Wydanie/Ausgabe 133/16.09.2024

Pytanie, czy Joseph von Eichendorff znał język polski, czy się nim posługiwał i jaki miał do niego stosunek, nieustannie budzi żywe zainteresowanie zarówno badaczy jak i publicystów. Niektórzy przedstawiają nawet pogląd, że Joseph von Eichendorff „znał dobrze język polski tak jak jego rodzice i dziadowie”. Zdanie to spotykamy w pracy publicysty Ryszarda Kincela (1933‒2004), wielce zasłużonego polskiego prozaika, publicysty i tłumacza[1]. Taką samą myśl zawarł Franciszek Marek w swojej pracy Polskie reminiscencje w życiu i twórczości Eichendorffa[2]: „Młody Józef (sic!) Eichendorff i jego brat Wilhelm dobrze władali polskim językiem ich ziemi rodzinnej”. W innym miejscu F. Marek pisze, że [Eichendorff] „wyrósł w środowisku polskim”[3].

Jak słusznie zauważył Gerhard Kosellek[4], polscy badacze i publicyści powtarzali opinie niemieckich autorów, dopuściwszy się niejako „językowej manipulacji” polegającej na usunięciu ze zdań uczonych niemieckich wyrażeń „ograniczających”: „prawdopodobnie”, „być może”. Wspomniany profesor germanistyki Gerhard Kosellek w swoim studium Joseph von Eichendorffs sprachliche und literarische Bezüge zu Polen (Językowe i literackie odniesienia do Polski) udowodnił, że o dobrej znajomości języka polskiego u Eichendorffa nie może być mowy[5]. I można byłoby uznać, że tym samym problem został wyjaśniony; jednakże pozostaje jeszcze jedna rzecz do dogłębnego rozważenia: jak się ma sprawa z językiem górnośląskich ziomków poety, który poeta w czasach dzieciństwa i młodości wokół siebie słyszał?

Zagadnieniom tym poświęcił uwagę żyjący w Niemczech slawista Herbert Matuschek, językoznawca pochodzący z zachodniej części Górnego Śląska. Po uzyskaniu stopnia doktora w zakresie slawistyki, pracował w latach 1977‒1979 jako asystent w Seminarium Slawistycznym na Uniwersytecie w Hamburgu. W latach 1979‒1980 był pracownikiem naukowym Mainzer Modell, przy jego współudziale przekształconego następnie w szeroko znane Mainzer Polonicum, następnie jako wykładowca na Instytucie Slawistyki przy Uniwersytecie Jana Gutenberga w Moguncji, gdzie pracował do emerytury. Jego działalność dydaktyczna była poświęcona filologii polskiej, natomiast w zainteresowaniach badawczych koncentrował się na stosunkach językowych na Górnym Śląsku oraz badaniach regionalnych. 

W jego bogatym dorobku naukowym znajduje się m. in. niedawno opublikowane (w roku 2021) dwuczłonowe studium, wyjątkowo ważne dla badań śląskoznawczych, w którym prezentuje wyniki swoich przełomowych badań w zakresie wspomnianej problematyki: pierwsza część studium poświęcona jest górnośląskiemu pejzażowi językowemu za czasów młodego Eichendorffa [6], a druga pt. Das Slawoschlesische. Von den Eigenheiten einer kleinen Slawine[7] (Śląszczyzna. O właściwościach małego języka słowiańskiego, Selbstverlag, Mainz 2021), językowi górnośląskiemu, któremu autor przydał następującą nazwę: Slawoschlesisch, czyli język słowiańskośląski.

Ponieważ wyniki badań H. Matuschka mają poważne znaczenie dla badań śląskoznawczych, warto je przedstawić polskiemu czytelnikowi; niniejsze skrótowe omówienie jest więc pomyślane jako prezentacja wyników badań H. Matuschka dla zainteresowanych twórczością i życiem Eichendorffa, a nie będących językoznawcami. Specjalistów odsyłamy do „Rocznika Łubowickiego” tom XX (rok 2022), w którym znajdą publikację dr Herberta Matuschka, stanowiącą przedruk, za zgodą autora, pierwszej części jego pracy, a przede wszystkim odsyłamy do jego wymienionych wyżej prac.

