Wydanie/Ausgabe 133/16.09.2024

Właśnie wyczytałem w polskiej prasie: "Polska kolej jest najgorsza w Europie - orzekła w swoim raporcie Komisja Europejska". A więc jeszcze jeden kwiatek do kożucha. PKP próbowała połączyć Katowice z Czechami, jednak Praga się na to nie zgodziła, ponieważ polskie pociągi mogłyby zniszczyć czeską infrastrukturę kolejową swymi przestarzałymi lokomotywami i wagonami.

Ostatnio w Polsce prawie codziennie mówi się i pisze o PKP. Wytyka się między innymi nieumiejętne, pełne totalnego chaosu sporządzone nowe rozkłady jazdy. W Katowicach pociągi miały odjeżdżać z nie istniejącego peronu 1. W czasie świąt wysłano w drogę krótsze pociągi, tak że ludzie musieli wchodzić oknami i stali w ubikacjach. XXI wiek.!!! Jednakże kiedy Niemcy wprowadzili na trasie Wrocław - Dresden swoje pociągi, to mimo, że większość klientów była zadowolona z punktualności i czystości, "prawdziwi Polacy" mieli inne zdanie. „Niemcom nie powinno się pozwalać jeździć po naszych torach”.

Niemcy zapewne długo się zastanawiali, czy warto wjechać na tak zniszczone szlaki, z obawy by się wagony nie wykoleiły. Ostatnio na tej i innych liniach pociągi mogą jechać jedynie z prędkością 50 km. We Francji, Japonii, Korei Pol., Niemczech jedzie się do 300 km/h. Możemy sobie wyobrazić jak daleko jesteśmy do tyłu w stosunku do innych państw. Po cóż więc lokomotywy, które mogłyby rozwinąć trzykrotnie większą prędkość. Najlepiej byłoby zaprzęgnąć woły do wagonów i tez by się gdzieś i kiedyś dojechało.

Często pociągi planowe mają opóźnienie. Chciałem wyjechać z Wrocławia do Opola. Bilet miałem, czekałem na peronie, ale i tak nie odjechałem, bo pociąg niezapowiedziany odjechał z innego peronu. Co nam tam, myśli PKP, chcą podróżować to się muszą do nas dostosować a nie my do nich.

Za kilkanaście minut miał jechać następny pociąg. Poczekałem. Najpierw zapowiedzieli opóźnienie 10 minutowe, które wzrosło do 40 a później do 120 minut. A kiedy pociąg całkowicie zniknął z peronowej tablicy, poszedłem oddać bilet. Mogłem, ależ owszem, ale miałem kasjerce dać dowód zakupu. Kto trzyma dowód zakupu. Bilet przecież nie kupiłem w budce z piwem, ani na jarmarku. Ale to kolei nie interesuje. Nie masz dowodu sprzedaży, jak gdyby bilet nim nie był, nie dostaniesz pieniędzy. Poprosiłem więc o zamianę biletu na następny pociąg i zadowolony czekałem na peronie. Nagle wjechał ten opóźniony, ale nie zapowiedziany poprzedni pociąg. Nie mogłem nim jechać, bo już miałem bilet na inny. Musiałem czekać. Kiedy już siedziałem w moim, zadowolony, że jadę, nagle zatrzymał się on w polu i stał dokładnie 27 minut. Oczywiście nikt nas nie powiadomił, dlaczego i jak długo. W ogóle powinniśmy na kolanach dziękować PKP, że nas gdziekolwiek zawiezie.

Nie radzę żadnemu podróżnemu wchodzić do toalet, czegoś takiego nie można sobie wyobrazić. W Maroku, RPA, Tunezji i innych krajach, jak to mówimy - trzeciego świata - jest o niebo lepiej. Oby oni się u nas nie uczyli, jak ma wyglądać WC. Koszmar. Daruję sobie szczegółowy opis, bo samo wspomnienie napawa mnie obrzydzeniem. Jeden z podróżnych wyjaśnił - jakie mamy społeczeństwo, takie ubikacje.

W państwach zachodnich za opóźnienie pociągu podróżni otrzymują częściowy zwrot kosztów uzależniony od długości spóźnienia. W Polsce też zamierza się wprowadzić ten przepis, ale PKP wystąpiły oficjalnie do rządu z prośbą, by przesunął termin o cztery lata. Gdyby przepis miał obowiązywać od zaraz, PKP musiałyby ogłosić upadłość bo koszty gratyfikacji dla pasażerów mogłyby przewyższyć wpływy.

Turyści odwiedzający Polskę i podróżujący koleją nie powinni się martwić, że nie znają języka polskiego, bo i tak z żadnego dworcowego megafonu nie dowiedzieliby się, kiedy i dokąd odjedzie jakiś pociąg. Tego bełkotu i trzasku zazwyczaj nie rozumieją również Polacy.

