Wydanie/Ausgabe 133/16.09.2024

Nigdy wcześniej nie przyszło mi do głowy, że za pisanie polskiej prawdy historycznej będę otrzymywał pogróżki, nawet pozbawienia życia. Znawcy tematu wiedzą, że przeciętny obywatel Polski nie zna, bo nie może znać prawdziwej historii. Nie mówi się o niej, nie uczy w szkołach, TV też pokazuje tylko to, co pokaże Polaka w dobrym, lub w bardzo dobrym świetle.Jako potwierdzenie przytoczę kilka przykładów. W TVN24  23.01.21 mówiono na temat niemieckich obozów koncentracyjnych i stwierdzono, że w kraju tylko 1% obywateli wie, co to jest Obóz w Bełżcu.

Jeżdżąc po Polsce często pytam napotkane osoby o jakieś historyczne fakty. Np: „Cud nad Wisłą, jak się to rozpoczęło”. 72 osoby powiedziały, że to Ruscy rozpoczęli tę wojnę z Polską, „ale myśmy im dali bobu.” Jedna osoba wiedziała, że to Polska była agresorem. Piłsudski rozpoczął walkę idąc na Kijów. Na ten temat można pisać godzinami, ale w tym wypadku chodzi tylko o fakt rozpoczęcia walk. Dla ciekawych dodam, że jest kilka książek, z których dowiedzą się, dlaczego i jak się rozpoczęło.

Jadąc busem do Polanicy miałem współpasażerkę z Bystrzycy Kłodzkiej. W czasie rozmowy zeszliśmy na temat długich lat tego miasta. Wyjaśniła mi, że Bystrzyca przez cały czas swego istnienia była Polskim miastem. Kiedy próbowałem delikatnie wyjaśnić, że należała do Czech i Niemiec, spotkałem się z ostrą reakcją: „Niech mi Pan nie mówi takich głupstw, ja wiem, bo tam mieszkam”.

Młoda (teraz 35 letnia dziewczyna) mieszkająca koło Kluczborka w opolskim, próbowała mi wmówić, że tu zawsze była Polska. Kiedy jej powiedziałem, że około 700 lat ta ziemia należała do Niemiec, obraziła się, bo ona wie, „ma maturę i rozpoczęła studia”.

A kto za czasów komuny znal prawdę o Katyniu? Musiano na ten temat milczeć, bo inaczej, przykładowo nauczycieli zwalniano z pracy.

Kto zna prawdę o krwawej niedzieli 3-4. IX. 39 r. w Bydgoszczy? W Polsce wydano na ten temat kilka książek, które przedstawiają zakłamany obraz tamtych czasów.

Podam fragmenty z książki Piotra Zychowicza, „Skazy na pancerzach”.

Bydgoskich Niemców wywlekano z mieszkań i rozstrzeliwano. Ofiarą mordów padali na ogol mężczyźni, choć zdarzało się, ze zabijano również kobiety. Aktom terroru towarzyszyły grabieże, podpalenia i pobicia.

Historycy szacują, że polscy żołnierze, cywile i policjanci we wrześniu 1939 roku zgładzili około 3-4 tysiące niewinnych niemieckich cywilów.

Kto słyszał o tym, że kościół prawosławny ma nowych męczenników? Bardzo nowych, uroczystość odbyła się pod koniec lipca 2020. To mieszkańcy podlaskich wsi, których tuz po wojnie światowej wysłali do Bozi: „Bury” Romuald Reis i „Lupaszko”  Zygmund Szyndzielarz z żołnierzy wyklętych. Polacy o tym nie wiedzą, bo media nie były uprzejme o tym napisać, bo wówczas mit dobrego Polaka mógłby co nieco stracić na chwale.

Nie ma narodu, który byłby tylko idealny. Każdy ma swoje dobre i złe karty historii. Nawet Watykan nie zawsze dobrem może się pochwalić.