Myśląc o Eichendorffie, poecie urodzonym i wychowanym w środowisku górnośląskim, dotykamy zawsze sprawy językowej: jaki był język używany przez ludność Łubowic i całej szerokiej okolicy w czasie, kiedy poeta tam żył? W niemieckiej literaturze przedmiotu język ten określano jako „oberschlesisches Polnisch”, czyli „górnośląska polszczyzna”, a ludność  najczęściej jako „polnische Oberschlesier“/„polscy Górnoślązacy”. Polscy uczeni natomiast, jeszcze do niedawna, narzecze to uważali za „gwarę” języka polskiego, a Górnoślązaków za Polaków.

Natomiast H. Matuschek stoi na stanowisku, że stosowanie powyższych określeń jest pod względem historycznojęzykowym i w ogóle historycznym nieuprawnione, ponieważ opierają się one na sięgającej średniowiecza tradycji w nazywaniu słowiańskich mieszkańców Śląska przez Niemców oraz na tendencyjnych interpretacjach ze strony polskich naukowców. Przyporządkowanie języka używanego przez rdzenną ludność Górnego Śląska, czyli słowiańskośląskiego, do języka polskiego jako jego dialekt  jest jego zdaniem co najmniej dyskusyjne[8]:

 Współczesny dialekt górnośląski stanowi bowiem continuum średniowiecznego dialektu słowiańskiego lechickiej gałęzi rodziny języków zachodniosłowiańskich. Jest on niewątpliwie spokrewniony z obecnymi od XVI wieku dialektami składowymi standardowego języka polskiego pod względem budowy fonetycznej i morfologicznej; wykazuje również wyraźne podobieństwa z tymi dialektami. Zatem, twierdzi autor, można mówić o wspólnych korzeniach, co jednakże wcale nie uzasadnia zapoczątkowanej w XIX wieku i niewątpliwie umotywowanej politycznie (w celu dochodzenia roszczeń terytorialnych do Górnego Śląska) tezy, że dialekt słowiański używany na Śląsku jest dialektem języka polskiego (Matuschek, s. 61‒62).

Z całą pewnością, akcentuje autor, jest to dialekt słowiański, jednakże uznanie go za „polski” jest w każdym razie do podważenia (Matuschek, s. 63). Warto też zwrócić uwagę na określenia języka górnośląskiego w innych kręgach kulturowych: w języku angielskich określa się go jako Silesian language, Czesi natomiast stosują określenie slezština i definiują go następująco: „śląski jest językiem zachodniosłowiańskim zbliżonym do języka polskiego, czeskiego, słowackiego, serbołużyckiego, czyli językiem słowiańskim i indoeuropejskim”.

Śląszczyzna, dzisiejszy słowiański język śląski, podkreśla H. Matuschek, rozwinął się poza granicami Polski, ściślej, poza polską ”historycznie i politycznie określoną wspólnotą językową” (Matuschek, s. 63). Te względy nie pozwalają na uznanie go za część języka polskiego. Śląski język słowiański nie brał udziału w kształtowaniu się polskiego języka standardowego i przez wiele wieków nie wchodził z nim w znaczące interakcje. Wpływ na śląszczyznę miała natomiast bliskość języka niemieckiego. W toku rozwoju politycznego, społecznego, gospodarczego, technicznego i kulturowego w Europie język śląski z niemieckiego czerpał słownictwo niezbędne do komunikacji. Autor zauważa, że dotyczyło to również tzw. kalek językowych, składni, sposobu wypowiedzi i myślenia; są to zagadnienia, którym dotąd nauka nie poświęciła zbyt wiele uwagi, a wymagają one gruntownego zbadania (Matuschek, s. 64).

