Cała Polska oburzona jest sytuacją na Krymie! Oskarża się Rosjan, jak zwykle wroga nr.1 lub 2 w zależności, czy się weźmie pod uwagę również Niemcy. Padają propozycje jak uzdrowić sytuację na Krymie. Przedstawia się Putina w najgorszym świetle a prasa Polska prześciga się w jak najohydniejszych tytułach, jak np. w "Angorze" –„ Rosja pokazała gębę bandziora.” Gazeta ukazała się 10 marca.
Kiedy to czytam, dochodzę do wniosku, że wszyscy mają prawo krytykować Rosjan, ale nie Polacy. Polacy powinni siedzieć cicho i tylko przyglądać się dalszym rozgrywkom krymskim.
Nie wypada piętnować innych komuś, kto przed 96 laty zrobił to samo. W Polsce często nie pamięta się lub nie chce pamiętać o własnych grzechach, nie dopuszcza do świadomości faktu, że nasi sąsiedzi też mają do nas żal i pretensje o różne zachowania i przewinienia z przeszłości, my także postępowaliśmy jak Putin dorabiając do swoich postępków taką jak on teorię – idziemy bronić swoich, idziemy w dobrej wierze ratować jakieś idee... W polskiej rzeczywistości najwygodniej jednak tego nie widzieć, nie pamiętać, nie wracać do tego.
Gwoli przypomnienia wyjaśnię o co mi chodzi. Po zakończeniu I wojny miało powstać państwo polskie, które nagle próbowało tanim kosztem powiększyć posiadane terytorium do wielkości sprzed rozbiorów, a najlepiej jeszcze większej. Wystąpiono w Wersallu o ziemie, które do Polski od setek lat nie należały (Prusy, Pomorze, Śląsk) i to nie z powodu jakichś wojen Polsce odebrane. Zapomnieliśmy - lub chcemy zapomnieć a może nie wiemy, bo polska historia często nie jest prawdziwa a sfabrykowana - że polski król Kazimierz Wielki w 1339 roku podpisał w Trenczynie dokument, w którym zrzeka się Śląska "po wsze czasy". Tłumacząc to zdanie na teraźniejszy język - "na zawsze".
Nie pamięta się tez o wyprawie Piłsudskiego na Ukrainę. A jeżeli już się wspomina to tylko w kontekście chwały oręża polskiego, waleczności, podziwu dla geniuszu Piłsudskiego, ale nigdy jako wyciągnięcia ręki po cudze, naruszenia granic sąsiada, zagarnięcia części jego terytorium. Czy te dwie sprawy nie wystarczą by zachować w Polsce większą powściągliwość w wygłaszaniu opinii na temat kwestii krymskiej. A może ma się ochotę przy okazji również część Ukrainy odkroić, bo przecież to było nasze? A teraz zaproponowała nam Ruska Duma Lwów i cześć Ukrainy. Ciekawe co się będzie działo dalej.
Były polski minister spraw zagranicznych a teraz poseł EU w Brukseli Paweł Kowal zażądał utworzenia batalionów polsko-litewsko-ukraińskich. Narodowcy obiecali na Jasnej Górze - za poetą Janem Lechoniem - Królowej Polski: „Będą słyszeć Lwów i Wilno krok naszych żołnierzy”. A premier Tusk byl uprzejmy sugerować, ze nasze dzieci 1 września zamiast tornistrów moze chwycą do ręki karabiny.
W Wersalu ustalono, że w 1921 r. odbędzie się plebiscyt na terytorium Śląska, w którym mieszkańcy tego regionu mogą sami zadecydować o przynależności państwowej. Wyniki głosowania pokazały, że 60 procent było za przynależnością do Niemiec. Zdawałoby się, że sprawa została "po wsze czasy" załatwiona. Tak myśli normalny człowiek, ale strona polska widziała to inaczej: "Co nam tam jakieś przegrane plebiscyty. My chcemy i potrzebujemy Śląska, tam są kopalnie, huty i cały przemysł, którego nie mamy, więc się one nam przydadzą." To nic, że Śląsk już ponad 700 lat do Polski nie należał, i że był zdobyty przez Polskę w drodze] wojny z Czechami (Böhmen).
Wysłano wówczas na Śląsk polskie wojsko kamuflując je zerwanymi pagonami, tak jak teraz to robią Rosjanie. Kto się nauczył od kogo? Chyba Rosjanie od Polaków, bo Polacy zrobili to prawie 100 lat wcześniej. Doszło do walk bratobójczych, wojny domowej, bo nagle sąsiad sąsiadowi się nie podobał, albo brat zabił swego szwagra bo chciał dostać obiecaną przez Korfantego krowę, której Korfanty nigdy nikomu nie dał.
