Sezon ogórkowy w kraju kończy się w tym roku inaczej niż zwykle. Zamiast odczucia leniwego jesiennego spokoju, mamy w wielu obszarach życia poczucie niepewności i chaosu. Polski krajobraz polityczny zaczyna trącić dziadostwem. Nie rozumiemy na przykład, jak można było przejść do porządku dziennego po ekscesie, który miał miejsce podczas zaprzysiężenia prezydenta Dudy na drugą kadencję. W czasie, kiedy Prezydent uroczyście przysięgał, że dochowa wierności postanowieniom konstytucji, jedna z posłanek demonstracyjnie trzymała planszę z napisem „Krzywoprzysięzca.
Nikt do tej pory nie zareagował na wybryk posłanki. Można przyjąć, że jej spostrzeżenie było obiektywne? To zaś znaczyłoby, że przysięga Prezydenta byłaby zasadna tylko wtedy, gdyby składał ją na wierność PiS-u. Rodzi się pytanie – w jakim państwie żyjemy? Politolog, prof. Roman Kuźniar uważa, że terminem precyzyjnie oddającym charakter obecnej władzy jest neobolszewizm. Wydaje się, że ta ideologia za sprawą Zjednoczonej Prawicy, szczególnie polityków Solidarnej Polski jest w Polsce w ostatnim czasie coraz powszechniejsza. Należy się temu przeciwstawić, ale nie ma komu. Na razie wszyscy czekamy na powrót Prezesa z urlopu, bo bez niego państwo polskie funkcjonuje w trybie awaryjnym.
Polska dusza
Nadal trwa dzika wojna ideologiczna z LGBT, w której oprócz polityków udział biorą kuratorzy oświaty, media, a także niektórzy hierarchowie. Według niektórych polityków zagrożenie polskiej duszy ideologią LGBT jest gorsze od koronawirusa, który atakuje tylko ciało. W kraju, szczególnie w jego południowo – wschodnich rejonach, samorządy masowo podejmują uchwały o strefach wolnych od LGBT.
Walce z tą ideologią przewodzą Ziobryści, którym nie przeszkadza nawet to, że nie ma żadnych opinii naukowych, ani prawnych, które by taką ideologię definiowały. Jeden z czołowych Ziobrystów – Janusz Kowalski postuluje, aby cały kraj był strefą wolną od LGBT. Słuchając prawdziwych Polaków z Solidarnej Polski, nasuwa się nam czasem ich podobieństwo do szlachty polskiej o której Juliusz Słowacki (Grób Agamemnona) pisał: / O Polsko! Póki ty duszę anielską/ Będziesz więziła w czerepie rubasznym/ Póty kat będzie rąbał twoje cielsko/. Stowarzyszenie Chrześcijańskich Rodzin, również do opolskiego sejmiku przesłało petycję w sprawie przyjęcia uchwały zmierzającej do uwolnienia województwa od ideologii LGBT, którą radni sejmiku mają zająć się we wrześniu.
Jeśli uchwała zostanie poddana pod głosowanie, to będzie to trudny wybór między różnymi cywilizacjami. Dla radnych MN każdy wybór będzie zły, a w dodatku muszą ujawnić po czyjej stronie jest ich dusza. Polityka obozu władzy reprezentowanego w tej sprawie przez ministra Kowalskiego, polega na zmuszaniu przeciwnika do podjęcia złych decyzji. Jak będzie, zobaczymy wkrótce. Mamy wrażenie, że wojny z LBBT nie da się wygrać. Na szczęście dla władzy, każda przegrana przez Polskę wojna jest ogłaszana jako moralne zwycięstwo. Zapewne tak będzie i tym razem.
Historyczna zmiana
Po wspólnym ostatnim zwycięstwie wyborczym obozu władzy, zamiast oczekiwanego spokoju, mamy ostrą walkę o przyszłe przywództwo w nie całkiem Zjednoczonej Prawicy.
Dwa miesiące przed planowaną rekonstrukcją rządu, dwóch ministrów i dwóch wiceministrów złożyło swoje dymisje za pośrednictwem mediów, zamiast za pośrednictwem Premiera.
Minister od zdrowia Szumowski, zaliczył przed dymisją krajowy rekord zachorowań na koronawirusa, a dokonując zakupu maseczek i respiratorów „bez trybu”, doprowadził do tego, że jego ministerstwo wyszło na tym, jak Zabłocki na mydle. On sam, pływając jachtem na Kanarach nie musi się tym przejmować, zresztą jak każdy namiestnik Prezesa.
