Nieduża wieś Jełowa, niedaleko Opola, była przez kilka dni na pierwszych stronach światowej prasy i niespodziewanie weszła do historii II wojny. 9 września 1939 r. na mały dworzec Ilnau (nazwa Jellowa, od 1936 r. zmieniona na Ilnau) wtoczył się specjalny pociąg „Amerika”, nazywany główną kwaterą Hitlera w czasie wojny - Führersonderzug (nazwa nie pochodziła od nazwy kontynentu, lecz od nazwy miasteczka, opodal którego Hitler walczył podczas pierwszej wojny światowej). W związku z obecnością kanclerza podjęto nadzwyczajne środki ostrożności.
Zdjęcia z tamtych czasów pokazują budynek stacji, która była przed 81 laty w lepszym stanie jak dzisiaj. Jeden z czytelników napisał: „Pamiętam ten dworzec w Jełowie za komuny, przed 1989 rokiem, zadbany, odnowiony, gdyż był dworcem z którego można było odjechać w 3 kierunkach; do Namysłowa i dalej Oleśnica, Wrocław (linia zdewastowana obecnie i rozkradziona. Ukradziono szyny i pociągi nie mogą tędy jechać) do Kluczborka i dalej do Poznana lub Tarnowskich Gór oraz do Opola. Obecnie dworzec straszy swym wyglądem a odchodzą z niego chyba 6 par pociągów na dobę i to po 24 latach demokracji...”
Jak doszło do tego, że Hitler znalazł się na 6-tym torze, (którego już nie ma, został rozebrany), ze swoim 17 wagonowym pociągiem.
Jełowa nie była wsią mającą jakieś znaczenie militarne. Hitler, jako wódz naczelny armii niemieckiej, zbliżał się do linii frontu, by propagandowo zaznaczyć swoją obecność wśród żołnierzy. Taktyka znana od lat i stosowana przez wielu przywódców podczas wojen.
Elektryzująca wieść, że na stacji kolejowej zatrzymał się wielki wódz III Rzeszy obiegła lotem błyskawicy całą okolicę. Dotarcie i ewentualne spotkanie jakiegokolwiek mieszkańca Jełowej z wodzem i najważniejszymi dygnitarzami, ze względów bezpieczeństwa, było praktycznie niemożliwe. Mimo to dużo mieszkańców wioski i okolic próbowało zobaczyć Führera. Osoby jadące pociągiem do Namysłowa, Kluczborka lub Opola mogły bez kłopotu odjechać, dlatego niektórzy kupowali bilet do najbliższego Osowca, by może przez chwilę mogli zobaczyć kanclerza i później pieszo wrócić do domu.
Jełowa znajdowała się niedaleko polskiej granicy, (między Kostowem a Siemianicami w pow. kępińskim). Ponadto stacja Jełowa znajduje się w dużym kompleksie leśnym wśród Borów Stobrawskich, dobrze maskujących pociąg pancerny. Przecież III Rzesza była w stanie wojny z Francją i Anglią. Niewykluczony mógł być atak samolotów z powietrza.
Hitler uważał, że jako głównodowodzący Wehrmachtu zobowiązany jest być jak najbliżej swoich żołnierzy, dlatego też tym pociągiem specjalnym podróżował jak najbliżej frontu, ponieważ był zdania, że musi dać swoim przykładem męstwo żołnierzom na polu walki. Obecność Hitlera i jego świty miała być wsparciem moralnym dla żołnierzy Wehrmachtu.
Führersonderzug „Amerika” – skład i charakterystyka pociągu.
- 1. lokomotywa pociągowa,
Ciągnięty przez dwie lokomotywy, rozwijał prędkość do 120 km/h. Waga wagonów nie schodziła poniżej 60 ton, a nowoczesna konstrukcja i technologiczne innowacje, w które został wyposażony, tworzyły z niego idealną kwaterę główną. Hitler czuł się w nim nie tylko bezpiecznie, ale również pewnie. Dzięki nowoczesnym rozwiązaniom „Amerika” pozwalała mu na sprawne zarządzanie działaniami wojennymi z każdego frontu, na którym się znajdował.
