Wydanie/Ausgabe 131/04.04.2024

Za nami kolejna agresywna bitwa pomiędzy politykami „dobrej zmiany” i politykami „totalnej opozycji”. Wzajemne ubliżanie trwało do dnia wyborów i nie ma widoków, aby w najbliższej przyszłości ustało. Wybory, zgodnie z przewidywaniami wygrała partia, która obiecała ludowi najwięcej „chleba i igrzysk ”oraz zadeklarowała, że będzie stała na straży wartości chrześcijańskich, szczególnie tych mających związek z dobrem polskich rodzin. Prawdziwie polskie rodziny wspomogły wybraną partię modlitwą i postem. Wybrana partia zaś, zwiększyła podaż „chleba”, składając ofertę wielu dodatkowych Plusów, a swoje media, szczególnie TVP1 i TVP Info, zamieniła w „igrzysko”, dopasowując je do gustu ludu. I tak, jedni widzą kraj dobrobytem płynący, a drudzy, aferami stojący. Widzą też, że instytucjami państwa, z drugiego szeregu kieruje władca marionetek.

W Ameryce, telewizja potrafi przerwać przemówienie prezydenta Trumpa, kiedy nie mówi prawdy. W Polsce każdy funkcjonariusz rządowy może wykorzystywać media do uprawiania kłamliwej propagandy, a zatrudniony w nich partyjny kolektyw, te kłamstwa uwiarygadnia. Zbyt wielu rodaków nie nauczyło się dotąd odróżniać prawdy od fałszu, co ułatwiło misję wyborczą rządowym mediom. Do wyników wyborów odniesiemy się w późniejszych publikacjach. Teraz postanowiliśmy się zająć głównie wynikami wyborczymi „Mniejszości Niemieckiej”, z którą czujemy się związani. Z zadowoleniem przyjmujemy zwiększenie liczby głosów oddanych na MN w kolejnych wyborach. Są to głosy ludzi młodych i tych, którzy powrócili z zagranicy.

Kryzys przywództwa

W dotychczasowych publikacjach podkreślaliśmy, że jesienne wybory parlamentarne odbędą się w wojennym klimacie. Już w maju, po wyborach do PE, prosiliśmy MN o zmobilizowanie swoich członków do udziału w jesiennych wyborach parlamentarnych. Podkreślaliśmy, iż niska frekwencja dyskredytuje nas moralnie i politycznie. Zwracaliśmy uwagę, że TSKN zamiast przywództwa, ma spijające sobie z dzióbków, towarzystwo wzajemnej adoracji, które nie radzi sobie z kierowaniem organizacją, mimo dostatku wszelkich atutów. Prosiliśmy, aby nie wystawiać kandydatów do Senatu, bo nie mamy szans na mandat, a tylko wejdziemy w kolizję z wojującymi ze sobą plemionami Polaków. Uzasadnialiśmy potrzebę powierzenia roli lidera listy do Sejmu Rafałowi Bartkowi, przewodniczącemu TSKN. Okazało się, że nasze spostrzeżenia i rady głosimy głównie „sobie i muzom”, co nas zresztą nie dziwi. Mniejszość Niemiecka swoją kampanię wyborczą rozpoczęła od pryncypialnego oświadczenia iż ich kandydaci są najlepsi z najlepszych, co powinno im zapewnić dwa mandaty w Senacie i dwa w Sejmie. Okazało się, że dwa plus dwa, to nie cztery, a jeden, czyli konceptu starczyło na to, „aby było, tak jak było”. I nie mogło być inaczej, skoro listę kandydatów zamiast szefa MN, otwierał jeden z jej beneficjentów, a sami kandydaci, poza może pięcioma osobami, nie byli powszechniej znani. W ogóle, to decyzja o kandydowaniu do Senatu i kształt listy wyborczej sprawia wrażenie, że jak mawia klasyk, albo „inni szatani byli tam czynni”, albo po raz kolejny przewodniczącego TSKN, wyręczył nasz wujek dobra rada. Niezbyt mądre było też kolejne oświadczenie komitetu wyborczego MN, że Mniejszość nie ma centrali w Warszawie, ani w Berlinie, tylko w naszych domach , bo to świadczy, że tak centrali, jak i przywództwa MN w ogóle nie posiada. Ma tylko siedzibę. Wypada jeszcze wspomnieć hasło wyborcze – „Opolskie! Ma znaczenie”. Do dziś nie rozumiemy, jakie i dla kogo? Wybory pokazały, że także liderów MN trapi polityczny „ Inzucht” – są skupieni na sobie i zamknięci w sobie – a pozostawieni samym sobie, członkowie mniejszości asymilują się i coraz częściej przyjmują polskie wzorce kulturowe.

Asymilacja kulturowa.