Z kolei ministrowi od spraw zagranicznych udało się skutecznie przez ponad dwa miesiące odwlekać wydanie zgody na przyjazd do Polski nowego niemieckiego ambasadora. Oczekiwanie trwa nadal, mimo że Polska i Niemcy są członkami UE i sojusznikami w NATO. Ponoć ktoś doniósł Prezesowi, że Ambasador ma w życiorysie „dziadka z Wehrmachtu”, a takich postaci, podobnie jak Tuska, Prezes nie toleruje.
Należy też pamiętać, że w cywilizacji wschodniej obowiązuje odpowiedzialność sięgająca wielu pokoleń. Nigdy bowiem nie wiadomo, co tam w genach pozostało, a bohaterski opór stawiany Niemcowi, zawsze można zaliczyć do dowodów bohaterstwa i potęgi. Po powrocie z urlopu, Prezes będzie próbował dokonać historycznej zmiany w resortowej Polsce, ograniczając znacząco liczbę ministerstw i administracji publicznej.
Obecnie mamy 20 ministerstw i około 100 ministrów i wiceministrów i w tym względzie pozostawiliśmy naszych sąsiadów, nawet Niemcy, daleko w tyle. Ta ministerialna, partyjna kompania pilnuje głównie swoich interesów; na służenie państwu często brakuje jej kompetencji i czasu. Obawiamy się, że zapowiadana rekonstrukcja zakończy się w „dojnej ojczyźnie”, jak zwykle, syndromem BMW. Pozostaną bierni, mierni i wierni, ale za to swoi, a odejdą głównie ludzie kompetentni, lecz słabo związani z obozem władzy. Przy okazji zobaczymy, jaka jest siła Ziobrystów – bliższa zeru, czy w górnych granicach mocy.
Dojna zmiana
Wielkim kajaniem zakończył się skok na kasę, podjęty wspólnie przez obóz władzy i opozycję w polskim sejmie. Większość opozycji, wraz z posłem MN zachowała się w tej sprawie, jak polityczne patałachy. Podwyżki uposażeń posłów, senatorów, funkcjonariuszy publicznych oraz subwencje dla partii politycznych miały być rzędu 50 do 100 procent. Przewidziano nawet wynagrodzenie dla żony Prezydenta w wysokości 18. tys. miesięcznie, chociaż przez 5 lat nie potrafiła odzyskać głosu.
Oburzenie ludu wstrząsnęło przedstawicielami suwerena. Projekt podwyżek na razie upadł, a wybrańcy ludu zajęli się mozolnym przekonywaniem, że te pieniądze im się po prostu należą. Gdy lud usłyszy to wołanie ze 100 razy, to machnie ręką i wyrazi zgodę.
Być może, przy okazji ludowi też się jakiś ochłap dostanie. Na razie cosik tam otrzymał 70-cio letni stryj prezydenta Dudy, będący aktualnie na emeryturze. Chociaż w życiu nie miał styczności z kolejnictwem, obdarowano go posadą w Radzie Nadzorczej PKP Cargo z miesięczną dietą w wysokości około 10 tys. zł. I tak to na naszych oczach dobra zmiana zamienia się dla wybranych w dojną zmianę.
Takie „numery”, a także rekordowy wzrost inflacji nie wywołują żadnej reakcji wystraszonego koronawirusem ludu, który głównie oczekuje ze strony władzy obrony przed tą zarazą, o tęczowej zarazie nie wspominając. Na naszych oczach powstaje Nowa Polska, w której dla starych, takich jak my, nie będzie miejsca. Bo i po co. Mija 6 miesięcy od zablokowania dostępu do zwykłych lekarzy. Próbujemy się leczyć sami przez telefon, co jest nadzwyczaj skuteczne w przypadku schorzeń kardiologicznych i nowotworowych. Widzimy z tego wielkie korzyści dla demografii.
Gdy starzy szybciej znikną, pozostanie kasa i mieszkania, a naród się odmłodzi. Będąc starymi zrzędami, częściej widzimy dziadostwo, ale wierzymy, że PiS wraz z Prezesem kochają naród, a na podstawie badań i wyborów, widzimy, że naród kocha PiS. Jest więc dobrze, a będzie jeszcze lepiej. A jeśli wierzyć Premierowi, to już jest najlepiej.