Koronawirus sprawił, że cały świat próbuje go różnymi skutkami i sposobami zwalczyć. Nie pozwala sie wychodzić z domów, by się nie zarazić. Zamknięto różnego rodzaju kluby, również sportowe, przedszkola, szkoły i uczelnie, nie można się przenosić, bo granice również zostały zamknięte.
Ale są osoby, które uważają, że nie należy tak obchodzić się z człowiekiem wierzącym. Wierny to inny sort i jak wierzy to nic mu się nie stanie.
Abp Andrzej Dzięga, metropolita szczecińsko-kamieński skierował do wiernych list. Sprzeciwiając się słowom prymasa Polski Wojciecha Polaka, zachęcał wiernych do uczestnictwa w mszach i zapewniał, że woda święcona nie jest zagrożeniem, podobnie jak przyjmowanie komunii świętej prosto z rąk kapłana do ust, bo „Chrystus nie roznosi zarazków ani wirusów. Chrystus rozdaje świętą czystość i życie, przywraca zdrowie...Szatan jest bezradny wobec takiego wyrazistego i jednoznacznego człowieczego świadectwa wiary. On się wręcz panicznie boi. Nie bez podstawy mówi się, że ktoś się czegoś boi jak diabeł święconej wody...W razie potrzeby, woda w kropielnicach jest wymieniana dosłownie każdego dnia. Nie lękajcie się sięgnąć z wiarą po wodę święconą. Nie lękajcie się Kościoła. Otwórzcie na nowo Chrystusowi drzwi waszych serc i myśli, waszych wyborów i czynów”.
List Abp został przez opinię publiczną uznany za szkodliwy. Grupa Katolików, której nie podobało się oskarżenie Biskupa, zebrała 15.000 podpisów w obronie Abp, przekonywali, że ten „głosił naukę kościoła”. „W aktualnych warunkach ten antyklerykalny napad na hierarchę oceniamy jako populistyczne oraz nieodpowiednie wykorzystywanie strachu przed zagrożeniem zdrowia i innych emocji obecnych w polskim społeczeństwie - Czytamy w proteście.
W Bergamo zmarło 10 księży, w diecezji mediolańskiej w ciągu 72 godzin zmarło trzech księży. W diecezji permeńskiej zmarło pięciu księży, najmłodszy 55 lat. W całych Włoszech wirus pokonał 77 kapłanów. Pochowani zostali jak normalni wierzący, a więc bez odpowiedniego obrzędu pogrzebowego należnego księdzu.
Czyżby Chrystus we Włoszech nie był ten sam jak w Polsce i pozwala na śmierć swoich rycerzy?
W szpitalu w Puławach zmarł zakażony koronowirusem pronoszcz parafii w Białopolu na Lubelszczyźnie, 68-letni proboszcz ks. Henryk Borzęcki. Kościół w Białopolu został zamknięty, sanepid wstąpił do miasteczka, bo pleban miał wiele kontaktów z wiernymi, odprawiał msze i pogrzeby. W efekcie cały zarząd gminy, od wójta do sprzątaczki, ma kwarantanne. Na życzenie zwierzchności kościeleckiej sanepid zdezynfekował kościół i kaplice. Nie potwierdza się więc teoria abp Andrzeja Dzieju „Chrystus nie zaraża”,
Nic tak nie świadczy o powadze sytuacji w Watykanie jak decyzja o zawieszeniu od 25 marca drukowanego dziennika „L`Osservatore Romano”., poraz pierwszy od 1. 7. 1861 r.
Koronawirus zaatakował najmniejszą armię świata, czyli papieską Gwardię Szwajcarską. I to w Watykanie, najbliżej Boga i Chrystusa. Zaprzysiężenie nowych członków Gwardii zamiast 6 maja odbędzie się 4 października!
„Widzę z jednej strony pierwszych chrześcijan, którzy nie wahali się przyjmować Komunii Świętej wiedząc, że grozi im za to śmierć. Z drugiej zaś strony słyszę ludzi, którzy nie chcą wpuścić do kościoła wiernych, ponieważ boja się, że ktoś może kogoś zarazić...Zawieszenie Mszy Świętych, to de facto zamknięcie kościołów i wycofanie kapłanów – żołnierzy Chrystusa, z pierwszej linii frontu walki o nasze zbawienie” - tak to widzi Krystian Kratiuk, redaktor naczelny portalu Pch24.pl, dwumiesięcznika katolickiego Polonia Chrystiana, to znaczy człowieka bardzo zbliżonego do kościoła i wyjaśniającego chrześcijanom istotę rzeczy.
Na to odpowiedziała Monika Białkowska z Przewodnika Katolickiego: ”Powstrzymanie się od kontaktów i wszelkich dróg zatrzymania epidemii (również przez rezygnację z Komunii) nie jest zdradą Boga, ale trwaniem w Jego troskliwej miłości wobec każdego życia”.
Emerytowany biskup Józef Zawistkowski ma wątpliwości: ”Komunia Święta na rękę, a to już rodzi pytanie: Czy to Pan Jezus jest nosicielem wirusa?”
