Wydanie/Ausgabe 133/16.09.2024

Nie lubię mówić i pisać o sobie. Wolę, aby zamiast zajmowania się moją osobą, czytano moje artykuły, które mogą poszerzyć wiedzę, wnieść coś nowego, zmienić poglądy na wiele zagadnień historycznych. Większość Polaków wie, że historia, której uczą w szkole i którą popierają politycy nie ma z prawdą historyczną nic, albo niewiele wspólnego.

Jednak teraz zmuszono mnie do napisania o sobie.

Od dłuższego czasu w prasie publikowane są na mój temat różne wymyślone historyjki. Oskarża się mnie, jak to zrobił prof. Kulesza z IPN o to, że „ten historyk znieważa polski naród”, bo opublikowałem badania na temat powojennych polskich obozów koncentracyjnych.

Było ich ponad 1300 i jest to niezaprzeczalny fakt, ale polscy historycy i politycy nie chcą tego przyznać, bo musieliby zmienić wpajane rodakom przez lata przeświadczenie, że Polacy nigdy nic złego nie zrobili a wszelkie „wyciekające” informacje o obozach, wypędzeniach i wielu innych niechlubnych czynach są jedynie pomówieniem. Inni, owszem, ale Polacy mają przecież chrześcijańskie serce, więc nie stać by ich było na żadne okrucieństwo.

Również gazety przejęły ten sposób myślenia, bo „Życie Warszawy” napisało „Ten historyk znieważa Polaków”. „Dziennik.pl” dodał, „Niemiecki pseudohistoryk obraża Polaków”. Cztery słowa i dwa kłamstwa, nie każdego na to stać. „Dziennik Zachodni” apelował: „Polloka trzeba ścigać, Pollok się zapędził.”

Oskarżono mnie w prokuraturze w Bielsku Białej. Dobrze, że zasięgnięto opinii fachowców. Sądowego powództwa nie wniesiono.

Nie dziwie się, kiedy atakują mnie ci, którzy nie mogą znać historii, ponieważ nigdy im tej prawdziwej nie przekazano. Ale kiedy prawdę neguje ks. prof. zwyczajny historii z KULU w Lublinie Zygmunt Zieliński i twierdzi, że w Potulicach k. Bydgoszczy nigdy żadnego obozu po wojnie nie było, on o tym wie, bo mieszkał kilka kilometrów stamtąd, ręce opadają. Polski profesor zamieścił takie rzeczy na blogu a polskiemu profesorowi się wierzy, tym bardziej, że pisze to, co chce się słyszeć, co jest miłe sercu. I jak tu nie wierzyć, że duchowny, na dodatek z KUL-u mówi prawdę?

A w Potulicach był obóz nie tylko dla dorosłych, ale także dla dzieci, które zwożono do niego z całej Polski, miedzy innymi z Leszna, Łambinowic Nysy. 24 grudnia 1947 na terenie obozu było 18.000 dorosłych i 6.000 dzieci w osobnej części dziecinnego obozu. Zmarło tam około 3.500 osób. Ich groby po wojnie zrównano z ziemią.

Prof. Zieliński był uprzejmy napisać, że jeżeli jeszcze dodam, że w Oświęcimiu był po wojnie obóz, to nic tylko kaftan trzeba mi dać. Co ciekawe, były tam dwa obozy, rosyjski i polski. Po długich walkach z administracją i Muzeum obozu przez Jozefa Jancze, którego ojciec po wojnie zginął w Oświęcimiu (Ausschwitz), pana Roczniok, RAS i mnie, odslonieto tam tablicę, która informuje o istnieniu w Oświęcimiu powojennych obozów .

 

 

Dr hab. Józef Brynkus, historyk i nauczyciel akademicki, doktor habilitowany, poseł na Sejm VIII kadencji, złożył interpelację do polskiego sejmu przeciw mojej osobie i prowadzonej przeze mnie strony gazety internetowej, „Silesia; Schlesien, Śląsk”, w „sprawie skandalicznych antypolskich i poniżających godność narodu polskiego treści publikowanych przez portal „silesia-schlesien-śląsk.com.

Zawartość artykułów na tym portalu pokazuje, że antypolska agresja wśród piszących na nim narasta od kilkunastu lat. Znaczna część piszących tam osób wręcz zionie nienawiścią do Polski, polskiej tradycji i kultury. Pod pretekstem przypominania faktycznych i rzekomych krzywd poniesionych przez tzw. autochtonów, ale przede wszystkim przez wysiedlonych na mocy międzynarodowych decyzji ze Śląska (i w ogóle z Polski) Niemców, autorzy tacy jak: Gerhard Bartodziej, Ewald Stefan Pollok czy Bernhard Soika, przypisują Polakom skłonności kryminalne i zbrodnicze. W wielu fragmentach autorzy tych skandalicznych publikacji otwarcie używają języka antypolskiej nienawiści, od lat obecnego w propagandzie tzw. ziomkostw śląskich w Niemczech. Co więcej stosowane przez nich elementy semantyczne przypominają wręcz te z mów Adolfa Hitlera czy Josepha Goebbelsa.”

Napisałem do profesora, wysłałem moją książkę ŚLĄSKIE TRAGEDIE, ale odzewu do dzisiaj nie ma. Szkoda. Nie wiem, czy ją przeczytał, a jeżeli tak, czy uzupełniła jego wiedzę lub chociażby spowodowała, aby zechciał poszerzyć ją czerpiąc również z innych źródeł z korzyścią dla siebie i studentów, którym wykłada historię.