Niewiele Polaków słyszało o polskich zakusach kolonialnych. Polska zawsze pretendowała do miana mocarstwa. Chciała być wśród państw, które rozdają karty na arenie międzynarodowej, dlatego również pragnęła zamorskich posiadłości. Pisze o tym między innymi „Ilustrowany Kurier Codzienny” z 12 kwietnia 1938 r: „Cala Polska żąda kolonii. Wielkie manifestacje w Warszawie i innych miastach Polski”.

Polska prowadziła rozmowy z Francją, na temat usunięcia Żydów z kraju i wywiezienia ich na Madagaskar, który należał do Francji. Rozmowy były już daleko zaawansowane. Francuzi nie byli przeciwni przyjęciu Żydów z Polski. W 1937 roku rząd Polski wysłał na Madagaskar komisję, na której czele stał były adiutant Józefa Piłsudskiego, Mieczysław Lepecki i znany podróżnik – Arkady Fiedler, w celu sprawdzenia, czy jest to wykonalne i czy się opłaca.

Prowadzono też rozmowy z Niemcami i za udaną realizację planu, minister spraw zagranicznych Józef Lipski obiecywał Hitlerowi, że Polska postawi mu za to pomnik w Warszawie.

Weźmy za przykład prof. Jana Grossa, który jako pierwszy napisał o Jedwabnym. W 1996 został odznaczony przez prezydenta Aleksandra Kwaśniewskiego Krzyżem Kawalerskim Orderu Zasługi Rzeczypospolitej Polskiej.

W Polsce określa się go jako Żyda, a faktycznie urodził się w rodzinie polsko-żydowskiej. Wg. prawa żydowskiego Żydem zostaje się po matce, a w tym wypadku Hanna Szumińska była Polką i pomagała w czasie wojny Żydom, ocalając życie między innymi Zygmuntowi Grossowi, z którym pobrała się po wojnie.

Instytut Pamięci Narodowej wszczął po publikacji Grossa śledztwo i po dwóch latach potwierdził główne ustalenia Grossa: bezpośrednie sprawstwo w pogromach ze strony Polaków, działających za przyzwoleniem Niemców, zarzuty IPN-u natury merytorycznej dotyczyły głównie przeszacowanej przez Grossa liczby zamordowanych Żydów.

15 września 2015 na podstawie art. 133 Kodeksu karnego prokuratura Rejonowa Warszawa-Żoliborz wszczęła śledztwo przeciwko Grossowi.. W styczniu 2016 Kancelaria Prezydenta RP zwróciła się do MSZ z prośbą o opinię dotyczącą możliwości odebrania profesorowi Janowi Tomaszowi Grossowi Krzyża Kawalerskiego Orderu Zasługi RP.

Zdaniem Grzegorza Wysockiego – wypowiedź Grossa w Paryżu i dla gazety Die Welt, była niefortunna – została mylnie zrozumiana, jako jednoznacznie antypolska. Nie próbuje się wyjaśnić tego, co powiedział, ale strzela się z grubej rury, Trzeba odebrać raz nadane odznaczenie, a to dlatego, że powiedział, iż Polacy zabili więcej Żydów jak Niemców. A co na to prawo? Jan T. Gross nie znieważył narodu polskiego wyrażając opinię, że Polacy – będąc „słusznie dumni z oporu swojego społeczeństwa wobec nazistów” – „podczas wojny zabili więcej Żydów niż Niemców” – uznała katowicka prokuratura i umorzyła postępowanie w tej sprawie. Oskarżyciele chcieli pokazać Polskę ze swojej idealnej strony.

Wiele osób z tchórzostwa nie podając swoich nazwisk, próbuje kwestionować prawdy i fakty historyczne, o których piszemy. Fanatyczne próby atakowania mojej osoby i negowanie prawdy, tylko dlatego, że jest obrazem niechlubnych kart historii kraju, świadczy o lukach w edukacji i niechęci do poznania prawdy.