2. lokomotywa pociągowa,
Za potężnym parowozem na zelektryfikowanych liniach zachodnich Niemiec dwie lokomotywy elektryczne ciągnęły pociąg.
3. wagon obrony przeciwlotniczej,
4. wagon bagażowy z agregatem,
Za wagonem obrony przeciwlotniczej znajdował się wagon bagażowy. Poza podstawową funkcją, posiadał też własny dieslowski agregat prądotwórczy, który zapewniał dostawy prądu dla całego składu zarówno w czasie podróży jak i podczas postoju.
5. wagon sypialny Hitlera,
6. wagon sztabowy – salonka,
Wagon nosił numer 10206, i był salonką Adolfa Hitlera. Zakwaterowani w nim byli również: główny adiutant z Wehrmachtu, główny adiutant osobisty i kamerdyner Führera
7. wagon sypialny plutonu ochrony SS,
8. wagon restauracyjny,
9. wagon sypialny dla ważnych gości,
10. wagon sypialny dla ważnych gości,
11. wagon kąpielowy,
12. wagon restauracyjny,
13. wagon sypialny dla personelu,
14. wagon sypialny dla personelu,
15. wagon prasowy z częścią sypialną,
16. wagon bagażowy z agregatem,
17. wagon obrony przeciwlotniczej.
Wagony składu zostały zbudowane przez trzy firmy: Wegmann &Co z Kassel, Gebrüder Credé–Kassel Niederzwehren i Linke–Hoffman z Wrocławia. Wyposażaniem wnętrz zajęli się projektanci z Monachium, którzy wprowadzili w Niemczech secesję na początku XX wieku. Wagony nie miały sztukaterii, ornamentów czy innych zdobień, chociaż ich wnętrza były funkcjonalne, komfortowe i eleganckie. Co ciekawe, posiadały własną klimatyzację, która pozwalała regulować temperaturę wewnątrz pojazdu w zależności od pogody. Na zewnątrz wagony były pomalowane na ciemnooliwkowy kolor (tak jak standardowo wagony pasażerskie Deutsche Reichsbahn–DR). Na burtach każdego z nich widniały pomalowane na biało orły ze swastyką – godło państwowe III Rzeszy. Każdy wagon osobowy posiadał wmontowane 20 milimetrowe płyty pancerne. Miały one chronić wagony i ich pasażerów przed odłamkami, ogniem broni pokładowej samolotów czy osobistej żołnierzy. Później wymieniono je na grubsze 30 milimetrowe.
Wagony obrony przeciwlotniczej powstały na podwoziach wagonów pulmanowskich w zakładach Linke-Hoffmann w Breslau (Wrocławiu). Na obu krańcach wagonów znajdowały się dwa czterolufowe 20 milimetrowe działka przeciwlotnicze Flak 38. Wagony te miały obniżoną podłogę, aby zwiększyć kąt ostrzału armat. Wewnątrz, pomiędzy stanowiskami, znajdowały składy amunicji, kwatery żołnierzy oraz centrala dowódcy baterii. Była połączona z siecią łączności pociągu specjalnego. Wagony przeciwlotnicze to jedyne całkowicie opancerzone wagony z całego składu pociągu specjalnego Führera. Działka obsługiwało 26 żołnierzy Luftwaffe (w tym 4 oficerów) z II Kolejowego Plutonu Przeciwlotniczego z Pułku Artylerii Przeciwlotniczej „Hermann Göring”. Zasięg działek (maksymalnie 430 metrów) pozwalał im na zwalczanie nie tylko samolotów wroga, ale również lekkich pojazdów opancerzonych i oddziałów piechoty, gdyby te nieoczekiwanie zbliżyły się do pociągu Hitlera.