Przypomina to Bałkany, Jugosławię, gdzie również do pewnego momentu ludzie różnych nacji żyli w pokoju, mieli dobrosąsiedzkie relacje, żenili się między sobą, aż do momentu, gdy zasiano ziarnko nienawiści, które rosnąc przyniosło w konsekwencji plon w postaci przelanej krwi, mordów na tle narodowościowym i religijnym.
Z traktatu wersalskiego Polska była bardzo niezadowolona, bo jak powiedział 29.04.1924, w poznańskim ratuszu polski prezydent Wojciechowski: "aby Polska mogła egzystować musi otrzymać wszystkie polskie ziemie, aby znowu była mocarstwem."
Piłsudski zdecydował zdobyć Wilno i wyjaśnił gen Żeligowskiemu, by w jego oddziałach upozorować "bunt" i wkroczyć do Wilna. Ale dwa dni wcześniej, 7 października Piłsudski podpisał w Suwałkach porozumienie, na mocy którego Wilno miało przypaść Litwie. Generał Żeligowski 9 października 1920 wkroczył z wojskiem na Litwę i siłą zabrał Wilno i okolice (około połowy Litwy). Piłsudski twierdził na arenie międzynarodowej, że takiego rozkazu nie dał. Kiedy jednak Europa nalegała i udowodniono mu, że to kłamstwo, 23 sierpnia w 1923 r. przyznał w czasie swojego wykładu w Wilnie, iż wydał taki rozkaz uznając, że najlepiej postawić świat przed faktem dokonanym.
10-13 sierpnia 1928 r. w Landwarowie koło Wilna spotkali się żołnierze Związku Legionistów jak również Związku Polaków broniących Ojczyzny, gdzie w prezydium zasiedli generał Rydz-Śmigły, generał Sosnkowski (były minister wojny), pułkownik Sławek. Honorowymi członkami zatwierdzeni zostali: marszałek Piłsudski, premier Kazimierz Bartel i poseł jak również wicemarszałek sejmu 1922-1927 Ignacy Daszyński.
Jako pierwszy zabrał głos Sławek, który wyjaśnił, że każdy Polak powinien w sobie nosić zadanie zdobycia wszystkich ziem należących kiedyś do Polski.
Zebranie zakończyło się żądaniem zbrojnego zdobycia Litwy przez Polskę. Polska nie tylko powinna, ale musi to zrobić! Sławek wyjaśnił "Sztab wojskowy ma już wypracowany plan operacyjny. My musimy wyprzedzić dyplomację, to znaczy doprowadzić do faktów dokonanych. Postawimy Europę przed "fait accompli." Na to odpowiedział gen. Żeligowski, zdobywca Wilna, iż zawojowanie tego miasta było jednym z etapów do ustalenia granic z 1772 r., i dopiero wtedy złożymy broń gdy dopniemy swego.
Ksiądz Mieczko (alias Czerski) wydał w 1927 r. broszurę o tytule "Modlitwy dla polskiego społeczeństwa", w której między innymi znajduje się modlitwa: "Panie, daj naszym rękom siłę, doskonałość armatom, wytrzymałość czołgom, niewidoczność samolotom. W imieniu Twojej miłości wg. której nas kochasz, niech nasz przeciwnik zwiędnie jak trawa. Niech ich kobiety i ich kraj pozostanie bezpłodny, niech ich dzieci muszą chodzić i żebrać a córki niech będą zhańbione..."
Decyzja Putina o wkroczeniu na Krym i przyłączeniu go do Rosji podzieliła tamtejszą społeczność. Rosjanie cieszą się, że są u siebie, Krym wraca do ojczyzny a oni wraz z nim. Ukraińcy natomiast mówią o bezprawnym oderwaniu Krymu – kawałka terytorium należącego do Ukrainy, traktując wojska rosyjskie jako najeźdźców i okupantów. Referendum jedni przyjęli z radością inni zbojkotowali a jeszcze inni uznali za sfałszowane. Świat stoi z boku i patrzy co będzie dalej...
Czy nie przypomina to do złudzenia wydarzeń z naszej przedwojennej przeszłości? Ciekawe, czy Putin choć trochę zna polską historię, czy „powstania śląskie”, plebiscyty i inne fakty z naszych dziejów nie były inspiracją dla jego teraźniejszych działań bo jeżeli tak, to już zaczynam się bać co będzie dalej...
W sercach Ukraińców pozostanie jednak poczucie niepewności jutra, zagrożenia, krzywdy, niesprawiedliwości...Tego problemu nie rozwiąże żadna pomoc z zagranicy. Muszą się z nim uporaać sami Ukraińcy, ale to potrafi zrozumieć tylko Ślązak bo on doświadczył podobnej krzywdy.
Komentarze
my site: hukukevi.net: http://hukukevi.net/user/edwardrake26