Wydanie/Ausgabe 134/21.11.2024

Zjednoczona strachem przed wcześniejszymi wyborami Prawica odetchnęła! Najazd Rosji na Ukrainę  i rozgrywający się tam dramat wojenny przyćmił wszystkie inne wydarzenia  na świecie. Silą rzeczy w naszym kraju również! To największe nieszczęście, jakie spotkać może ludzi, przykuwa całkowicie uwagę międzynarodowej opinii publicznej. Dotychczasowe konflikty i problemy zeszły na dalszy plan. Nie maja większego znaczenia, gdy w powietrzu wisi groźba wybuchu trzeciej wojny światowej! Ale to wcale nie oznacza, że Zjednoczona Prawica przestanie z tego powodu demolować i rozkładać Polskę. Będzie to czynić dalej, tyle tylko ze w cieniu wojennej zawieruchy. Kaczoryści i Ziobrysci nadal będą zohydzać Unie, czyniąc z niej głównego winowajcę swoich niepowodzeń.

Spór miedzy Jarkiem a Zbyszkiem idzie generalnie o tempo i skuteczność owego zohydzenia!

Ziobro kreuje się na nieustępliwego radykała, twardziela gardzącego miękiszonami, takimi jak premier Morawiecki. Dlatego obraża go przy każdej nadarzającej się okazji. W ogóle Ziobro ma za złe Mateuszowi, że nie tańczy pląsa i śpiewa w teatrzyku marionetek Kaczyńskiego! Paradny z niego polityk. Facet o posturze i urodzie mocno przyrodniego bobasa i charyzmie trzęsącej się galaretki pozuje na wielkiego przywódcę, zbawcę narodu polskiego. Marnie mu to idzie.

Ziobro, polityk z wieloletnim stażem, dal się poznać z jak najgorszej strony! Nie cieszy się zbytnim poważaniem wśród Rodaków. Jego wybujale EGO kroczy trzy metry przed nim - idącym z telefonem przy uchu.

Zbyniu nie cierpi manifestacji, demonstracji. Źle się czuje na takich spędach. To polityk sensu stricto kanapowy. Tłum go przytacza, peszy i przeraza. Nie potrafi się w nim znaleźć. Ziobro nie ma genu trybuna ludowego. Prawdziwy dramat zaczyna się gdy Zbychu musi przemówić na wiecu. Z mety zapomina jeżyka w gębie! Glos mu drzy, załamuje się, czoło zrasza pot, a na twarzy i szyi pojawiają się czerwone plamy znamionujące olbrzymi stres. Taka karykatura przywódcy nie jest w stanie oczarować i porwać za sobą ludzi. Mimo tych wszystkich wad i ułomności nie można Ziobrze odmówić niebywałej, wręcz chorobliwej ambicji, oślego uporu i zapadłości w dążeniu do celu. Gdy Kaczyński dal mu druga szanse, namaszczając go na ministra sprawiedliwości i prokuratora generalnego, skorzystał z niej skwapliwie. Uczepił się tych stanowisk rękami i nogami, bo dobrze wie, że następnej takiej okazji już nie będzie! Urzędowanie zaczął od umacniania swojej pozycji w rządzie. Jego sila rosła, a wraz z nią arogancja, pycha i buta. Kariera  Ziobry nabrała takiego rozmachu, że obecnie nikt z włodarzy, łącznie z premierem, nie przeciwstawia się Zbyniowi. A i Kaczyński położył uszy po sobie. Jesteśmy świadkami niecodziennego w polityce zjawiska. Widzimy, że to nie PIES kreci ogonem tylko OGON psem! W efekcie mamy w kraju to, co mamy.

Stracimy unijne pieniądze, wpadniemy w finansowe tarapaty, bo Ziobro uznał, iż „racja stanu i zachowanie suwerenności” wymaga rozwalenia demokratycznych struktur państwa i całkowitego UPARTYJNIENIA wymiaru sprawiedliwości.