Ze względu na brak dostatecznej ilości duchownych, już w tym roku na terenie diecezji opolskiej niektóre parafie będą łączone – napisał ks. Biskup Andrzej Czaja.
- W całym dzisiejszym dostatku na Śląsku Opolskim dopadła nas jedna straszna bieda – wielki niedostatek powołań kapłańskich i zakonnych! W murach naszego seminarium jest zaledwie 28 kleryków naszej diecezji, 14 z diecezji gliwickiej i 1 kleryk z Togo w Afryce. Biorąc pod uwagę fakt, że o święceń dochodzi polowa kleryków, można przyjąć, że do roku 2027 nasze prezbiterium wzbogaci się o 14 kapłanów.
Tymczasem, ze względu na ukończenie 75 roku życia, do 2030 roku odejdzie na emeryturę 72 kapłanów. Trzeba się ponadto liczyć z tym, że niektórzy kapłani mogą wcześniej umrzeć, bądź stan zdrowia nie pozwoli im na dalsze posługiwanie. Nie można też wykluczyć, że ktoś odejdzie z kręgów kapłańskich. I pytanie, co robić? – napisał biskup.
Mało kandydatów na księży. Arcybiskup wrocławski łączy seminaria we Wrocławiu, Legnicy i Świdnicy
Od kilku lat maleje liczba chętnych na księży. W Legnicy w tym roku wyświęcono zaledwie dwóch nowych duchownych, w Świdnicy trzech, natomiast archidiecezji wrocławskiej przybyło dziesięciu księży. Z tego powodu metropolita wrocławski ks. Józef Kupny zdecydował o połączeniu seminariów.
Wyższe Seminarium Duchowne w Świdnicy, instytucja odpowiedzialna za przygotowanie i kształcenie duchowieństwa diecezjalnego, zostało powołane 8 maja 2004 roku przez biskupa świdnickiego Ignacego Deca. Seminarium rozpoczęło działalność 1 października 2005 roku. Naukę na pierwszym roku rozpoczęło wówczas 25 alumnów. W 2006 roku na wykonanie kroku w stronę kapłaństwa zdecydowało się 16 osób, w 2007 było ich 12, w 2008 – 13, w 2009 – 13, w 2010 – 11, w 2011 – 11, w 2012 – 10, w 2013 – 11, w 2014 – 11, w 2015 – 8, w 2016 – 7, w 2017 – 4, w 2018 – 10, w 2019 – 5, a w 2020 roku na pierwszy rok nie przyjęto nikogo.
W seminarium duchownym w Olsztynie, w tym roku nie odbyły się święcenia kapłańskie, bo w seminarium nie został żaden kandydat na księdza. "Z kilku kandydatów, którzy się zgłosili sześć lat temu, nie pozostał ani jeden" — przekazał rektor seminarium ks. Hubert Tryk. Ostatnia taka sytuacja miała miejsce w 1949 i 1950 r. Według ks. Tryka, można mówić już o kryzysie powołań.
"Wydaje się, że następujący w ostatnich latach spadek powołań kapłańskich to nie jest przejaw Bożego skąpstwa, ale przejaw »kryzysu powołanych«, którzy z różnych przyczyn nie odpowiadają na Boże wezwanie. Być może często nawet nie są w stanie tego powołania usłyszeć, a nierzadko brakuje im odwagi, by zdecydować się na tak radykalny krok, którym jest poświęcenie swojego życia poprzez chociażby, rezygnację z rodziny" — uważa rektor olsztyńskiego seminarium.
O możliwe przyczyny takiego stanu rzeczy mówią byli księża. Marcin Adamiec, autor książki "Zniknięty ksiądz. Moja historia" uznał, że to "naturalna kolej rzeczy". — Polski Kościół będzie szedł tą samą drogą, co Kościół na Zachodzie, francuski czy niemiecki. Dzisiaj jest coraz mniej sensu w byciu księdzem i ludzie to widzą. Bo co właściwie robi teraz ksiądz? Jego praca, posługa jest coraz bardziej oderwana od rzeczywistości, od innych osób. Młodzi, którzy mogliby kandydować na duchownych, widać sami już przeczuwają, że to tak wygląda — mówił Adamiec.
Podobnego zdania jest Grzegorz, który księdzem był przez 11 lat. — Na pewno do zostania księdzem nie zachęcają sami biskupi i ich agresywne często wypowiedzi jak wiele opinii wygłaszanych przez abp. Marka Jędraszewskiego czy biskupa Wiesława Meringa. Bo to pokazuje, że w kapłaństwie nie są najważniejsze wartości, powołanie, że to tak naprawdę zwykła polityka. Władza i wpływy — wskazywał.