Joseph Goebbels, minister propagandy III niemieckiej Rzeszy, swoją wizją świata zrobił mętlik w głowach niemieckich obywateli i jeszcze teraz niektórzy myślą jego kategoriami. Po wojnie komuniści i ich profesorowie, a także prasa i radio, zrobiły mętlik w głowach polskich obywateli. Społeczeństwo ma prawo poznać prawdę. Trzeba znieść te stare, wydumane, specjalnie wyprodukowane uprzedzenia, wyssane z palca historyczne kłamstwa, a zastąpić je prawdą.
Przez minione lata zrobiono sporo zamieszania różnymi „dziełami”, artykułami, wypowiedziami, konferencjami i teraz trzeba lat by społeczeństwo uwierzyło w prawdę. Czytelnikowi zza Buga trudno zrozumieć, że oszukiwano go przez ponad 50 lat i nadal oszukuje. Ludzie, którzy przybyli na Śląsk, bardzo mało o swoim nowym miejscu zamieszkania wiedzieli. To był kawałek ziemi nie należący przez setki lat do państwa polskiego. Górny Śląsk (prócz części Śląska polskiego, jaki utworzono po podziale po pierwszej wojnie światowej - Ostoberschlesien) i Dolny należał do 1945 r. do Niemiec. Zainteresowanie nim przez polską społeczność było znikome. Dopiero kiedy po zakończonej wojnie, Górny i Dolny Śląsk po konferencjach w Jałcie i Poczdamie został Polsce przyznany w administrację - aż do podpisania traktatów - zainteresowanie historią tego regionu wzrosło. Jest to zrozumiałe, gdyż należało społeczeństwu przybliżyć ziemię, na której zamieszkało.
Po 1945 r. trzeba było przedstawić historię Górnego Śląska, o którym Polacy nic lub prawie nic - prócz ogólnych informacji - nie wiedzieli. Historycy rzadko się wcześniej Śląskiem zajmowali. Jest jedynie kilka publikacji literatów, którzy podróżowali po Śląsku i spisywali swoje wrażenia. Mamy książkę „Nieznany kraj” Zofii Kossak, kilka artykułów Jana Wiktora w „Ilustrowanym Kurierze Codziennym” z 1933 roku. Wydano również pozycję Stanisława Wasylewskiego „Na Śląsku Opolskim”. Nie można jednak tych książek traktować jako pozycji historycznych.
W „Kwartalniku Opolskim” czytamy: „Jednak czy te książki, czy odnoszące się do tej problematyki publicystyka -zresztą głównie uprawiana na terenie województw poznańskiego i katowickiego - mogły zmienić powszechnie panujący w społeczeństwie stan niewiedzy na temat Śląska Opolskiego? Czy te wielkie rzesze Polaków, które po wojnie znalazły się na Śląsku odzyskanym, mogły mieć o tej ziemi należytą orientację? Problematyka przeszłości Śląska i jego sześciowiekowej rozłąki z polską państwowością nie znajdowały się w odpowiednim wymiarze programowym ani w szkołach, ani na uczelniach. A ile mogło być odbiorców wspomnianych wyżej publikacji Zofii Kossak, Jana Wiktora i Stanisława Wasylewskiego? Były to raczej wąskie kręgi inteligencji zajmującej się kulturą i polityką”.
To, co na temat Śląska drukowano po wojnie w podręcznikach, książkach popularnych i historycznych, było jedną wielką manipulacją i oszukiwaniem czytelników. I te kłamstwa przyjezdni przyjęli jako prawdę. Bo dlaczego nie mieliby wierzyć polskim profesorom? A gdyby nawet wierzyć nie chcieli, to i tak innej alternatywy nie mieli.
Miejscowi Ślązacy znający język niemiecki czy też czeski, mogli z książek wydanych w tamtych językach, dowiedzieć się prawdy lub chociażby części prawdy na temat naszego regionu. W dodatku starszyzna śląska przekazywała swoim dzieciom historię regionu, która poza własny dom wynoszona być nie mogła, bo groziło to represjami.
Jednocześnie oszukiwano i oszukuje się młodzież śląską uczącą się w polskich szkołach. W ten sposób próbuje się miejscowym przekazać nieprawdziwą historię tej ziemi.