Na pytanie, jak zatem wyjaśnić fakt, że co najmniej do roku 1945 Górnoślązacy używali takich sformułowań: rzóndzić po polsku, lub goudać po polsku, nasz językoznawca wyjaśnia (s. 65):

jest to tylko pozorna sprzeczność. W tym zwrocie prawdopodobnie zachował się relikt semantyczny z wczesnego okresu, kiedy to w dialektach słowiańskich słowo „polski” był przymiotnikiem odrzeczownikowym od „pole” i był synonimem przymiotnika „polny”. Takie znaczenie ma ten przymiotnik w języku staroczeskim i staroruskim. Dla przykładu autor podaje za słownikiem staroczeskim[9]: „plání, volné přírody: kráſnost polska”, co znaczy: równiny, szeroki krajobraz: polskie piękno, oczywiście w znaczeniu: ‘sielskie, wiejskie’. Także słownik języka staroruskiego podaje takie same znaczenie[10]: pol’skyj: 1. polevoj, 2. nachodjaščijsja na ravninjĕ, 3. derevenskij, sel’skij (pol’skij čelovek = rusti­cus). Przykład mamy także w Biblii królowej Zofii z 1455 r. czytamy: Gdyż Bóg udziałał niebo i ziemię, i wszelką chroślinę polską[11].

  1. Matuschek podaje także dalsze przykłady, spotykamy je w określeniach roślin, gdzie przymiotnik ‘polski’ konkuruje z ‘polny’ (znacząc to samo!): ‘polski czosnek = polny czosnek’; ‘szafran polski’, który ma też inne określenie: ‘szafran swoyski’. Z powyższego wynika, że pod względem historycznoliterackim przymiotnik odrzeczownikowy „polski” w dawnej słowiańszczyźnie miał dwa różne znaczenia: po pierwsze jako dotyczący pola, w szerszym znaczeniu: ‘swojski’, ‘sielski’, ‘chłopski’, a po drugie oznaczało Polaków, ich język i kraj (s. 65).

W związku z powyższym przytoczone wyżej zwroty ‘rzóndzić po polsku’, ‘goudać po polsku’  mogą być równoznacznie z ‘goudać po naszymu’, ‘rzóndzić po naszymu’. W taki sposób przysłówek ‘po polsku’ rozumie większość Górnoślązaków; także w przeszłości nie miał on nic wspólnego z polską świadomością narodową (Matuschek, s. 67).

Jak się zatem miały stosunki językowe na Górnym Śląsku w czasach Eichendorffa?

Herbert Matuschek podkreśla, że we wschodniej części Górnego Śląska słowiańska ludność wiejska w czasach Eichendorffa posługiwała się owym słowiańskośląskim dialektem i to był jej jedyny język. W tym czasie, według H. Matuschka, nie można jeszcze mówić o bilingualizmie. Natomiast szlachta, duchowieństwo i osoby wykształcone w bezpośrednim kontakcie z ludnością wiejską były zmuszone posługiwać się ich mową, zatem ta warstwa, podobnie jak mieszczaństwo w górnośląskich miastach, była dwujęzyczna. Istniała na Górnym Śląsku również warstwa wiejskiej szlachty polskiego pochodzenia, która posługiwała się polskim językiem standardowym. W tym względzie Górny Śląsk był zakorzeniony w tradycji wielojęzycznej monarchii austriackiej; stan ten trwał, mimo że od aneksji Śląska przez Prusy upłynęło już pół wieku.

Z całą pewnością kontakty szlachty z ludem w mowie słowiańskośląskiej odbywały się w tylko w koniecznych wypadkach, a to ze względu na różnice stanowe: język słowiańskośląski był językiem prostego ludu. Nie ulega natomiast wątpliwości, że co najmniej część duchowieństwa starała się kultywować polski język standardowy; nie zawsze kończyło się to powodzeniem. Dobrym dowodem tej inklinacji jest akt ślubu rodziców Eichenforffa zapisany w księgach metrykalnych: świadczy on dowodnie, że osoba go pisząca posługiwała się na co dzień mową słowiańskośląską, jednakże pragnęła akt zapisać w polskim języku standardowym, stąd dokument ten zawiera sporo leksykalnych i fonetycznych osobliwości.

