Wydanie/Ausgabe 134/21.11.2024

 Kończy się zacięta, bezwzględna kampania wyborcza, w której PiS pod względem ilości i pokupności cudownych obietnic, wprost deklasuje swoich politycznych rywali. Opozycja znajduje się w trudnej sytuacji, bowiem musi przedstawić programy jeszcze lepsze, cudowniejsze i bardziej słuszne od rządowych. Przelicytowanie PiS-u w rozdawaniu pieniędzy jest jednak niezwykle trudne, a często niemożliwe, wobec faktu, że media są głównie w rękach tej partii. Sporo ludzi nad Wisłą bardziej wierzy w głoszone cuda, niż w mozolną pracę i edukację, więc PiS może być pewne skuteczności swojej kampanii, opartej na cudownym programie zbawienia Polski przez Jarosława Kaczyńskiego.

W dodatku po jego stronie stoi Kościół, w którym do dnia wyborów, tysiące wiernych, w sposób zorganizowany modli się i pości w intencji zwycięstwa partii wybranej, która jako jedyna potrafi zapewnić „Dobry czas dla Polski”. Widocznie istnieje potrzeba modlitwy, gdyż abp Marek Jędraszewski przestrzega, że przed Polską i Europą pojawiają się zagrożenia które mogą zachwiać polską tożsamością. Mówi, że znowu trzeba nam bronić Polski i Europy, iż nie należy liczyć na ludzki rozum, który się skompromitował, a wrócić do fundamentów prawdziwego humanizmu, który tworzą cztery słowa: Bóg, osoba ludzka, rodzina i naród. A skoro tak, to któż może być lepszym strażnikiem tych wartości, jak nie PiS.

 

Kampanijne wątki

W polskim Kościele i w partii wybranej larum grają, że kraj tonie w nieobyczajności. Trwa atak na polską rodzinę, której trzeba bronić przed biedą i ofensywą ideologiczną. Cóż, jesteśmy w większości ludźmi grzesznymi. Wolimy żyć po swojemu, a nie tak jak Bóg nakazuje. Na szczęście jest on miłosierny i potrafi nam to wybaczyć. On nas rozumie i nigdy nie zawiedzie. Nie musimy mu doradzać, on i tak postąpi słusznie. Jednak w zanoszonych do niego modłach nie zaszkodzi go prosić, aby tak jak niegdyś, wypędził dzisiaj ze świątyń przekupniów i faryzeuszy. Rządzących zaś natchnął chrześcijańską empatią, takoż przyzwoitością i roztropnością. Ofensywy ideologicznej – LGBT, gender, seksualizacji dzieci, pedofilii czy braku „ślubnego” - jakkolwiek i komukolwiek nie da się zatrzymać. Do tego potrzeba o wiele więcej czasu, niż czas kampanii wyborczej i autorytetów, a nie bełtających ludziom w głowach propagandystów.

Zaciekawił nas kolejny wątek pisowskiej kampanii wyborczej. Na stare lata doczekaliśmy się ogłoszenia przez tę partię oryginalnej „Polskiej drogi do dobrobytu” (230 str.). Najważniejsze, że wystarczy wybranym ludziom dać pieniądze i już będzie dobrobyt. Genialnie proste rozwiązanie. Pieniądze mają przedsiębiorcy, ale nie chcą ich dobrowolnie dać swoim pracownikom, bo są chciwi i nie mają ducha patriotycznego. Na szczęście, mamy demokratyczne państwo zarządzane przez wybraną partię, którą jednoosobowo rządzi światły Prezes. Może on bez czyjegokolwiek sprzeciwu wydać ukaz, że przedsiębiorcy muszą podnieść płacę minimalną do czterech tysięcy złotych. Skąd je wezmą, to ich sprawa. Ta cudowna podwyżka nie obejmie niestety urzędników, nauczycieli, służby zdrowia, a przede wszystkim emerytów, których poziom dochodów znajdzie się grubo poniżej poziomu płacy minimalnej. Ceny zaś, przy zwiększonej podaży pieniądza na rynku, wzrosną w sposób naturalny, co dodatkowo pogorszy sytuację emerytów. Na cudownej drodze do dobrobytu najbardziej skorzysta budżet państwa, który na opłacenie dobrobytu nie wyda ani złotówki, a zgarnie ich sporo, chociażby tylko poprzez wyższe podatki i składki ubezpieczeniowe.