Najbardziej poszkodowaną częścią społeczeństwa byli i nadal są przyjezdni. Ci z nich, którzy będą chcieli dowiedzieć się historycznej prawdy na temat Śląska, zmuszeni są jej szukać w nowo wydanych książkach. Ale wśród tych nowości ukazują się jeszcze pozycje, jak gdyby żywcem przepisane z tamtego minionego okresu. Czytając niektóre z nich, ma się wrażenie, że wróciło się do „dobrych socjalistycznych czasów”.
Były mechanik Chanan Werebejczyk, był w latach 1953-1956 zastępcą redaktora naczelnego Trybuny Opolskiej. W czasie pobytu w 2000 roku w Opolu powiedział: Dziennikarze jeździli w teren, wiedzieli jak jest naprawdę, a Komitet Wojewódzki wiedział swoje i kazał nam pisać według swoich wytycznych”. Oto jak tworzono kłamstwa. W ten sposób pisano również historię Śląska.
Nie zamierzam podejmować dyskusji z niektórymi profesorami, bo dyskutować można tylko wówczas, gdy trudno udowodnić jakąś tezę i każdy ma swoją teorię. Przykładowo sprawa Mieszka I. Część naukowców polskich i zagranicznych twierdzi, że był on przybyszem ze Skandynawii, Normanem. Ale nie została jeszcze postawiona kropka nad i. Dalsze badania pokażą, jak to naprawdę z pochodzeniem Mieszka I było.
W przypadku Śląska sprawa jest jasna, naukowcy polscy, czescy i niemieccy już dawno stwierdzili jak to historycznie wyglądało, a „rewelacje” niektórych polskich profesorów można włożyć między bajki.
Pozwolę sobie zacytować fragmenty z książki prof.M. Lisa: „Nacjonalistyczna nauka niemiecka twierdzi, że na początku naszej ery ziemie środkowej i południowej Polski, w tym także Śląska, opanowane były przez germański lud Wandalów. Twierdzenia tego w świetle badań polskich uczonych, którzy udowodnili ciągłość kultury, poczynając od łużyckiej, nie da się obronić. Najeżdżające Śląsk (w tym także Górny Śląsk) pokrewne i obce grupy etniczne były bądź przez etnicznych mieszkańców wypierane, bądź wchłaniane (...) Powszechnie przyjmuje się, że w okresie od VI do VII wieku n.e. na Śląsku żyły już plemiona polskie, stanowiące część wspólnoty terytorialnej, kulturalnej i gospodarczej kształtującego się narodu polskiego”.
Potrzeba bronienia tezy o ciągłości słowiańskiego osadnictwa sięgającego głęboko w przeszłość, tłumaczy nam, dlaczego uczeni polscy między innymi tak wykreślali na mapie szlak germańskich Gotów ze Skandynawii nad Morze Czarne, aby „uchronić” przed nimi ziemie polskie. Wędrówka Gotów okazała się jedną z tych niewielu migracji, które dzięki źródłom archeologicznym dadzą się bardzo dokładnie wykreślić na mapie.
„Nie ma dziś wątpliwości, że w VI wieku obszar Śląska został zajęty przez nową ludność, niewątpliwie już słowiańską. To prawda, że stała ona na niższym poziomie od poprzedniej ludności, ale dlaczego miałoby to nam w XX wieku przeszkadzać”.