Język, którym posługiwał się Eichendorff, był niewątpliwie standardowym językiem niemieckim (Matuschek, s. 86). W tym języku został wychowany i pobierał nauki u swoich domowych nauczycieli, stawiających wysokie wymagania. Natomiast, jak zauważa H. Matuschek, w rodzinie i w kręgu znajomych z warstwy szlacheckiej używano potocznego języka niemiecko-górnośląskiego, będącego językiem etnicznych niemieckich Górnoślązaków, stanowiących ówczesną elitę społeczną, a także zgermanizowanej części górnośląskiego ziemiaństwa i mieszczaństwa pochodzenia słowiańskiego. Język ten był pod wieloma względami naznaczony wpływami słowiańskimi i uznać można za prawdopodobne, że Eichendorff we wczesnych latach posługiwał się tym właśnie potocznym językiem niemieckim.

Ważną informację znajdujemy w biografii poety napisanej przez jego syna, Hermanna von Eichendorffa. Zapisał on, że jego ojciec „od najwcześniejszego dzieciństwa” znał tzw. „język polski” Górnoślązaków. Herbert Matuschek wyjaśnia sprawę następująco (S. 86):

Mówi się nawet, że był to jego „drugi język ojczysty”. Zwykle jednak pomija się fakt, że pomiędzy tym „drugim językiem ojczystym”, który był celowo przeceniany przez niektórych, a rzeczywistym niemieckim językiem ojczystym Eichendorffa istniała ekstremalnie wielka dysproporcja w potencjale komunikacyjnym. „Drugim językiem ojczystym” poety był prosty słowiański dialekt części ówczesnej ludności wiejskiej Górnego Śląska, ograniczony do potrzeb życia codziennego i charakteryzujący się w sumie bardzo niskim poziomem wykształcenia użytkowników – często towarzyszyła mu nieumiejętność pisania. Można przypuszczać, że używanie tego „drugiego języka ojczystego” ograniczało się głównie do komunikacji ze służbą, aczkolwiek wypowiecź Hermanna sugeruje, że znajomość tego dialektu przez Eichendorffa była przyzwoita.  

I tu dotykamy sedna sprawy: czy ów język, którym jako dziecko posługiwał się Eichendorff, był językiem polskim? Oddajmy znowu głos Herbertowi Matuschkowi (s. 88):

To prawda, że o „polskim” dialekcie Górnego Śląska już w czasach Eichendorffa pisano następująco: „Prawdopodobnie bardzo się różni od polskiego, bo wykształcony Polak rzadko rozumie polskiego Górnoślązaka”[12]. Wynikało to jednak nie tyle z „nadmiaru niemieckich słów”, co raczej z faktu, że słowiańszczyzna Śląska była zawsze swoistym, odrębnym językiem, który znacznie różnił się od języka Polaków. W tamtych czasach komunikacja między słowiańskojęzycznym Górnoślązakiem a wykształconym Polakiem posługującym się standardowym językiem polskim była z pewnością z wielu powodów utrudniona, ale nie zasadniczo niemożliwa.

