kolejne miesięcznice poświęcone pamięci 96. osób, które zginęły w wypadku lotniczym pod Smoleńskiem, próbując przy okazji przekonać nas, że zamordowali ich Rosjanie.

Wiele wskazuje jednak na to, że ich śmierć była wynikiem panującego wśród rządzących „widzi mi się”, kończącego się tym, iż „jakoś to będzie”. Nie będzie, dopóty nie wprowadzimy demokratycznych rządów. Trudno jednak zorganizować bezpośrednie rządy ludu.

Udało się to jedynie w Szwajcarii, gdzie obywatele decydują w głosowaniach o większości dotyczących ich spraw. We wszystkich pozostałych demokracjach, rządzą przedstawiciele wybrani przez lud. Czasem owi wybrańcy okazują się tak beznadziejni, że oddają swoje prerogatywy samozwańczym dyktatorom. Wtedy też zaczyna się dyktatura demokratycznie wybranej większości, zwana demokraturą i z nią mamy do czynienia w Polsce.

Niby mamy Premiera, ale rządzi Prezes. Struktura państwa pozostała taka sama. Sądy, trybunały, instytucje państwa oraz media mają te same szyldy i formalne kompetencje. Wymieniono tylko kadry, gdyż Prezes doskonale zna slogan ukuty przez Lenina i przejęty później przez Stalina, że „kadry decydują o wszystkim”.

Część nowej kadry przyjęła tradycje wielowiekowego polskiego warcholstwa, co nie dziwi, bo ono zawsze przybierało na sile w okresie rozprzęgania się państwowości. W demokraturze obywatele są w mniejszości, inaczej nie trwałaby ona dłużej, niż jedną kadencję. Część ludu, w zamian za ochłapy popiera demokraturę, a jeśli powszechnie wyznawana wiara dołącza jej swoje poparcie, to może ona trwać dziesiątki lat i żadne łamanie przez nią zasad demokracji tego nie zmieni.

Partyjni geszefciarze Żadna rewolucja władzy nie zagraża, bo te zwykle wybuchają z powodu braku chleba, rzadko z powodu łamania demokracji. Mimo to, żyjemy w państwie, w którym władza w ostatnich latach coraz bardziej chowa się przed obywatelami na Zapłociu – tytułowym śląskim Zolplociu.

Zapłocie należy formalnie do wioski, podobnie jak Polska do UE, ale uważa się za inne, lepsze, wymagające specjalnej ochrony przed pospólstwem. Na co dzień widzimy jak instytucje państwa – Sąd Najwyższy, Trybunał Konstytucyjny, Parlament, do tego Plac Piłsudskiego z racji znajdujących się tam „schodów Jarosława”, a także prywatna chałupa Prezesa, są nadzwyczajnie zabezpieczane.

Oprócz stałych ogrodzeń, te obiekty zabezpiecza się stalowymi opłotkami, przetykanymi i wzmacnianymi częstokroć setkami policjantów w pełnym rynsztunku bojowym oraz snajperami. Poprzednicy policjantów – milicjanci, byli przeważnie tytułowani władzą i jak teraz widzimy, nie było w tym przesady.

To miano w ogóle nie przystoi obecnym „stróżom prawa”, potrafiącym wobec kobiet używać gazu, bić je pałami i ciorać po ziemi babcię Kasię jak worek kartofli tak, że jej buty z nóg pospadały, a później postawić ją przed Sądem w trybie 24. godzinnym, jak pospolitego kibola.

Nie sądzimy, aby za tak naganne zachowania należały im się państwowe emerytury. Kiedy się zastanawialiśmy, kim są ludzie którzy na to pozwalają, olśnił nas swoją wypowiedzią o Niemcach  w Polskim Radiu 24, Witold Waszczykowski, mówiąc: „Nie ma tam mężów stanu, są geszefciarze”.

Ta wypowiedź trafnie odzwierciedla poczynania naszych partyjnych bosów, zajmujących się  na Zapłociu, stricte partyjnym geszefciarstwem. Takie bowiem znamiona ma układanie się Ziobry, Gowina i Kaczyńskiego, a także Morawieckiego z liderami Lewicy. Próbuje nam się wmówić, iż czynią to dla naszego dobra. Zauważyliśmy jednak, że obecny partyjny bełkot jest gorszy niż ten w latach 80-tych. W czasie gdy rządziła „komuna”, władza była bardziej odpowiedzialna, bardziej szanowano ludzi do których kierowano propagandę.

Karły dobrej zmiany Obecna władza ma niezawodny przepis na dalsze trwanie. Należy po prostu wrócić do przeszłości, bo wtedy było dobrze. Byliśmy młodzi, świeciło słońce, naród był wielki i zawsze ratował Europę przed inwazją złych mocy. Potrzebna jest powtórka pięknych opowieści, aby znów było dobrze. Chociaż odwrócenie biegu czasu jest tak samo możliwe, jak zawrócenie kijem Wisły, to władza próbuje to czynić.

Tak więc PiS konsekwentnie realizuje swoją wizję polityki historycznej. Koszty się nie liczą i tak Instytut Pamięci Narodowej, zajmujący się także zakłamywaniem polskiej historii kosztuje polski budżet trzy razy więcej niż Polska Akademia Nauk. Minister Edukacji i Nauki chce wzmocnić religię w polskiej oświacie i rozwinąć biblistykę.

Wicepremier Gliński oddelegował do Rady Muzeum Auschwitz byłą premier Beatę Szydło, co wzbudziło zgorszenie pozostałych członków Rady. Czterech złożyło rezygnację, Protestuje Towarzystwo Przyjaźni Polska – Izrael. Wybór byłej Premier tłumaczy, że po pierwsze ma blisko. Przypomina to nam anegdotę historyczną o Napoleonie, który odpowiedział tłumaczącemu się burmistrzowi, że to pierwsze wystarczy. Nad Wisłą dziwni ludzie z niewielkim dorobkiem robią niezwykłe kariery, również w polityce. Niegdyś karły na dworach ólewskich pełniły rolę błaznów, udzielających władcom mądrych i niezależnych porad. Dzisiaj błazeńskie talenty objawiają się, ku naszemu zgorszeniu, w polskim życiu publicznym. Obecnie obawiamy się, że Trybunał Przyłębskiej, sterowany przez Prezesa rozpoczyna Polexit. Zasiadający w nim „ kwiat” polskich konstytucjonalistów Krystyna Pawlowicz, rozpoczął właśnie debatę w sprawie uznawania postanowień Trybunału Sprawiedliwości Unii Europejskiej.  Nasze rozważania pozwalamy sobie zakończyć z koronawirusowego Zoplocia życzliwą śląską uwagą – „Patrzcie tam jako”.