Ale wracając do tekstu p.Lisa. Spostrzegawczy czytelnik zauważy, że wg. p. Lisa do VI wieku mieszkały na Śląsku grupy etniczne, co miałoby zapewne oznaczać - miejscowi, ale p. Lis nie podał o jakie grupy chodzi, a kultura łużycka o której wspomniał, zaczęła się w wieku XIV p.n.e. a skończyła w III p.n.e. Pozostało jeszcze 900 lat do czasu, aż w wędrówce przez Bałkany przybyli tu Słowianie znad Prypeci (teraz ziemie rosyjskie). Czytając książkę p. Lisa należałoby się domyślać, przeglądać, studiować, albo być historykiem, by samemu dojść do wniosku, kto tu przez te 900 lat żył. Historyk powinien napisać tak jasno, aby czytelnik nie musiał szukać prawdy historycznej we własnych fantazjach. Zgodnie z tym, co p. Lis napisał, pomiędzy III wiekiem p.n.e, a VI wiekiem n.e. „najeżdżające Śląsk (w tym także Górny Śląsk) pokrewne i obce grupy etniczne były bądź przez etnicznych mieszkańców wypierane, bądź wchłaniane”. Panie Profesorze, co to są „pokrewne i obce grupy etniczne”, a co „etniczni mieszkańcy?” Pokrewne komu, a obce-skąd? „Etniczni mieszkańcy” - należałoby sądzić, to ci, którzy zawsze tu mieszkali, a takowych nie było. Była ciągła wymiana plemion, tzw. wędrówka ludów. W książkach historycznych należy pisać tak, by czytelnik zrozumiał i wiedział o czym mowa, a nie musiał się domyślać czegoś, czego nie jest w stanie zrozumieć bez dysponowania odpowiednimi danymi. Sądzę, że p. Lis specjalnie tak napisał, by mniej oczytani doszli do wniosku, że chodzi tu o Słowian. A więc próbuje się ludziom opowiedzieć nieprawdę. A zdanie: W okresie od VI do VII wieku n.e. na Śląsku żyły już plemiona polskie zawiera najdelikatniej mówiąc nieprawdę. W tym czasie żyły tam grupy Słowian, które dopiero co przywędrowały na te ziemie, ale w żadnym wypadku Polakami nie byli, gdyż takowi jeszcze nie istnieli. Dopiero w X w. powstało państwo Polan, i od tego czasu mówić można o tworzeniu się przez długie dziesięciolecia odrębnej grupy Słowian, z której w powolnej ewolucji, powstali Polacy. Mała rzecz, a wskazuje jak polscy (Opolscy) naukowcy próbują wmawiać to, czego nie było.
Angielski historyk prof. Norman Davies ma rację pisząc: Należy jednak zachować wielką ostrożność - zwłaszcza używając współczesnych etykietek. Jeżeli opatrywanie etykietą „słowiańskie” wszelkich znalezisk archeologicznych pochodzących sprzed 500 r. n.e. jest rzeczą nierozsądną, to już czymś z całą pewnością niewłaściwym jest nazywanie czegokolwiek w tym rodzaju „polskim”. Kultury rozmaitych odłamów rodziny Słowian były w tym okresie bardzo mało zróżnicowane. Poszczególne odmiany w obrębie grupy Słowian Zachodnich w żaden sposób nie mogły były jeszcze przyjąć swojego późniejszego kształtu.
Jeszcze w IX i X wieku przebywali na Śląsku nie Polacy, a różne plemiona słowiańskie. U źródeł Nysy Łużyckiej mieszkało niewielkie plemię Bieżuńczan, a dalej nad tą rzeką plemię Selpoli. Ziemie nad Ślężą, Bystrzycą, Oławą, częściowo Odrą i dolną Widawą zamieszkiwali Ślężanie, Wyżynę Głubczycką i Kotlinę Opawską - plemię Gołęszyców, w okolicy Legnicy - Trzebowianie (choć to jest sporne, niektórzy uważają, że ich miejsce było nad rzeką Trzebowa w Czechach). Tereny wzdłuż lewego brzegu Odry zaludnione były przez Dziadoszyców, natomiast nad środkowym i górnym biegiem rzeki Bóbr, w okolicy Bolesławca, mieszkali Bobrzanie. W okolicach Opola mieszkali Opolini.
W X wieku dzielono Słowian na trzy odłamy. Byli to Słowianie wschodni, Słowianie południowi i Słowianie zachodni. Odłam zachodni dzielono jeszcze na trzy ugrupowania: Słowian czecho-słowackich, Słowian serbo-łużyckich i Słowian lechickich. Ta ostatnia nazwa ma charakter umowny. Uważa się, że ze wzgl. na spowinowacenie językowe, odróżniała się od innych ugrupowań Słowiańszczyzny zachodniej. Poza przyszłymi Polakami w skład „Lechitów” wchodziły szczepy słowiańskie osiadłe na zachód od dolnej Odry, a więc Weletów (Lutyków) i Obodrytów. Ostatnim ogniwem tego ugrupowania było plemię Drzewian, osiadłych na lewym brzegu dolnej Łaby (Elby). Mieszko I dopiero w drugiej połowie X wieku, a więc z grubsza licząc 400 lat później, scalił różne szczepy i utworzył państwo Polan. Ale to nie znaczy, że to już byli Polacy. To byli Słowianie różnoszczepowi, a droga do wspólnoty państwowej była jeszcze bardzo daleka. Ze Słowian, z których powstało państwo Polan, utworzyły się jeszcze wcześniej inne państwa. Przykład stanowią Wielkie Morawy i Czechy.