Chwalimy się wybudowaną jedną linią metra w Warszawie, którą budowaliśmy 80 lat. W Budapeszcie mają metro od 1897 r. a w Paryżu od 1900 i właśnie o te ponad sto lat jesteśmy do tyłu. Do niedawna w Europie tylko Polska i Albania nie miały metra. Teraz przegoniliśmy Albanię. Sukces!!!

Bystrzyca Kłodzka i Międzylesie, prócz kilku budynków, nie widziały remontu od czasu otrzymania ich od Niemiec. Podejrzewam, że większości nie poprawiono od zakończenia wojny. Polska otrzymała te miasta w prezencie po wojnie i nic tam nie zrobiła. Czy one były Polsce potrzebne, jeżeli nie potrafi ich utrzymać i o nie zadbać? Trzeba było zostawić je Niemcom lub dać Czechom, którzy je chcieli. Przynajmniej ludzie mieszkali i żyli by tam jak w europejskich miastach a nie na peryferiach cywilizacji.

Jadąc przez Wrocław w kierunku Warszawy, aż się wierzyć nie chce, że są jeszcze takie ulicy z kocimi łbami, domy z których tynk odpadł dziesiątki lat temu. Do Wrocławia przyjeżdżają turyści. Co sobie taki turysta pomyśli widząc te brudne, obite i odrapane domy, krzywe tory tramwajowe i kiepskie drogi? Trudno mu będzie wyjaśnić, że mamy trudności. Ale jakie? Ponieważ nie potrafimy gospodarować? Nie miałbym w tym czasie odwagi być we Wrocławiu, bo a nuż jakiś Czech, Austriak, Niemiec czy Holender zapytałby mnie, czy to jest "polnische Wirtschaft".

Kilka kilometrów dalej, już w Czechach, budynki są czyste, zadbane, wokół także porządek. Dlaczego tego nie można zrobić w Polsce? To nie wina rządu a każdego właściciela jakieś posesji, obojętnie czy prywatnej czy administrowanej przez miasto. Chyba jest to za trudne, bo Polacy muszą dyskutować, pyskować, opluwać innych. Mamy gotowe recepty na wszystko, wiemy co i jak powinno być zrobione, ale wokół siebie trudno nam zadbać o zwykły porządek. Wystarczy przecież przynajmniej posprzątać i pomalować, a na to nie trzeba dużych pieniędzy, a wówczas mieszkałoby się godniej i lepiej.

Po wojnie Polacy przyjechali na ziemie zachodnie. Nie na Ziemie Odzyskane, była to głupia komunistyczna nazwa. Nie można odzyskać czegoś, czego się nie miało. Polacy dziwili się i wyszydzali Ślązaków za to, że w sobotę zamiatali przed domem. Idąc przez wieś można było na odległość zobaczyć, gdzie mieszka Ślązak a gdzie Polak. Te różnice, w wielu miejscach, widoczne są i dziś. Brud zdradza Polaka.

Wystarczy znaleźć się w opolskim. Jadąc z Nysy do Krapkowic widzi się niegospodarność i brud aż po Łącznik a nagle jak nożem uciął, jest czysto, domy pomalowane. Kiedyś wiozłem panią z Austrii, która zapytała dlaczego taka różnica. Musiałem wyjaśnić, że tu mieszkają Polacy a tam Ślązacy. Nie powiedziała nic, ale swoje na pewno pomyślała.

Po polskich dziurawych drogach czeskie były rajem. Dlaczego oni potrafią, choć my się z nich wyśmiewamy – pepiczki, knedliczki... Oni nie mają takiego bezrobocia jakie jest w Polsce. Mało tego, polscy mieszkańcy przygranicznych terenów pracują w czeskich fabrykach. A gdyby te więcej jak 2,5 miliona Polaków nie wyjechało za chlebem do Anglii, Irlandii, Holandii i Niemiec, to nasze bezrobocie sięgnęłoby 20%-25%. Byłoby największe w Europie. I znowu mielibyśmy sukces, bylibyśmy pierwsi.

W porównaniu z polskimi drogami te naszych sąsiadów - Węgier, Słowacji, Czech, Niemiec, Szwecji są o niebo lepsze. Tam nie łamie się resorów. Tam też nie kradnie się tyle samochodów jak w Polsce. Najlepiej ukraść szwabowi, bo przecież to nie grzech, dobrze jest Niemcowi coś brzydkiego zrobić, bo przecież on wszedł do nas we wrześniu 1939 r. Wszedł! Ale jeżeli popatrzymy obiektywnie, bez nienawiści i trochę pomyślimy, to zauważymy, że tych, którzy „weszli” zostało już może tylko kilkaset i maja dziś 85- 95 lat. Cała reszta to drugie, trzecie... pokolenie. Co oni zrobili? Oni chcą normalnie żyć. Ci młodzi nie są niczemu winni. Pragniemy szczęścia i spokoju dla swoich dzieci i wnuków, uważamy, że dzieci nie powinny ponosić winy za grzechy swoich rodziców i dziadków, ale odmawiamy tego prawa innym. Ot polska przewrotność.