Na zachodzie już długie lata daje się komunię na rękę, także w polskiej diecezji opolskiej. Papież Franciszek też podaje na rękę. Czyżby część Polski należała do innego chrześcijaństwa?
Ks. Roman Kneblowski napisał: „Uczestnikom dzisiejszej Mszy Świętej Wszechczasów w bydgoskim Sacre-Cour pragnę z serca podziękować. Kochani, nie zawiedliście. Nie daliście się ogłupić, zastraszyć, nie poddaliście się psychozie i nie popadliście w histerię. Jak zwykle licznie i po katolicku przyjęliście Komunie Świętą. Jestem z Was dumny. Deo gratias – i dodał . „Na kolanach i do ust, a na rękę co najmniej trzciną”.
Wykładowca KUL ks. prof. dr hab. Tadeusz Guz w TV Trwam tłumaczy, że Bóg jest „święty w wymiarze jego świętości i człowieczeństwa. Pan Bóg żadnych wirusów nie rozprzestrzenia i spokojnie wierni mogą przychodzić na msze. Podobnie każdy akt w czasie mszy świętej. Bo niektórzy się obawiali, że kapłan który celebruje i podaje komunie święta do ust – że kapłan może zarażać. Kapłan ma po pierwsze konsekrowane dłonie. Kaplan po drugie, jako jedyna osoba w zgromadzeniu liturgicznym ma umywane dłonie.
Duchowny dodaje, że kapłan ma nie tylko umyte ręce w sensie takim, jakiego oczekuje pan minister zdrowia, ale też: - w sensie nadprzyrodzonym, czy łaski. A zatem żadne udzielanie komunii świętej do ust nie zagraża ani jednemu Polakowi i obywatelowi Rzeczpospolitej Polskiej roznoszeniem jakichkolwiek wirusów. W akcie świętym wirusy nie są roznoszone. A jak Polska będzie „bogata Bogiem”, to zwycięży wirusa.
Wypowiedź księdza jest szeroko komentowana i krytykowana w sieci. Pojawiają się apele, by TV Trwam sprostowała szkodliwy przekaz. Ale jak ma to zrobić, kiedy wypowiedź poczynił profesor i to w dodatku z KUL. Przecież tam mieszka Bóg.
Redaktor Paweł Lisicki, redaktor naczelny tygodnika bardzo zbliżonego do rządu, „Do Rzeczy”, stal się gorliwszym rzecznikiem wirusowego zapalenia świateł w kościołach niż sami księża. Powtarza wciąż, że zamykanie kościołów w takim czasie to wyraźna oznaka utraty wiary przez księży i biskupstw. Ludzie mają w trudnych czasach naturalną potrzebę zwrócenia się do Boga, trzeba im to umożliwić”.
Popatrzmy jak to działo się w średniowieczu, kiedy różnego rodzaju wirusy atakowały ludzi. W epoce renesansu i baroku religianci z Europy Zachodniej wierzyli, że rozwój chorób zakaźnych uniemożliwi... jedzenie ludzkich ekskrementów.
Francuska zakonnica Małgorzata Maria Alacoque (1647-1690) opisała w dziennikach co doznała w trakcie uroczystej konsumpcji fekaliów ofiar zarazy. „Były takie okresy, gdy piła jedynie wodę pozostałą po myciu, jadła spleśniały chleb i zgniłe owoce; kiedyś zlizała nawet wydaliny pewnego pacjenta. W 1864 r. papież Pius XI umieścił ja w gronie świętych.”
Dziś „Polonia Chrystiana” nazywa ja wizjonerką i apostołką Bożego Serca, inne katolickie media zachęcają natomiast do jej naśladowania. (N. Tabor, K. Dreshner)
Równie szalone metody walki z chorobą przyjęto w czasach epidemii trądu we Włoszech. Zakonnica Aniela z Foligno (1248-1309) opiekowała się najbiedniejszymi ofiarami tej choroby. Nie tylko przemywała im rany oraz zainfekowaną skórę, ale również pila wodę, w której wcześniej zażywali długich kąpieli.
Twierdziła: „Kawałek strupiastej skory trędowatego utknął mi w gardle. Zamiast go wypluć, zadałam sobie wiele wysiłku, żeby go połknąć... Miałam wrażenie, że przyjęłam komunię. Nigdy nie potrafię wyrazić rozkoszy, jaka mnie ogarnęła”. W roku 2013 została kanonizowana.
O malejącym zaufaniu do Kościoła pisze w „Gosiu Niedzielnym” ks. Dariusz Kowalczyk. „Z badan zaufania do instytucji publicznych wynika, że spada zaufanie do kościoła... Wylicza się te same co zawsze przyczyny odchodzenia od Kościoła: sojusz ołtarza z tronem, skandale pedofilii, brak kontaktu z młodymi ludźmi...Skandale pedofilii są obiektywnie ciężkim ciosem, dla wspólnoty kościoła, uważam jednak, że patrząc długofalowo, dużo większym problemem jest herezja homoseksualna szerząca się w rożnych środowiskach kościelnych. Kiedy lecą słupki sondaży, ważne by kościół się nie przestraszył i nie zaczął podlizywać ludziom w nadziej, że wrócą do świątyń.”