W latach 1940–1941 salonka pociągu „Amerika” posłużyła Hitlerowi jako miejsce spotkań z premierem rządu Vichy Lavalem, Marszałkiem Francji Petainem, przywódcą Hiszpanii generałem Franco oraz z dyktatorem Włoch Mussolinim. Ponadto, Hitler dowodził inwazją na Jugosławię i Grecję (operacja „Marita”) ze swojego pociągu specjalnego „Amerika” na stacji kolejowej Mönichkirchen niedaleko Wiednia od 12 do 25 kwietnia 1941 roku. Wtedy pociąg wodza III Rzeszy po raz ostatni posłużył jako centrum dowodzenia. Po zakończonej kampanii bałkańskiej, Führersonderzug „Amerika” został zredukowany do roli transportowej, którą pełnił już do końca wojny.
Po wypowiedzeniu wojny USA w grudniu 1941 roku, pociąg Hitlera zmienił nazwę na bardziej germańską – „Brandenburg”. Podobno były dwie nieudane próby wykolejenia pociągu i zabicia dyktatora, które podjęli w 1942 i 1943 roku żołnierze polskiego podziemia niepodległościowego.
W podróży towarzyszyli Hitlerowi między innymi Wilhelm Keitel, Alfred Jodl, oficerowie łącznikowi, a także liczni funkcjonariusze partyjni.
Dlaczego wódz III Rzeszy poruszał się pociągiem, a nie w kolumnie opancerzonych samochodów, której łatwiej zapewnić bezpieczeństwo? Ponieważ to nie był zwykły pociąg. Nawet na tym słynnym zdjęciu z dworca z Jełowy widać, że jest to istna superforteca - potężnie opancerzona, z wagonami spełniającymi wszelkie funkcje, od sal konferencyjnych po nieomal mieszkania sypialne.
Pociąg mógł odeprzeć nalot lotniczy, gdyż w kilku miejscach miał zamontowane działka przeciwlotnicze. Choć trzeba przyznać, że inni dygnitarze III Rzeszy mieli jeszcze okazalsze zestawy. Wyposażenie pociągu Goeringa przytłaczało przepychem. No ale, mówiono, to był morfinista, więc może miał bujniejszą fantazję od Hitlera...
W sobotni ranek, 9 IX 1939 r., pociąg specjalny Hitlera zatrzymał się na bocznicy, od kilkudziesięciu godzin dobrze strzeżonej stacji kolejowej wioski Illnau, na północ od Oppeln. "Amerikę" podłączono do kolejowej sieci łączności telefonicznej, i tym samym rozpoczął się prawie dziesięciodniowy epizod związany z pobytem ruchomej Kwatery Głównej Führera na Śląsku, początkowo koło Illnau, a od 12 września w innej pod opolskiej miejscowości - Gogolinie, niedaleko Góry św. Anny.
„3 września 1939 roku Hitler przybył z całą swoją świtą na dworzec kolejowy Anhalter w Berlinie. Führer zaplanował podróż na wcześniejszą porę, ale plany pokrzyżowały mu Anglia i Francja, które tego dnia wypowiedziały Niemcom wojnę. Na peronie czekał już Führersonderzug, z wielkiej lokomotywy buchała para, podekscytowanym kolejarzom udzieliła się atmosfera napięcia. Dokładnie o godz. 21.00 „Amerika” ruszyła na wschód. Następnego dnia o 1.46 pociąg dotarł do Bad Polnitz, czyli teraźniejszego Połczynu Zdrój.
Niemal tuż za „Ameriką” przyjechał tzw. pociąg ministerialny, wiozący Reichsführera SS Heinricha Himmlera. Na wytyczonej trasie została wzmocniona straż, ze względów bezpieczeństwa pracownicy kolei dowiadywali się o wizycie pociągu specjalnego zaledwie na godzinę, dwie przed jego przyjazdem. W Połczynie czekała już ochrona Führera i choć ruchu cywilnych pasażerów jakoś specjalnie nie ograniczono, wokół dworca, w promieniu 500 metrów, została utworzona zamknięta strefa.
Po obu stronach peronów nie mogły leżeć żadne podejrzane przedmioty: paczki, walizki, pudła. Policja, członkowie SA i SS sprawdzali zaparkowane w pobliżu pojazdy, wszystko musiało być pod kontrolą.
Pasażerowie dwóch pociągów specjalnych spędzili noc w wagonach otoczonych kordonem SS. W ten sposób Połczyn Zdrój stał się pierwszym przystankiem w czasie kampanii wrześniowej.