A jak było faktycznie w tamtych odległych dla nas czasach? Kto żył na Śląsku?
W wyniku licznych wędrówek ludów, nastąpiło przemieszanie ludności pod względem etnicznym. Jest więc absolutnie niemożliwe wyodrębnienie czegokolwiek, co przypominałoby rdzeń etniczny. Po przeszło tysiącu latach nie można rozróżnić elementów słowiańskich i niesłowiańskich. W społeczeństwie, które było całkowicie niepiśmienne, nie da się wyróżnić kultury specyficznie polskiej czy „lechickiej”.
To samo dotyczy sytuacji językowej. Wobec całkowitego braku do XIII w. polskich źródeł pisanych, nie było możliwości dokładnego zbadania wcześniejszych dialektów Słowian Zachodnich. Można wysuwać jedynie hipotezy, które nie zawsze będą zgadzały się ze stanem faktycznym. Początkowo Słowianie rozumieli się i pewnym jest, iż przez lata mieszkające w jednej społeczności grupy przyjęły w rozmowach pewnego rodzaju słowa, wyrazy, zdania, które w innych grupach były nieznane, lub były inaczej wypowiadane czy interpretowane. W ten sposób w grupach Polan, Wiślan, Ślężan i Mazowszan powstawały różne mowy, ale nie powstał przy tym jeszcze język polski. Wszystkie te grupy nie prowadziły ze sobą bezpośrednich rozmów. Rzadko się komunikowały i trzeba było czasu, gdy dochodziło do spotkań, by mogły się zrozumieć.
Czytelnik może wyobrazić sobie teraźniejsze spotkanie Czechów, Słowaków, Polaków i Serbów. Prowadzenie rozmów przez tę grupę osób będzie bardzo trudne, gdyż słowa mające tę samą wymowę, mają różne znaczenie. Weźmy polskie masło, które w języku rosyjskim, mimo że nazywane masłem, oznacza olej. A w Czechach nie radzę ekspedientkę poprosić aby poszukała towaru. Może dojść do groźnego spięcia, gdyż tam jest to słowo (seksualne) obraźliwe
To samo jest z Góralami, Ślązakami i Kaszubami. Należą do tego samego państwa, gdyby jednak nie znali wspólnego literackiego języka polskiego, to często mieliby kłopoty z porozumieniem się.
Jeszcze w XIV i XV w. język czeski i polski były tak do siebie podobne, iż możemy mówić o jednym języku. Tylko specjaliści są w stanie rozróżnić te subtelności. Nie należy jednak łączyć odmian mowy różnych grup z językiem polskim, bo ten dopiero się rozwijał.
Posłużę się zdaniem z książki ks. prof. Kazimierza Doli Dzieje kościoła na Śląsku, wydanej przez Wydział Teologiczny Uniwersytetu Opolskiego. Ks. prof. Dola twierdzi, że Celtowie zasiedlili Śląsk 400 lat przed Chrystusem. „Dominująca obecność Celtów załamała się na początku ery chrześcijańskiej pod naporem plemion germańskich, przede wszystkim Wandalów”, którzy panowali tu około dwieście-trzysta lat.
Pod koniec II wieku p.n.e. teren Śląska zamieszkiwali Celtowie, których zasługą było wprowadzenie koła garncarskiego, co ulepszyło i uprościło wyrób ceramiki. Odkryć z tym związanych dokonano na terenie Nowej Cerekwi koło Koźla. Dokopano się również do pieca garncarskiego. Celtowie dotarli na Śląsk z terenów dzisiejszej Słowacji, przez przełęcze karpackie. „Celtowie przez kilka wieków na przełomie er zamieszkiwali dzisiejszy Śląsk i Małopolskę”.
W II wieku n.e. pojawiły się na Śląsku plemiona germańskie. Najpierw Gotowie, później w III wieku Wandalowie, a po nich ich odłam - Hasdingowie i Silingowie. Pobyt Wandalów odkryto na Śląsku m. in. w okolicach Góry św. Anny, w Żyrowie, Krępie, Ujeździe, Szymiszowie itd.