Przykładowo jeden z blogierów występuje jako Angelus Silesius i oskarża mnie, w bardzo brzydki sposób, i próbuję udowodnić, co się mu nie udaje, że nie piszę prawdy historycznej. Czytelnicy, którzy znają, choć trochę historię kraju, są innego zdania. Blogier nie ma racji, ale zaduch pozostaje. Trzeba się przed każdym dyletantem bronić?

Podobnie próbował podważyć moje publikacje prof. Kulesza z IPN pisząc o mnie, że „ten historyk znieważa polski naród”, bo opublikowałem badania na temat powojennych polskich obozów koncentracyjnych.

Było ich ponad 1300 i jest to niezaprzeczalny fakt, ale polscy historycy i politycy nie chcą tego przyznać, bo musieliby zmienić wpajane rodakom przez lata przeświadczenie, że Polacy nigdy nic złego nie zrobili a wszelkie „wyciekające” informacje o obozach, wpędzeniach i wielu innych niechlubnych czynach są jedynie pomówieniami. Inni, owszem, ale Polacy mają przecież chrześcijańskie serce, więc nie stać by ich było na żadne okrucieństwo.

Często niektóre gazety przejmują ten błędny tok myślenia. bo „Życie Warszawy” napisało „Ten historyk znieważa Polaków”. „Dziennik.pl” dodał, „Niemiecki historyk obraża Polaków”. Cztery słowa i dwa kłamstwa, nie każdego na to stać. „Dziennik Zachodni” apelował: „Polloka trzeba ścigać, Pollok się zapędził.”

Oskarżono mnie w prokuraturze w Bielsku Białej. Dobrze, że zasięgnięto opinii fachowców. Sądowego powództwa nie wniesiono.

Nie dziwię się, kiedy atakują mnie ci, którzy nie mogą znać historii, ponieważ nigdy im tej prawdziwej nie przekazano. Ale kiedy prawdę neguje ks. prof. zwyczajny, dziekan historii z KULU w Lublinie Zygmunt Zieliński i twierdzi, że w Potulicach k. Bydgoszczy nigdy żadnego obozu po wojnie nie było, on o tym wie, bo mieszkał kilka kilometrów stamtąd. Ręce opadają. Polski profesor zamieścił takie rzeczy na blogu a polskiemu profesorowi się wierzy, tym bardziej, że pisze to, co chce się słyszeć, co jest miłe sercu. I jak tu nie wierzyć, że duchowny, na dodatek z KUL-u mówi prawdę?

A w Potulicach obóz był, nie tylko dla dorosłych, ale także dla dzieci, które zwożono do niego z całej Polski, między innymi z Leszna, Łambinowic,  Nysy. 24 grudnia 1947 r. na terenie obozu było 18.000 dorosłych i 6.000 dzieci, w części dziecinnego obozu. Zmarło tam około 3.500 osób. Ich groby po wojnie zrównano z ziemią. Naród Chrześcijański?

A co na to historia ?

„III. Departament Więziennictwa i Obozów: Tworzy się następujące obozy centralne:

  1. Obóz pracy w Warszawie;
  2. Obóz pracy w Krzesimowie, pow. Lublin
  3. 3. Obóz pracy Potulice, woj. Pomorskie
  4. Obóz pracy Jaworzno, woj. krakowskie

(Archiwum Akt Nowych MBP, 4/353, s. 170)

Prof. Zieliński był uprzejmy napisać, że jeżeli jeszcze dodam, że w Oświęcimiu był po wojnie obóz, to nic tylko kaftan trzeba mi dać.

Pragnę powiadomić profesora, że po wojnie były w Oświęcimie dwa obozy - rosyjski i polski. Po długich walkach z administracją i Muzeum Obozu przez Józefa Jańczę, którego ojciec po wojnie zginął w Oświęcimiu (Ausschwitz), pana Rocznioka, RAS i mnie, odsłonięto tam tablicę, która informuje o istnieniu w Oświęcimiu powojennych obozów .