Rano, po dziewiątej, Hitler ruszył opancerzonym mercedesem w kolumnie samochodów na inspekcję wojsk w pobliżu linii frontu. Tak miały wyglądać także kolejne dni. „Hitler zachowywał się tak, jakby trwały manewry wojskowe. Prawie codziennie jeździł w opancerzonym wozie zwiadowczym po lasach i innych terenach” – to relacja Heinza Lingego, zaufanego kamerdynera przywódcy III Rzeszy. 5 września samochody pojechały na wschód, w kierunku Wisły. Koło Komierowa Hitler spotkał się z generałem Güntherem von Kluge, dowódcą 4. Armii. Zjadł z żołnierzami obiad z kuchni polowej i ruszył w kierunku Bydgoszczy.
W tym czasie jego „Amerika” i „Heinrich” Himmlera wyjechały z dworca w Połczynie Zdroju, żeby dotrzeć do niewielkiej stacji Plietnitz. Po drodze spotkała ich nieprzyjemna niespodzianka. W pobliżu Koronowa, około dwóch kilometrów od kolumny, spadły bomby 42. Eskadry Rozpoznawczej Wojska Polskiego, która atakowała oddziały Guderiana. „Sądzi się, że Polacy dostrzegli kolumnę Führera – zanotowała Christa Schröder, sekretarka Hitlera. – To naturalnie duży bodziec dla żołnierzy, o kolosalnym moralnym znaczeniu, widzieć Führera w strefie zagrożenia. Ja jednak jestem zdania, że niebezpieczeństwo, na jakie naraża się Hitler, jest zbyt duże”. Nie był to jednak koniec niespodzianek tego dnia. Kiedy Führer ze swoimi dygnitarzami dotarł do „Ameriki”, okazało się, że Ministerstwo III Rzeszy – taki zwyczaj funkcjonował w czasie pokoju – poinformowało zagranicznych dyplomatów przebywających w Niemczech, że głowa państwa jest w Połczynie. Adiutant zaproponował wściekłemu Hitlerowi, żeby przesunąć pociąg około 15 km na południe. Tam, zamaskowany w lesie, w Starej Łubiance, stał w nocy z 4 na 5 września. Tej samej nocy w Warszawie trwała ewakuacja rządu oraz złota Banku Polskiego.
Po latach kamerdyner Hitlera, Heinz Linge, napisał w swych wspomnieniach:
"3 września (1939 roku) Hitler wyjechał z Berlina specjalnym pociągiem o nazwie "Amerika", który na pewien czas miał pełnić rolę siedziby Führera. Ochronę nad pociągiem powierzył Erwinowi Rommlowi, który zaledwie dwa dni wcześniej został awansowany do stopnia generała i pełnił funkcję komendanta Kwatery Głównej Führera. Tego dnia pociąg skierował się do Bad Polzin, 4 września z Bad Polzin do Plietnitz, 5 września z Plietnitz na poligon wojskowy w Gross Born na Pomorzu, skąd aż do 8 września Hitler obserwował przebieg kampanii. (...) Hitler zachowywał się tak, jakby trwały manewry wojskowe. Prawie codziennie jeździł w opancerzonym wozie zwiadowczym po lasach i innych terenach, gdzie w ukryciu nadal pełno było polskich strzelców wyborowych".
Każdy kolejny dzień w „Americe” wyglądał podobnie. Hitler udawał się na przegląd swoich oddziałów. Spotkał się z gen. Heinzem Guderianem. Jego dywizja nacierała w kierunku Grudziądza, aby po przekroczeniu Wisły połączyć się z wojskami w Prusach Wschodnich. Wieczorem „Amerika” i „Heinrich” dotarły do Gross Born – Bornego Sulinowa.
Do dzisiaj to jedno z najciekawszych i najbardziej tajemniczych miejsc związanych z II wojną światową. W latach 1934–1936 zbudowano tu miasteczko wojskowe, które stanowiło zaplecze dla poligonu Szkoły Artylerii Wehrmachtu. Przed kampanią wrześniową ćwiczyły w nim jednostki dywizji pancernej gen. Guderiana. Szkoliły się tu również oddziały korpusu afrykańskiego generała Erwina Rommla. Podczas wojny w pobliżu miasteczka istniał obóz jeniecki dla oficerów Oflag II Gross Born. Więziony był tam m.in. Leon Kruczkowski, pisarz i dramaturg.