Członkowie MN zapatrzeni w swoich liderów, również doszli, podobnie jak ich otoczenie do wniosku, że lepiej mieć niż być. Widzą, co jest prawdą, że w czasie rządów PiS żyje im się lepiej, niż za poprzedniej władzy. Mimo, że są często obrażani i pomawiani przez przedstawicieli rządzącej partii, to najczęściej na nią oddawali swoje głosy. W ich mniemaniu, nie było to dyshonorem, tym bardziej kiedy MN poza szkółkami piłkarskimi niewiele ma im do zaoferowania. Praca i studia w Niemczech są dostępne dla każdego. Namawiając osobę z niemieckim rodowodem do głosowania na swoich, spotkaliśmy się z odpowiedzią z gatunku ponurej groteski – „Będę głosować na tego PiSa, bo nie ma na kogo”. Nie ma na kogo? Może i Ślązacy chcieliby głosować na swoich, co pokazały wyniki Rafała Bartka i Romana Kolka w wyborach do Senatu, jednak nie ma komu nimi skutecznie pokierować. Receptą na odnowę miała być zmiana pokoleniowa w Towarzystwie. Jak dotąd jest ona niewystarczająca. Recepty mają to do siebie, że zwykle jest ich dużo, ale nie wszystkie są skuteczne. Psuć łatwo, nawet bez recepty. Wystarczy obrać zły kierunek zmian i ruszyć. Wydarzenia nabierają takiego rozpędu i energii, jak kula śnieżna spadająca z góry. Spada się szybko, wrócić ciężko, albo się w ogóle nie da. Tracimy swój cel istnienia, a jest nim nasza historyczna tożsamość, język i kultura. Ją trzeba przywracać i zaszczepiać młodemu pokoleniu. W tym względzie nie można liczyć na pisowską szkołę. Na Śląsku się o tym nie mówi, ale trzeba się zgodzić z opiniami małopolskich publicystów, którzy głoszą że szkoły obecnie promują postawy bierne, wychowują człowieka, który nie ma własnych opinii i nie stawia oporu. Mówią, że podstawy do polskiego i historii są polskocentryczne. Krakowski socjolog – dr Maciej Gdula, podręcznik swojej córki do historii nazwał „straszliwą nacjonalistyczną bajką”. Mniejszości droga ku zatraceniu, to przede wszystkim utrata języka i tożsamości, po części z winy edukacji, z czym nie umiemy się pogodzić.

Vae victis

Mniejszość może się integrować, odnaleźć się w polskim społeczeństwie i normalnie funkcjonować, ale nie wolno nam stracić swojego systemu wartości i cech swojej kultury. Zbójeckim prawem zwycięzców jest podział łupów i wykorzystanie niewolników. Vae victis. Pokonany musi przyjąć wszelkie warunki stawiane przez zwycięzcę. Obawiamy się, że podstawowe interesy Mniejszości wejdą w skład łupów. Wiceminister spraw zagranicznych już sugeruje, że działacze MN powinni lobować w Niemczech za tamtejszą Polonią. Stwierdził, że „MN powinno zależeć na tym, by mniejszość polska w Niemczech otrzymała podobne prawa i przywileje”. Prezes jasno stwierdził, że będzie tyle praw dla MN, ile praw mają Polacy w Niemczech. Niestety ze strony MN zabrakło stosownej odpowiedzi, chociażby przypominającej przyjęte przez Polskę regulacje międzynarodowe oraz zapisy polskiej ustawy o mniejszościach narodowych. Panuje głuche milczenie wobec akcji ograniczania dostępu do języka niemieckiego w szkołach i zwiększaniu aktywności władz oświatowych, na rzecz języka angielskiego. Nie zwraca się uwagi na to, że po Brexicie znacząco wzrośnie ranga języka niemieckiego, szczególnie w Polsce, z uwagi na rosnące powiązania gospodarcze z Niemcami. Działa ciągle żywy w Opolu, duch walki z germanizacją. Takie mamy czasy, gdy słabnie demokracja i narasta nacjonalizm, przeciwny mniejszościom. MN wyborów nie wykorzystała do poprawienia swojej sytuacji. Nowy, stary poseł zapewne będzie działał tak, jak dotychczas. A była duża szansa na dwa mandaty. Wystarczyło zrezygnować z bezsensownej kampanii wyborczej do Senatu i po wprowadzeniu na listę do Sejmu Rafała Bartka i Romana Kolka, całą energię skierować na promowanie tej listy. Należało spróbować, szkoda straconej szansy. Czas najwyższy, aby podjąć dogłębną dyskusję, jak ustabilizować i zabezpieczyć istnienie mniejszości niemieckiej, żyjącej od wieków na swojej opolskiej ziemi. Do jej zainicjowania namawiamy przewodniczącego TSKN, Rafała Bartka.