„Plemiona germańskie zamieszkiwały te ziemie jeszcze w VI wieku. Po okresie wielkich migracji, Śląsk, zwłaszcza środkowy i górny, był w dużej części wyludniony. Dopiero na przełomie VI i VII wieku osiedlili się tu Słowianie, którzy przyszli ze wschodu (teraźniejsza Ukraina i Rosja). Wcześniejsza nazwa Słowian to Wenedowie. Jordanes utożsamiał ich w VI w. ze Słowianami, dzieląc na Sklawenów i Antów.
W czasie od 500 roku p.n.e. do 500 roku n.e. „Słowianie kryją się przed okiem prehistoryków, a pierwsze o nich pisane wzmianki pochodzą dopiero z VI wieku, gdy w toku słynnej wędrówki ludów najechali na Półwysep Bałkański ze wschodu i północnego wschodu”.
Oczywiście podane daty nie są zbyt precyzyjne, mogą zdarzyć się odchylenia nawet w granicach jednego wieku. Czas jest zbyt odległy i nauka z braku konkretnych danych nie zawsze jednoznacznie określa gdzie i kiedy mieszkały poszczególne plemiona. Są pewnego rodzaju ustalenia, często poparte badaniami, wykopaliskami, ale nie ma jeszcze stuprocentowej pewności. Ciągle dowiadujemy się czegoś nowego. Przykładowo w czasie prac archeologicznych w 1999 r. w Krasiejowie k. Opola, wykopano kości dinozaurów. Nauka otrzyma dokładną odpowiedź na to, co przed tysiącami, milionami lat było w tych okolicach.
Na Wisielczym Wzgórzu w Rozumowicach k. Kietrza odkryto w 1997 roku najstarsze na Górnym Śląsku i jedno z najstarszych w Polsce obozowisko. Na głębokości 20 metrów udało się natrafić na ślady obecności człowieka sprzed 300 tysięcy lat. Znaleziono narzędzia do obróbki skóry: noże, zgrzebła, drapacze.
Są jednak dane, których nie należy podważać i zmieniać według własnego widzimisię. Faktem już dawno zbadanym i potwierdzonym była obecność na Śląsku Celtów, Gotów, Wandalów i Słowian.
Nie to jest jednak najważniejsze. Ciekawszy jest początkowy fragment cytowanego wcześniej zdania: „Nacjonalistyczna nauka niemiecka”. Panie prof. Lis, naukowcy polscy stwierdzili wyraźnie, bez jakichkolwiek wątpliwości, że na Śląsku mieszkali Wandalowie. Mógłbym tu podać co najmniej pięćdziesiąt polskich nazwisk, a do tego dorzucić tyle samo niemieckich i czeskich, a nawet francuskich (Charles Higounet), czy tak bardzo znanego w Polsce brytyjskiego historyka Normana Devisa (jego książka Boże igrzyska zrobiła w Polsce furorę i wydana została w 120 tys. egzemplarzy. Nie jest ona typowym dziełem historycznym, ale omawia w szerokim kontekście także historię Śląska). Nie ma to jednak nic wspólnego z nacjonalistyczną nauką niemiecką. Ale coś mi to trąci nacjonalizmem polskim. Aby nie być gołosłownym, podam przykłady nacjonalistycznego podejścia do tematu:
- pisanie o tym, że w VI wieku mieszkali na Śląsku Polacy, jest nieprawdą. Zamierza się pokazać Polskę, tam gdzie jej nie mogło być, gdyż jako państwo Polan powstała dopiero w X wieku, to znaczy prawie 400 lat później. W VI wieku mieszkali na Śląsku Słowianie, którzy nie byli Polakami.
- pisanie tylko o Polakach i polskości na Śląsku, jest również faktem przedstawienia jednej nacji, co oznacza - nacjonalizm. Podobny mechanizm działania cechował kiedyś hitlerowski szowinizm. Też wszędzie chciano i widziano tylko Niemców.
Stronę dalej w książce p. Lisa czytamy: „W granice istniejącego państwa polskiego Śląsk wszedł pod koniec panowania Mieszka I, prawdopodobnie w latach 985-990” i „Z faktem przynależności Śląska do Polski nie chcieli się pogodzić władcy Czech i Niemiec, którzy odtąd podejmować będą systematycznie zbrojne próby podporządkowania sobie regionu. Pierwsi najechali na Polskę feudałowie niemieccy; w latach 1002-1018 napotkali na Śląsku zdecydowany opór i zmuszeni byli do zawarcia korzystnego dla Polski pokoju budziszyńskiego (1018). Skutkiem polskiego zwycięstwa w tych wojnach było utrwalenie zachodniej granicy Polski na odcinku śląskim”.