Miasto miało odpowiednie zaplecze, zarówno wojskowe, jak i „rekreacyjne”. Już po zakończeniu wojny, w 1945 roku, Borne Sulinowo zostało wymazane z map. Zajęte bez walki, funkcjonowało jako baza jednostek Północnej Grupy Wojsk Armii Radzieckiej. Kiedy w 1993 roku „wróciło” do Polski, zaczęły krążyć wokół niego niesamowite pogłoski. Opowiadano, że pod miastem znajdują się, zbudowane jeszcze przez Niemców, podziemia, które potem rozbudowali Rosjanie.
Badania nie potwierdziły tych rewelacji, Borne Sulinowo pojawiało się jednak przez wiele lat na wszelkich „giełdach informacji” poszukiwaczy tajemnic historii; dzisiaj jest atrakcyjnym miejscem do wypoczynku nad jeziorem.
W Bornem Hitler został dwa dni, czekał tu na rozstrzygnięcie bitwy w rejonie tzw. korytarza pomorskiego, którego charakter przedwojenne Niemcy akcentowały, jako rejon oddzielający Prusy Wschodnie od reszty Niemiec. W tym czasie, w nocy z 6 na 7 września Warszawę opuścili rząd RP i Naczelny Wódz ze swoim sztabem oraz prezydent RP Ignacy Mościcki. 7 września decyzją majora Sucharskiego nastąpiła kapitulacja załogi Westerplatte. Hitler codziennie rano o dziewiątej wysłuchiwał raportu o sytuacji na froncie. „System informacyjny i łącznościowy w specjalnych pociągach działał zadziwiająco sprawnie – wspominał Schellenberg. – Mieliśmy wszelkie ułatwienia telegraficzne i radiowe i na każdej stacji mogliśmy się natychmiast skontaktować z administracyjnymi urzędami Rzeszy”. Łączność radiowa nie zawsze jednak funkcjonowała sprawnie, co powodowało wiele niedogodności. Istniało ryzyko podsłuchu. Podróżujący „Heinrichem” Schellenberg zwracał również uwagę, że „stukot maszyn do pisania i głosy dyktujących stwarzały hałas niemal nie do zniesienia w czasie postoju pociągu; hałas ten stawał się zupełnie do zniesienia, gdy pociąg był w ruchu”.
Codzienną krzątaninę w wagonach "Ameriki" i towarzyszącym mu pociągu ministerialnym uważnie obserwował oficer SS, który już w najbliższych tygodniach zacznie błyskawicznie piąć się po szczeblach kariery w hitlerowskich służbach specjalnych. Był nim przysłany przez szefa Głównego Urzędu Służby Bezpieczeństwa SS (właśnie przekształcającego się w Główny Urząd Bezpieczeństwa Rzeszy) Reinharda Heydricha młody prawnik Walter Schellenberg.
Po latach późniejszy szef wywiadu zagranicznego SS i następca Canarisa na stanowisku szefa Abwehry wspominał: "Starałem się jak najczęściej przebywać w specjalnym pociągu Führera, aby wiedzieć, na ile się da dokładnie, co się tam dzieje. Przebywanie przy panelu sterowania olbrzymią machiną wojenną, której tryby obracały się z największą prędkością, było fascynujące. Z pokładu tego pociągu nazistowskie kierownictwo wpływało na kształt kolejnych etapów w rozwoju państwa i narodu niemieckiego".