I co może pomyśleć Polak o Polloku, która pisze, że w Polsce obozy były. Wiadomo co pomyśli!  Wróg Polski !

W „Dzienniku Zachodnim ukazał się Artykuł „Będzie paragraf” przeciw Grossowi i Pollokowi, sygnowany przez p. Marka Świerz, w którym wyjaśnia, że przeciw mojej skromnej osobie szuka się paragrafu i go się w międzyczasie znalazło: „Tymczasem okazuje się, że to właśnie nowa ustawa o IPN może mieć kluczowe znaczenie dla tego rodzaju historycznych sporów. Jeden z tych paragrafów przewiduje bowiem do 3 lat więzienia, za publiczne pomawianie "Narodu Polskiego” o udział, organizowanie lub odpowiedzialność za zbrodnie komunistyczne lub nazistowskie.”

Tu należałoby wyjaśnić, co to jest „pomawianie Narodu Polskiego”? Część tego narodu w takich obozach przebywała, przykładowo p. Dorota Boreczek, p. Edith Wagner i tysiące dzieci i dorosłych. Obie te panie, kiedy z nimi rozmawiałem, były zdania: „Byłyśmy zamknięte w obozie koncentracyjnym. A jak inaczej można nazwać były niemiecki obóz koncentryczny w Świętochłowicach, w którym nic nie zmieniono i w dodatku zmarło więcej uwięzionych, jak za niemieckich czasów.”.

Czy należy je znowu zamknąć, tym razem na trzy lata w więzieniu, bo pomawiają Naród Polski. Nie tylko te dwie panie były tam osadzone, chodzi o kilkadziesiąt tysięcy dalszych zamkniętych w obozach poniemieckich (Potulice, Leszno, Jaworzno, Świętochłowice i inne).

Dodam, iż p. Boreczek chcąc upamiętnić miejsce swojej kaźni chciała wykupić tereny po byłym obozie. Rada miejska Świętochłowic odpisala: „Niestety są tam teraz ogródki działkowe”i, uprawia się pietruszkę i marchewkę, w miejscu gdzie umierali ludzie. Gdzie tu empatia?

Przykładowo w Jaworznie było zamkniętych 1.1.1946 r. - 7987 więźniów, w tym 5327 mężczyzn, 2622 kobiet i 38 dzieci, a 1.XII.1947 r. - 13.107 z tego 186 dzieci. W Sikawie k. Lodzi  1.12.1947 – 10.525 zamkniętych.

Świętochłowice, w latach 1942–1945 (około trzech lat) znajdował się niemiecki podobóz koncentracyjny KL Auschwitz Eintrachthütte, w którym śmierć poniosło kilkaset osób. W czasie trwania powojennego obozu od lutego do listopada 1945 (300 dni) straciło życie oficjalnie, zgodnie z aktami zgonu podpisanymi przez Salomona Morela - 1800 osób, ale historycy uważają, że zginęło 2500 osób, ponieważ wszystkich śmiertelnych wypadków nie notowano. Więziono 6000 osób, więc ilość zmarłych była wysoka (prawie polowa uwiezionych). Na potrzeby obozu w 1943 roku Niemcy wybudowali cztery wartownicze wieże, a cały teren otoczono podwójnym ogrodzeniem z drutu kolczastego pod prądem. Obóz ten przejęła w dobrym stanie polska władza w lutym 1945 r. i tam zamykano w większości Ślązaków i Niemców. Były wypadki, że na tych samych drutach podłączonych pod prąd ginęli też powojenni więźniowie.

W Łambinowicach na 2050 uwięzionych (wg. części ewidencji obozowej za prof. Nowakiem) zmarło 785 osób (38% więźniów). Wg źródeł niemieckich zmarło 6.500 osób.

W obozie w Choszcznie woj. Zachodniopomorskim w marcu i kwietniu 1945 r. na 5.000 zamkniętych zmarło wskutek wycieńczenia 2250 osób.