Można byłoby jeszcze więcej takich i podobnych kwiatków przepisać z te książki. A jak było naprawdę?
W IX wieku książę Mojmir I zjednoczył plemiona morawskie, co było początkiem państwa wielkomorawskiego. W skład tego państwa wchodził także Śląsk. Mojmir wraz ze słowackim księciem Prybiną przyjął w latach 830/835 chrzest w Regensburgu (Ratyzbona). Pod koniec IX wieku (około 885 r.) książę Borzywoj przyjął dla Wielkich Moraw wraz ze Śląskiem chrzest w obrządku słowiańskim, najprawdopodobniej z rąk świętego Metodego, a tym samym całe państwo stało się chrześcijańskie, w myśl zasady cuius regio eius religio - czyja władza, tego religia. A więc Śląsk przyjął katolicyzm około 80 lat przed Polską (966). Morawy upadły z początkiem X wieku (907 r.). Plemiona śląskie weszły w obręb państwa czeskiego, pierwszych Przemyślidów. Czesi uznali się lennikami Rzeszy niemieckiej, w 929 roku złożyli hołd Henrykowi I, a w 950 roku Ottonowi I. Traktowani byli jako część Rzeszy, z zachowaniem samodzielności wewnętrznej.
Mieszko I, który zjednoczył plemiona w jedno państwo Polan, ożeniony był z księżniczką Dobrawą, siostrą czeskiego księcia Bolesława I. Dobrawa zmarła w 977 roku. Po jej śmierci Mieszko pojął za żonę Odę, córkę niemieckiego margrabiego Północy Teodoryka. Około 985-990 roku napadł zbrojnie na swego byłego szwagra Bolesława I i zdobył Śląsk dla siebie. Czesi z takiego obrotu sprawy nie byli zadowoleni i dlatego próbowali wszelkimi siłami odzyskać Śląsk, nękając Mieszka a później jego syna Bolesława Chrobrego, różnymi potyczkami. W 1039 r. Brzetysław, książę czeski, doszedł ze swoim wojskiem do Gniezna, zabrał relikwie św. Wojciecha i podporządkował sobie Śląsk. W 1050 roku Kazimierz Odnowiciel zdobył go ponownie, ale dopiero w 1054 r. sprawa przynależności Śląska została w Quendlinburgu rozstrzygnięta przez cesarza Henryka III. Na mocy zawartego wówczas układu Brzetysław zwrócił Śląsk, zatrzymał jednak ziemię opawską. Chrobrego zobowiązano do płacenia trybutu. Mimo postanowień w Quendlinburgu, przez wieki Śląsk był przedmiotem sporu pomiędzy państwem Przemyślidów (Czechami) a Piastami. Czesi walczyli nadal o Śląsk, uważając go za swoją część, np. w wojnie trzynastoletniej (1102-1115).
Tyle co do spraw czeskich. Autor był uprzejmy napisać, że Polska zdobyła Śląsk siłą od Czechów i Czesi chcieli odzyskać to, co do nich wcześniej należało. Dlaczego prof. wspomnianej publikacji o tym nie pisze jasno? Czyżby zmieniło to historię? Nie. To byłaby prawda historyczna. A enigmatyczne stwierdzenie „w granice państwa polskiego Śląsk wszedł pod koniec panowania Mieszka I” i „z faktem przynależności Śląska do Polski nie chcieli się pogodzić władcy Czech” nie wyjaśnia sprawy, dlaczego przynależność Śląska do Polski nie podobała się Czechom. Trzeba było napisać wyraźnie - „ponieważ Śląsk był zdobyty siłą na Czechach”.