Niemiłosiernie nudziły się sekretarki Hitlera. Jedna z nich, Christa Schroeder, w liście do przyjaciółki wysłanym z Gogolina pisała m.in: "Mieszkamy już od dziesięciu dni w pociągu. Miejsce postoju stale się zmienia, ale przez to, że Dara (Gerda Daranowski była również sekretarką) i ja nigdy nie wychodzimy, nasze życie staje się bardzo jednostajne. Upał jest prawie nie do wytrzymania, wręcz potworny. Słońce praży cały dzień, a my jesteśmy w przedziałach bezbronne wobec tropikalnego upału. Ja wręcz spuchłam, naprawdę wyglądam okropnie. Do tego dochodzi jeszcze to, że nie można się zająć niczym pożytecznym. Jest jak zawsze: szef odjeżdża rano ze swoimi panami samochodem, a my jesteśmy zdane na to, by czekać i jeszcze raz czekać. Próbowałyśmy już wszystkiego, żeby w czymś pomóc, ale uniemożliwia nam to fakt, że w żadnej miejscowości nie zostajemy dostatecznie długo” - tyle Linge.
W ciemnościach ciepłej nocy pociąg jechał drogą okrężną przez Frankfurt nad Odrą i Breslau (Wrocław) do Jełowy.
9 września 1939 roku "Amerika" znajdowała się w Jełowie.
Hitler i towarzyszący mu dygnitarze przyjechali tu nie tylko omówić aktualną sytuację na froncie. Będąc pewnymi zwycięstwa zaczęli już opracowywać szczegółowe plany dotyczące okupacji. Zapadły tutaj też prawdopodobnie pierwsze konkretne decyzje
Hitler rozważa propozycje dalszych działań, jakie składają mu ludzie z jego świty. Decyzja jest ogromnie ważna, bo Rzesza jest formalnie w stanie wojny z Francją i Anglią, a sojusznik Hitlera - Stalin - wciąż nie wypełnia zobowiązań wobec Führera. Armia Czerwona stoi z bronią u nogi i nie atakuje Polski. Najwyżsi dowódcy niemieccy są zaniepokojeni.
Narada w pociągu miała także związek z ociąganiem się strony radzieckiej z wykonaniem zobowiązań sojuszniczych względem III Rzeszy oraz z niepowodzeniami strony niemieckiej związanej ze stratami poniesionymi w wyniku bitwy nad Bzurą. W obradach toczonych w pociągu Adolfa Hitlera uczestniczyli: Joachim von Ribbentrop, adm. Wilhelm Canaris i płk Erwin Lahousen, Hermann Goering, szef Wehrmachtu Wilhelm Keitel i Alfred Jodl, Erwin Romel
W trakcie konferencji gen. Keitel przedstawił trzy plany rozwiązania problemu polskiego:
- Podział ziem polskich między Związek Radziecki a Niemcy wzdłuż linii Narew-Wisła-San.
- Utworzenie małego państewka polskiego, którego władze zmuszone byłyby podpisać pokój z Niemcami.
- a. Oddanie Litwie Wileńszczyzny.
b. Utworzenie, za zgodą Rosjan, odrębnego ukraińskiego państwa z terenów Galicji i tzw. „polskiej Ukrainy”.
Uczestnicy narady uznali, że ziemie polskie zostaną podzielone między Związek Radziecki i Trzecią Rzeszę. Hitler przewidywał jednak utworzenie małego państwa polskiego, które podpisze traktat pokojowy z Rzeszą. Litwie przekazana zostanie Wileńszczyzna, a z ziem Galicji i - jak to określano - polskiej Ukrainy utworzone zostanie - za zgodą Rosjan - odrębne państwo ukraińskie. Założono, że w razie realizacji tego rozwiązania państwo to zrezygnuje z aspiracji do ziem Ukrainy radzieckiej. W Illnau i Gogolinie żaden z wojskowych i polityków niemieckich nie przewidział, że na powstanie mikroskopijnej Polski i proniemieckiej Ukrainy nie wyrazi zgody nowy sojusznik Hitlera - Józef Stalin.