Trudno ocenić kompetencje językowe Josepha von Eichendorffa w zakresie standardowego języka polskiego. Tym problemem zajął się już wcześniej wspomniany już prof. Gerhard Kosellek w swoim wyżej wspomnianym studium. Doszedł ten uczony do stwierdzenia, że „Die wenigen lakonischen Eintragungen sagen nichts über Eichendorffs Sprachgeläufigkeit aus” (Kilka lakonicznych wpisów nie mówi nic o biegłości językowej Eichenforffa)[13]. Standardowego języka polskiego uczył się poeta w gimnazjum we Wrocławiu, jednakże godzin było bardzo mało, a w dodatku jego nauczyciel o nazwisku Pelka także był Górnoślązakiem. Również Herbert Matuschek przedstawia pogląd, że [es] „lässt sich nicht beurteilen“ (nie można wydać osądu) (Matuschek, S. 87). Natomiast, jak wynika z badań H. Matuschka, język, jaki Eichendorff słyszał wokół siebie w Łubowicach i okolicy był językiem słowiańskośląskim, czyli górnośląskim i nie jest wykluczone, że w kontaktach z prostymi ludźmi, na ile to było potrzebne, w tym języku się do nich zwracał.

Warto zgłębić wartościowe, z niezwykłą akrybią filologiczną napisane studium dr Herberta Matuschka o krajobrazie językowym na Śląsku w czasach Josepha von Eichendorffa, a także część drugą ‒ o języku słowiańskośląskim, czyli naszym górnośląskim. Prace te są przykładem rzetelnej pracy badawczej, wolnej od wszelkich tendencyjnych interpretacji. Ich lektura dostarcza ogromnej satysfakcji intelektualnej.  

Niech mi wolno będzie to omówienie zakończyć skromną uwagą: Jeśli ktoś, kto uczył się języka polskiego, w dodatku jest obdarzony ogromnym potencjałem intelektualnym, a posiadał go poeta Eichendorff, i zapisując słowa: sabiesçie sabiesçe zamiast zabieżcie zabieżcie (od bież, czyli biec, biegnąć, gurki (poprawnie: górki), ostragura (razem! nie osobno, poprawnie: ostra góra), kischka zamiast kiszka, jadam zamiast jadę, ostranzine zamiast ostrężyny tzn. jeżyny popełnia tak poważne błędy, to chyba nie ma podstaw uważać, że znał język polski – według niektórych równie dobrze jak niemiecki. Dodać wypada, że przekazane w jego pamiętnikach (i tylko tam) rzekome wyrazy polskie w rzeczywistości okazują się silezjanizmami, natomiast polonizmy policzyć można na palcach jednej ręki, w tym jeden jedyny jest napisany poprawnie.

    [1] R. Kincel, Joseph von Eichendorff. Wielki poeta spod Raciborza, Katowice 1999, s. 15.

[2] F. Marek, Polskie reminiscencje w życiu i twórczości Eichendorffa, w: Joseph von Eichendorff – wybitny niemiecki poeta romantyczny z ziemi raciborskiej, red. Jerzy Pośpiech, Gliwice 1999, s. 69.

[3] F. Marek, Nieznane sąsiedztwo, Opole 1992, s. 60.

[4] G. Kosellek, Joseph von Eichendorffs sprachliche und literarische Bezüge zu Polen, „Euphorion. Zeitschrift für Literaturgeschichte” 106. Band. Heft 1. 2012, s. 97‒136).

[5] Tamże, s. 114.

[6] H. Matuschek, Der junge Eichendorff in der oberschlesischen Sprachlandschaft, Selbstverlag, Mainz 2021.

[7] Idem, Das Slawoschlesische. Von den Eigenheiten einer kleinen Slawine, Selbstverlag, Mainz 2021.

[8] Przekłady cytatów na język polski dokonane przez  jr.

[9] Staročeský slovník, t. V, Praha 1996 pod hasłem »polský«.

[10] I. I. Sreznevskij, Materialy dlja slovarja drevnerusskogo jazyka, Sankt-Petersburg 1893.

[11] Cytat za:  Chrestomatia staropolska, Ossolineum 1984, S. 62.

[12] [Anonym] Versuchte Darstellung des gewöhnlichen Zustandes des Polnisch-Oberschlesischen Landvolks, w: „Schlesische Provinziablätter“, Breslau 1791, S. 205-230, tu: S. 212.

[13] Kosellek, op. cit., s. 112.