Co do drugiego tematu: najazdu przez fełdałów niemieckich w latach 1002-1018 na Śląsk, to pozwolę sobie przepisać fragment z mojej książki Legendy, manipulacje, kłamstwa.... Odpowiedź ta dotyczyła również książki p. Lisa Droga Śląska do Polski, którą wydano w 1996 roku, w dziewięć lat po poprzedniej - Górny Śląsk. Zarys dziejów..., a 7 lat po uzyskaniu niepodległości przez Polskę. Jeżeli p. Lis pisał tego rodzaju nieprawidłowości, to śmiem twierdzić, że takie informacje przekazywał również studentom historii. Nie mogę sobie wyobrazić, by swoim słuchaczom mówił na wykładach uczelnianych co innego, niż to co pisał w książkach. Słowo pisane pozostaje na długo dowodem. Przepisując fragment mojego poprzedniego wywodu, stwierdzam, że od tego czasu nic się w historii Śląska nie zmieniło.
„W roku 992 zmarł Mieszko I. Bolesław Chrobry, po śmierci swego ojca odziedziczył państwo polskie. W tym czasie w Prusach został zamordowany św. Wojciech. Chrobry sprowadził jego zwłoki do Gniezna, gdzie w roku 1000 przybył cesarz niemiecki Otto III, aby pomodlić się nad grobem świętego. Otto uznał wówczas Bolesława godnym królewskiej korony, a na znak tego, włożył na jego głowę swoją cesarską koronę i nazwał go »bratem i współpracownikiem cesarstwa« oraz »przyjacielem i sprzymierzeńcem narodu rzymskiego« - pisze Gall Anonim.
Otto III, jak pisze Thietmar von Merseburg, został przez biskupa Unger z głębokim szacunkiem powitany i do kościoła zaprowadzony, gdzie cesarz podszedł do grobu świętego na bosaka, cierpiąc (nudis pedibus suppliciter), i tu ze łzami w oczach prosił o łaskę Chrystusa.
W roku 1002 zmarł Otto III, a margrabia marchii miśnieńskiej Ekkerhard został zamordowany, wówczas Bolesław Chrobry wkroczył zbrojnie do Niemiec, zajął Łużyce i Milsko, a następnie w 1003 roku rozciągnął swoje panowanie na Morawy i Czechy.
Niezadowolony cesarz niemiecki Heinrich II (Henryk II) w 1005 r. wkroczył z wojskami na tereny Polan (Polski). Chrobry utracił swoje niemieckie zdobycze. „W 1007r. Bolesław Chrobry zajął ponownie Łużyce i Milsko, a w łupieskim pochodzie doszedł aż pod Magdeburg. Odwetowa wyprawa Henryka II przeciw Polsce dotarła do Głogowa, ale nie przyniosła sukcesu". W 1013 r. Bolesław stał się lennikiem króla niemieckiego, „i w tym samym roku Henryk II udzielił Bolesławowi pomocy zbrojnej w jego wyprawie na Ruś, a z kolei Bolesław winien był wspierać włoską wyprawę Henryka II w 1014 r. Ten jednak (Chrobry) posiłków nie udzielił, co stało się wstępem do nowej fazy konfliktu zbrojnego".
W 1015 i 1017 r. cesarz Henryk II w wyprawach na Polskę odebrał zdobyte przez Chrobrego ziemie. W 1018 r. Chrobry ponownie zbrojnie zdobył ziemie niemieckie i wówczas zawarto pokój w Budziszynie, który został umocniony małżeństwem Bolesława z margrabianką miśnieńską Odą, córką Ekkerharda i siostrą margrabiego Miśni - Hermanna, a małżeństwo to miało ów pokój umocnić.
Nie zamierzam tu pisać całej historii Polski i Śląska z lat 1002 - 1017, ale ten krótki fragment daje możliwość zorientowania się, że prof. Lis minął się z prawdą. Po co te fałszywe informacje? Nie Niemcy nachodzili Polskę, a Chrobry, chcąc rozszerzyć granice państwa na zachód, kilkakrotnie wkraczał zbrojnie na tereny Niemiec.
Komu potrzebne są te kłamstwa, legendy, manipulacje? Czy to po to, by ciągle udowadniać, że tylko Niemcy napadały? Czy nadal potrzebny jest mit "złego Niemca"? Ale komu?Jesteśmy we wspólnej Europie i jest nareszcie czas by napisać prawdę, a kto to ma robić, jak nie naukowcy? Okres komunistycznych wypaczeń już minął”.
Zajrzałem właśnie do starego Kalendarza Gościa Niedzielnego z 1946 r. i tam na str. 109 przeczytałem artykuł pod tytułem: „Wojny śląskie za Bolesława Chrobrego”, w którym piszą w skrócie to samo, co napisał p. Lis. Czy to tylko zbieżność?