Jednocześnie zakładano, iż w razie realizacji tego rozwiązania Ukraińcy zrezygnują z aspiracji do Ukrainy Radzieckiej oraz że rękami OUN uda się zniszczyć Żydów i Polaków
Dr Mariusz Patelski, historyk z Uniwersytetu Opolskiego, jest zdania: że przed wojną byli w Polsce politycy, którzy rozważali możliwość prowadzenia daleko idącej współpracy z Niemcami na każdym polu. Tuż przed wojną gen. Jordan Rozwadowski wydał memoriał, w którym prognozował, że spodziewaną wojnę z Rzeszą będziemy toczyć osamotnieni, mimo zawartych sojuszy obronnych z mocarstwami, oraz proponował, by armia polska razem z Wehrmachtem wzięła udział w antysowieckiej krucjacie na wschód, by wyzwalać podbite tam narody. Był też były premier II RP, Leon Kozłowski, który słusznie czy nie - został w końcu zaocznie skazany na karę śmierci przez sąd polowy Armii Andersa za próby sformowania kolaboracyjnego wobec III Rzeszy rządu polskiego. Można by wymienić jeszcze wiele osób i środowisk, których stosunek do współpracy z III Rzeszą był co najmniej pozytywny.
- Historia pokazuje, że w Europie panowała wtedy dość daleko posunięta tolerancja dla - nazwijmy to - korygowania granic metodami zbrojnymi. Nie udawajmy świętoszków: nasze wojska też wkroczyły na Zaolzie, by bronić tam polskiej ludności. Europa pozwalała Hitlerowi na taktykę salami wobec Czechosłowacji, aż połknął ją całkiem. Można przyjąć tezę, że Zachód odetchnąłby z ulgą, gdybyśmy oddali Rzeszy Gdańsk, może i cały "korytarz". W polityce nie ma wiecznych przyjaciół - są tylko wieczne interesy.
Na pytanie dziennikarza: - Zatem jesteśmy w Jełowej, a Hitler musi podjąć decyzję. Nie ufa Stalinowi?
Dr Patelski wytłumaczył: „Żaden z nich nie ufał drugiemu. Choć wzajemnie się inspirowali. Gdy Hitler zrobił czystkę w S.A., Stalin w Armii Czerwonej. Gułag i obozy koncentracyjne to w końcu odmiany tej samej polityki i ideologii. Jak mówiłem, nie mamy niestety protokołu konferencji, a zwłaszcza zapisu dyskusji. Jedyne co wiemy o niej, pochodzi z zeznań i notatek pułkownika Lahousena, sądzonego po wojnie w Norymberdze. Część historyków stawia tezę, że Hitler popełnił kardynalny błąd, bo zamiast próbować wykorzystać nienawiść Ukraińców do systemu sowieckiego i uczynić ich swoim sojusznikiem w batalii ze Stalinem, potraktował ich jako podgatunek ludzki, tym samym zmusił do oporu. Z drugiej strony rasowe obsesje Hitlera były dość niekonsekwentne: wszak zgodził się na utworzenie państw słowackiego i chorwackiego...
Z tego też okresu pochodzi następujący zapis generała Rommla: "Führer jest w doskonałym humorze, często rozmawiamy ze sobą. Twierdzi, że za osiem, dziesięć dni wojna na Wschodzie się skończy i wszystkie zaprawione w bojach jednostki Wehrmachtu zostaną przerzucone na Zachód. Wydaje mi się jednak, że Francuzom ani w głowie walka. Ich żołnierze kąpią się w Renie nie niepokojeni przez naszych chłopców".
Wprawdzie sytuację na granicy niemiecko-francuskiej omawiano na naradach organizowanych w Illnau i Gogolinie z zawezwanymi na Śląsk politykami i wojskowymi, ale w sytuacji trwającej wojny z Polską, to ona miała priorytet. Hitler kilkakrotnie opuszczał swój pociąg, z Opolskiego Slaska udając się ze swą świtą, w kombinowanych podróżach samolotami i samochodami, na różne odcinki frontu. Samoloty Junkers Ju 52 startowały z lotniska w Neudorf w pobliżu Oppeln, a więc niedaleko miejsc, gdzie wówczas stała "Amerika".
Dokądkolwiek niemiecki dyktator udawał się swoim pociągiem, zawsze podążały za nim jego samochód opancerzony jak i osobisty samolot Focke Wulf 200 „Immelmann 3”. Miało to umożliwić Hitlerowi jak najszybsze dotarcie do jednej z jego kwater lub na front.