Wykładajac w Köln (Kolonia) na temat powojennych wypędzeń z Polski, miałem również jako słuchaczy 6 studentów Uniwersytetu Poznańskiego a z nimi prowadzącego ich doktor. Po moim wykładzie, doktor podszedł do i zapytał: „Panie Pollok wierzy Pan w to co Pan mówi.”

Ręce opadają, cala Europa jest poinformowana, jedynie część polskich historyków uważa, że nigdy czegoś takiego nie było.

Gdański lekarz, dr Jerzy Jaśkowski, w swoim artykule dla gazety polonijnej zaatakował mnie, pisząc o historii, o której jak wnioskuję z jego artykułu, nie ma żadnego pojęcia. Czytelnicy nie znający historii czytając jego wypowiedź uwierzą mu. Przykładowo o Jedwabnym napisał, że to zrobili Niemcy a granatowej policji nie mogło być, bo to były tereny zajęte przez Niemcy. ”Pollok korzysta...z dopalaczy czy narkotyków” - napisał. Gdybym był złośliwy napisałbym – każdy sądzi według siebie. Mogę polemizować w sprawach historycznych, ale tłumaczenie się z poniżających pomówień jest poniżej mojej godności.

Rozumiem, że gdy się nie zna własnej historii to wszystko, co się czyta, a wg polskiej historiografii nie istnieje, musi budzić w czytelnikach wątpliwości, niedowierzanie czy wręcz grozę, a piszącego posądza się o obrażanie, poniżanie narodu polskiego, o sianie fermentu i Bóg wie, o co jeszcze. Rozumiem, trzeba go zniszczyć. Otrzymałem już kilkanaście pogróżek, że jak mnie w Polsce złapią, to mi coś „miłego” zrobią. Brak kultury.

Mógłbym przytoczyć wiele innych przykładów szkalowania mojej osoby. Mógłbym także wymienić nazwiska wielu naukowców, którzy na temat historii nie wiele wiedzą, ale zabierają głos w dyskusji, albo wiedzą, tylko nie mogą prawdy powiedzieć z obawy, że ich kariera naukowa zaznałaby…. uszczerbku.

W swojej książce prof. Zygmunt Woźniczka pisze: Wpisuje się w nią historyk, Ślązak mieszkający w Niemczech Ewald Pollok. Lansuje on pogląd, że po wojnie na Górnym Śląsku były nie polskie „obozy pracy”, ale polskie „obozy koncentracyjne”, w których trzymano Niemców czy Ślązaków. Jako argumenty za tym przemawiające podaje dużą liczbę ofiar śmiertelnych, straszny terror i niewolniczą pracę więźniów. Pod tym względem nie różniły się one od hitlerowskich obozów koncentracyjnych. Poglądy jego spotkały się z ostrą reakcją polskich historyków czy publicystów, chociaż żaden z nich nie był w stanie przedstawić przekonywujących dowodów, że Pollok nie ma racji. Pollok zresztą ze swoimi adwersarzami polemizował przytaczając wiele rzeczowych prawd historycznych.

Polemizowano z Pollokiem na łamach „Życia Warszawy”, „Nowej Trybuny Opolskiej”, „Metra”, „Dziennika Zachodniego”, „Gazety Wyborczej”,i „Rzeczpospolitej”, wydawanego w Niemczech polskiego „Info” i „Samo Życie”. Oto wykaz kilku z tych artykułów: W. Ferecki, P. Szaniawski: INP: ten historyk znieważa Polaków, „Życie Warszawy”, 5 VII2006; Prof. Kulesza: Ten historyk znieważa polski naród, „Życie Warszawy”, 5 VII 2006; Wrzawa na Śląsku, „Samo życie”, nr 15, 22 VII-4 VIII2006; M. Swierz: Pollok się zapędził, „Dziennik Zachodni” 6 VII 2006; M. Świercz, Pollak kontra Pollok, „Dziennik Zachodni” 8/9 2006, Polloka trzeba ścigać, „Dziennik Zachodni” 18 VII2006; W. Cieśla: Pollak, Pollok i polskie obozy, „Rzeczpospolita”,22-23 lipca 2006; Ponadto po­lemizowano z nim na internetowaych portalach: www.onet.pl.wp. pl interia.pl, PAP, telegazeta Polonia, w telewizji: TVP1, TVP2 w TV Katowice czy w Radio Kraków.

Te nieporozumienia potrafię zrozumieć, bo takie to jest życie zawodowe historyka. Ale jeżeli prócz tych ataków próbuje się atakować poniżej pasa, to jest to bardzo przykre.

Już trzykrotnie zgłoszono do niemieckiej prokuratury, że ponoć nie mam tytułu doktora a się nim bezprawnie posługuję i należy mnie za to ukarać. Trzykrotnie umorzono sprawę po sprawdzeniu dokumentów i tak się zastanawiam, kiedy i kto będzie następny. Dlatego doszedłem do wniosku, że od następnego numeru SILESII nie będę używał w moich artykułach tytułu, choć mam do niego pełne prawo, by niepotrzebnie nie denerwować niektórych Polaków. Pisał jednak będę nadal na temat historii.

 

 

 

                                 18.11.2019