Czyli przyznal, ze takowe były, tylko nie chce ich tak nazywać.Po moim liście w sprawie obozów do szefa pionu śledczego IPN prof. Witolda Kuleszy, tenże wypowiedział się w Życiu Warszawy: „Nikt nie zmusi mnie do tego, aby obozy w powojennej w Polsce nazywać koncentracyjnymi.”

To znaczy, te obozy były, tylko p. Kulesza ich tak nazywać nie będzie. W międzyczasie ukazało się kilka książek na temat tych obozów.

Literatura na temat obozów: Helga Hirsch – Die Rache der Opfer, Heinz Esser – Die Hölle von Lamsdorf, Obóz  pracy w Świętochłowicach, Edmund Nowak – Lager in Oppelner Schlesien, Ewald Stefan Pollok – Śląskie tragedie, Obóz dwóch totalitaryzmów Jaworzno 1943-1956. Bogusław Kopka – Gułag nad Wisłą, Marek Łuczyszyna - MALA ZBRODNIA, polskie obozy koncentracyjne, Bogusław Kopka – Obozy Pracy w Polsce 1944-1950 I inne

 

 

Dr Józef Brynkus, historyk i nauczyciel akademicki, doktor habilitowany, poseł na Sejm VIII kadencji, złożył interpelację do polskiego sejmu przeciw mojej osobie i prowadzonej przeze mnie gazety internetowej, „Silesia; Schlesien, Śląsk”, w „sprawie skandalicznych antypolskich i poniżających godność narodu polskiego treści publikowanych przez portal „silesia-schlesien-śląsk.com”.

Zawartość artykułów na tym portalu pokazuje, że antypolska agresja wśród piszących na nim narasta od kilkunastu lat. Znaczna część piszących tam osób wręcz zionie nienawiścią do Polski, polskiej tradycji i kultury. Pod pretekstem przypominania faktycznych i rzekomych krzywd poniesionych przez tzw. autochtonów, ale przede wszystkim przez wysiedlonych na mocy międzynarodowych decyzji ze Śląska (i w ogóle z Polski) Niemców, autorzy tacy jak: Gerhard Bartodziej, Ewald Stefan Pollok czy Bernhard Soika, przypisują Polakom skłonności kryminalne i zbrodnicze. W wielu fragmentach autorzy tych skandalicznych publikacji otwarcie używają języka antypolskiej nienawiści, od lat obecnego w propagandzie tzw. ziomkostw śląskich w Niemczech. Co więcej stosowane przez nich elementy semantyczne przypominają wręcz te z mów Adolfa Hitlera czy Josepha Goebbelsa.”

Do historycznej przesłanki trzeba wyjaśnić, dopiero 2. Sierpnia 1945 r.  zakończono Konferencję Poczdamską, w której uzgodniono, że z terenu Polski będą wysyłani do Niemiec ich obywatele. Pierwsze przesiedlenia miały nastąpić dopiero w listopadzie 1945 r.  Ale pierwszy obóz w Polsce powstał w listopadzie 1944 r. w Krzesimowie k. Lublina, a po nim dalsze, w których osadzano Niemców, a wypędzanie Niemców nastąpiło od maja 1945, przed konferencją w Poczdamie. Było to niezgodnie z prawem międzynarodowym i znane jako dzikie wypędzenia.

Napisałem do posła, wysłałem moją książkę ŚLĄSKIE TRAGEDIE, ale odzewu do dzisiaj nie ma. Szkoda. Nie wiem, czy ją przeczytał, a jeżeli tak, czy uzupełniła jego wiedzę lub chociażby spowodowała, aby zechciał poszerzyć ją czerpiąc również z innych źródeł, z korzyścią dla siebie i studentów, którym wykłada historię.

Sejm w tej sprawie nie zajął stanowiska, wygląda na to, iż doszedł do wniosku, że wśród posłów jest sporo historyków, którzy opierają się na autentycznych źródłach, a jeżeli tak nie jest, to lepiej uciąć hydrze głowę.