A dlaczego nas nie lubią Czesi? Bo dwa razy do nich weszliśmy: w 1939 i 1968 r. Czy powiedzieliśmy przepraszam? Nie. Ale chcielibyśmy aby nas wszyscy przepraszali. Bo my jesteśmy narodem wybranym.

Jedziemy do Smoleńska i zawozimy, przymocowujemy tablicę nie uzgodnioną z Rosjanami, na której pisze się o ludobójstwie. Dziwimy się, że Rosjanie ją usunęli. A w kraju nie pozwalamy budować pomników dla osób niemieckiego pochodzenia, którzy zginęli w czasie wojny, a ich rodziny mieszkają w Polsce... Dziwimy się i klniemy, bo ktoś koło Szczypiorna powiesił tablicę upamiętniającą zmarłych czy wymordowanych ruskich żołnierzy z I wojny. My możemy, oni (mimo, że nie wiemy kto to powiesił) nie. Już w czasie uroczystości na Westerplatte, Putin powiedział, "dajcie nam dokumenty na temat rosyjskich jeńców z wojny polsko-bolszewickiej a my damy z Katynia. Dalej domagamy się tych z Katynia, ale o tym by wyjaśnić losy pozostałych 20.000 Rosjan, zmarłych, zagłodzonych i zamordowanych nie chcemy nawet słyszeć.

Jest co najmniej dziwne, że rząd nie potrafi zapewnić godziwych warunków bytowych swoim obywatelom, co zmusza ich do wyjazdu z kraju i szukania pracy za granicą. W ten sposób dzieci zostają bez jednego lub obojga rodziców. Ja nie chciałbym się wychowywać bez rodziców. Znam panią z rzeszowskiego, która pracuje we Włoszech pomimo, że w domu jest czwórka dzieci do 14 lat. Mąż bezrobotny, do tego lubi sobie wypić. Co zostaje matce - jechać na zarobek. To, że przy okazji dzieci pozbawione są matczynej opieki i że być może rozpadnie się małżeństwo jakoś ani polskiemu kościołowi ani rządowi nie daje do myślenia.

Dlaczego w Polsce nie można nic porządnie zrobić, a jak już coś wyjdzie jak we Wrocławiu Galeria Dominikańska, to się chwalimy jak gdybyśmy byli jedynymi, którzy coś mają i coś potrafią. A jesteśmy na końcu europejskich państw w wielu dziedzinach gospodarki. Po transformacji Czesi mieli lepsze stacje benzynowe, centra handlowe. Słowacja i Estonia mają euro, które chcieliśmy już dawno mieć (czy warto, to już inna sprawa) ale nie możemy się uporać ze zwykłymi sprawami. Nawet LOT bankrutuje.

Kiedyś Bismarck powiedział, "dajcie się Polakom samym rządzić i zobaczycie co z tego wyniknie." Widzimy ! Zwalanie wszystkiego na komunę i innych, którzy nam przeszkadzają trąci myszką. Przecież w Czechach, Słowacji, na Węgrzech także był socjalizm a nie można porównać tych krajów z Polską. Obojętnie gdzie by się nie popatrzyło, Polska jest najgorsza. I niech mi tu żaden "prawdziwy Polak" nie próbuje twierdzić, że to nieprawda.

Jedyny kraj byłego bloku wschodniego - Polska - miała kartki na codzienne potrzeby: mięso, słodycze a nawet buty. Paranoja ! Kraj liczący 35 mln. obywateli kilkadziesiąt lat po wojnie nie potrafi rządzić.

Od katastrofy w Smoleńsku minęło ponad 6 lat. Mimo, że nie potwierdziły się teorie spiskowe jakoby samolot zestrzelono, ściągnięto magnesem, rozbito go gdzieś indziej a tu podłożono inny, gdzie osoby nie zginęły w wypadku ale poległy, i gdzie zdradzono o świcie, zamiast się zjednoczyć nadal mamy kłótnie, pyskówki, jeden drugiego utopił by w łyżce wody.

Polska przoduje w Europie w ilości wypadków drogowych w tym autobusowych. Ułańska fantazja jazdy. I znowu jesteśmy pierwsi w Europie. Brawo! Ale czy jest się z czego cieszyć?

Jesteśmy w Unii, ale mamy jedno z ostatnich miejsc w Europie pod względem wdrażania unijnego prawa gospodarczego, to wypowiedź uczonego z Uniwersytetu w Oxfordzie, a nie wójta z Koziej Wólki. Dostrzegli więc za granicą jacy Polacy są zdolni...

Kiedyś mówiło się: ale Albania jest jeszcze gorsza. Trudno to teraz powiedzieć, przykładowo ma więcej autostrad (na km2) i lepszą infrastrukturę kolejową, jak my. Przewyższa nas w wielu dziedzinach. Teraz gdy w Europie wytyka się komuś jakąś nieprawidłowość prawie wszyscy Europejczycy mówią: ale Polska jest gorsza od nas. Dopięliśmy swego, znowu przodujemy.

Wprost informuje, "że polska nauka na peryferiach świata.!" Należy jeszcze coś dodać? Chyba nie!