Ryszard Kaczmarek, Alojzy Lysko i Zygmunt Woźniczka mówią o powstaniach śląskich. Jak na wydarzenia sprzed 100 lat spoglądają historycy i regionalista?
- Powstania śląskie były częścią kilku konfliktów granicznych, które miała Rzeczpospolita po pierwszej wojnie światowej - zwraca uwagę Kaczmarek. - Jej granica właściwie we wszystkich kierunkach, i na południu, i na wschodzie, i na zachodzie, budowała się z olbrzymimi trudnościami. Wynikało to z braku granic państwa polskiego przez ponad 100 lat. Nawet kiedy odwoływano się do traktatów rozbiorowych, a właściwie poddawano w wątpliwość samą istotę tych traktatów, nie wystarczało to, by precyzyjnie wykreślić te granice. Dla Górnego Śląska i powstań śląskich o tyle miało to znaczenie, że odwołanie się do traktatu rozbiorowego oznaczało, że Górny Śląsk byłby poza Rzeczpospolitą.
- A z drugiej strony, w programach co najmniej części partii politycznych, przede wszystkim Narodowej Demokracji, już na przełomie XIX i XX wieku istniało przekonanie, że Polska musi się odrodzić w granicach etnicznych - mówi Kaczmarek. - To oznaczało, że Górny Śląsk, a pewnie również i inne obszary, takie jak Mazury czy Śląsk Cieszyński, powinny się w tym odrodzonym państwie polskim znaleźć. Traktat pokojowy z Niemcami nie przyznał tych terytoriów Polsce, spowodował konieczność przeprowadzenia plebiscytu, a to z kolei oznaczało, że
Wracali z frontu żołnierze, dla których nie było pracy w kopalniach, bo gdy oni poszli walczyć, to w międzyczasie w ich miejsce przyjechali robotnicy z Zagłębia Dąbrowskiego czy z innych regionów. Poza tym to było również starcie kulturowe: mamy wtedy na Śląsku ludzi labilnych narodowo, którzy nie wiedzą, czy są Polakami, czy Niemcami, mamy też bardzo silnie wyartykułowane niechęci niemieckich elit wobec Polski, i mamy wreszcie polską nacjonalistyczną działalność wymierzoną przeciwko Niemcom - wylicza Woźniczka. Polska musiała się zaangażować w walkę o te granice.
Wojna, ale jaka?
Ryszard Kaczmarek, Alojzy Lysko i Zygmunt Woźniczka mówią o powstaniach śląskich. Jak na wydarzenia sprzed 100 lat spoglądają historycy i regionalista?
- Mam dużą rezerwę do historyków, którzy piszą o powstaniach śląskich - mówi Lysko.- Ale ciągle ukazują się nowe opracowania, no i z każdego z nich dowiaduje się człowiek nowych rzeczy o powstaniach (także, że były wojną domową). No i teraz mamy nowe opracowanie pana profesora Kaczmarka, który skłania się ku tezie, że to jednak była wojna polsko-niemiecka, która miała być prowadzona przez naszych, przez Górnoślązaków. No bo zaangażowanie Polski wojskowe było gdzie indziej, na wschodzie, i tutaj tę sprawę polską trzeba było wygrać.
- Trzecie powstanie śląskie, najbardziej przygotowane, było odpowiedzią na plebiscyt - mówi Woźniczka. - Plebiscyt de facto przegrany przez stronę polską, bo tak matematycznie to Polska przegrała 40 do 60 procent. Ale z drugiej strony, zadajmy sobie pytanie, dlaczego aż 40 procent Ślązaków, bardzo zależnych od niemieckiej kultury, niemieckiego kapitału, niemieckiego rynku pracy, zdecydowało się powiedzieć Niemcom „nie”? Z tego punktu widzenia to nie do końca jest niemieckie zwycięstwo...
- Udział Polski to kwestia skrywana - stwierdza Woźniczka. - A Polska była tym elementem dynamicznym. Państwo polskie powstało, budowało swoją strukturę, miało poparcie Francji i było elementem sprawczym. Niemcy były w defensywie. Przegrały wojnę, ponosiły jej konsekwencje i broniły się w jakimś sensie, chcąc zachować Górny Śląsk dla siebie, by móc spłacać reparacje.
Lysko jest odmiennego zdania: - Nie negujemy tego, że Polska potrzebowała Śląska, tylko za tym miały potem iść następne kroki, że część tego Śląska znalazła się rzeczywiście w granicach Rzeczypospolitej, i wszystko byłoby dobrze, gdyby właśnie nie następowały te takie działania, które nas jakoś degradowały: odsuwanie nas od stanowisk, wyśmiewanie naszej mowy, wzgardzenie naszymi od wieków uświęconymi zwyczajami, strojem i tak dalej.