Nowy socjalizm

Historia kołem się toczy. Właśnie wróciliśmy do socjalizmu, który wydawał się już być obalony przez „Solidarność”, a okazał się jak Lenin – wiecznie żywy. Nowy socjalizm różni się tym od starego, że jest narodowy, głęboko katolicki, pobożny i sprawiedliwy. Stary socjalizm był ponadnarodowy, czyli internacjonalistyczny, głęboko bezbożny, nieprawy i niesprawiedliwy. Mimo tych przeciwieństw, ze starego socjalizmu utrzymała się rola państwa, które znów zarządza gospodarką i spełnia życzenia obywateli przysługujące im na podstawie przyrodzonej godności. Wróciła złota dewiza starego socjalizmu: „Czy się stoi, czy się leży, dwa tysiące się należy”. Wkrótce cztery. Warto także zwrócić uwagę na to, iż w starym socjalizmie rządzący się bardziej szanowali. Co prawda, korzystali z różnych przywilejów, ale nie generowali takich afer, jak to ma miejsce dzisiaj. Nie było klimatu dla bogatych, pisiewiczowskich, „kryształowych” Marków czy Marianów. Państwo, tak jak dawniej, znów decyduje o wielu ludzkich sprawach, budowie mostów, obwodnic, remoncie ulic i o wielu innych, które samorządowe wspólnoty mogłyby załatwiać same. Obywatel nie musi myśleć, wystarczy że zagłosuje na PiS i wszystko będzie załatwione. Cudowny program wyborczy tej partii, budowy polskiego dobrobytu jest tak kompletny, że nie zostawia żadnego miejsca na propozycje opozycji. Opozycja staje się wyłącznie czynnikiem przeszkadzającym w realizacji jedynie słusznych programów i tak też jest przedstawiana w narodowych mediach. Polska nie tylko wstaje z kolan, a ludziom żyje się dostatniej. Polska staje się, w swoim wyobrażeniu, mocarstwem europejskim, prowadzącym nie tylko politykę regionalną, ale także kontynentalną i globalną. Dla budowy Międzymorza, trzeba nam ponownie wybrać PiS i modlić się o wybranie w Stanach Zjednoczonych prezydenta Donalda Trumpa, bo z bliskimi sąsiadami nie da się normalnie żyć.

Jednodniowy suweren

Przeżyliśmy wiele eksperymentów socjalistycznych. Wszystkie okazały się bardzo kosztowne. Na szczęście teraz ma być inaczej. Po pierwsze, „dobra zmiana” potrafi wszystko, po drugie, należy nam się zadośćuczynienie od Niemców. Dotychczasowe wyliczenia wskazują, że Polsce należy się około biliona euro odszkodowania. Marzenia o takich pieniądzach mogą zostać zrealizowane dzięki sile amerykańskiego sojusznika, przy użyciu znanych i wypróbowanych metod nacisku. Nawet kiedy w wyniku amerykańskiej ustawy 447 będziemy musieli podzielić się tymi pieniędzmi z Żydami, może nas czekać niebotyczny wzrost dobrobytu. Prezes obiecał, że dokładnie za 21 lat przegonimy Niemcy w poziomie życia. Zazdrościmy tym, którzy tego dożyją. Mamy problemy z prognozą pogody w 21. dniowym horyzoncie, a Prezes wie jaki będzie bieg wydarzeń w Europie w perspektywie 21 lat. Podziwiamy. Nie dziwimy się tym, którzy uwierzyli w darmowe cuda i radośnie oczekują dnia wyborów, aby móc zagłosować na partię uwielbianego Prezesa.

My nie chcemy powtórki historii, nawet w formie parodii. Wiek sprawia, że nie mamy złudzeń. Władza będzie spełniać oczekiwania ludu, póki naszych i pożyczonych pieniędzy wystarczy. Oczywiście nie wszystkie, ale na pewno te, które posłużą jej umocnieniu. Wkrótce zobaczymy kim jesteśmy jako społeczeństwo i naród, a także dokąd zmierzamy. Zadecydują o tym wybory, w których możemy wziąć udział świadomie lub nieświadomie, jeśli nie zechce się nam pójść do lokalu wyborczego. Chcemy zwrócić uwagę, że mamy ogromny problem z obywatelskością, cnotami obywatelskimi i z urzeczywistnianiem powinności publicznych. Święta rodzina musiała przejść dziesiątki kilometrów ciężkiej drogi z Nazaretu do Betlejem, aby uczestniczyć w spisie powszechnym – spełnić obywatelską powinność. Niektórym współczesnym rodzinom nie chce się, raz na kilka lat, przejść kilkuset metrów do lokalu wyborczego, bo są zbyt leniwe lub społecznie niedojrzałe. Niska frekwencja skutkuje wyborem przypadkowych rządów. Polski wyborca powinien w końcu zrozumieć, że tylko w jednym dniu, raz na kilka lat, jest suwerenem. Tylko w tym jedynym dniu może nagrodzić lub wymienić swoje „kryształowe” elity. Wszystkim inaczej myślącym, życzymy dobrego samopoczucia na cudownej drodze do polskiego dobrobytu. Pozdrawiamy i życzymy rozumnych wyborów.