Nieuczciwe wybory prezydenckie, z nieszlachetnym kandydatem w roli głównej mamy za sobą, więc nareszcie możemy spokojnie przeżywać sezon ogórkowy. Postanowiliśmy zatem oderwać się od bieżącej polityki i przyjrzeć się kuchni politycznej. Nie będziemy przytaczać wypowiedzi Bismarcka o polityce i kiełbasie, bowiem w polskiej polityce mamy własne recepty na sukcesy w tej dziedzinie.
Doszliśmy do wniosku, że podstawowym narzędziem polskiej polityki są mamidła. To słowo ma ponad 80 synonimów, co dowodzi, że jest obecne we wszystkich dziedzinach życia od setek lat. Według naszego wieloletniego rozeznania, mamienie suwerena szczególnie w sferze wartości i symboli, jest istotą każdej demokratycznej władzy. W swoim życiu spotkaliśmy wiele złych i dobrych mamideł, które kształtowały nasze charaktery. Dobrze użyte mamidła sprawiają, że człowiek gotów jest za nie wyprać swój mózg, oddać godność, wolność, a nawet życie. Kosztują niewiele, a wzbudzają dobre uczucia ludu dla władzy. PiS udoskonalił rodzime mamidła do tego stopnia, że przy ich pomocy mogł przyjąć nazwę „dobrej zmiany”, a wszystko co czyni określać „Plusami”. Opozycji pozostaje miano złej, totalnej i zdradzieckiej.
Obrona wartości
Wszyscy chcemy być po dobrej stronie mocy. Dobra zmiana broni cywilizacji chrześcijańskiej i występuje przeciwko zachodniej zgniliźnie moralnej propagowanej przez Unię Europejską. Walczy więc z lewactwem, liberalizmem, ideologią gender, LGBT, ukrytą opcją, chamską hołotą i tylko Bóg wie z kim i z czym jeszcze, po to, aby prawdziwy Polak był wzorcem Europejczyka i reprezentował najwyższe wartości bogoojczyźniane.
Nikt nie ma prawa mówić nam w obcych językach, co możemy robić we własnym domu, w suwerennym państwie katolickiego narodu. Dobra zmiana nie dopuści do seksualizacji polskich dzieci, ani do dyskryminowania tych samorządów, które ogłosiły się strefami wolnymi od LGBT. W polskim ładzie moralnym nie ma miejsca na Konwencję Stambulską, bo jak powiedział opolski poseł Kamil Bortniczuk, jest ona dla dziczy, a Polkę ochroni polski mężczyzna. Na nasze szczęście i szczęście przyszłych pokoleń, Polska wyzwoli się ze stanu dzikości wywołanego konwencją i powróci do modelu tradycyjnej rodziny. Rodziny w której chłop od wieków bije babę, bo ją kocha, co najlepiej ilustrują polscy górale. W naszym opolskim Heimacie w rodzinach najczęściej rządzą kobiety, a w regionie usiłują rządzić parlamentarzyści z przystawek PiS-u (Bortniczuk, Kowalski, Ociepa, Jaki). Zauważyliśmy, że chętnie korzystają oni w kwestii polityki z filozofii Bismarcka, szczególnie z jego uwagi, iż polityka nie jest nauką ścisłą.
Chyba dlatego spotyka nas z ich strony potok, nie zawsze mądrych rad i inicjatyw. Na przykład, Janusz Kowalski po wyborach prezydenckich zapowiedział z marszu „repolonizację mediów” i „reformę samorządu terytorialnego”. Na początek, mimo poselskich i ministerialnych obowiązków postanowił rozprawić się z opolskim Sejmikiem, a przy okazji także z Mniejszością Niemiecką. Cóż, rozwalanie jest zawsze prostsze od budowania. Nasza śląska rada – chłopie, masz spokój, daj spokój. Skoro nasz, bohaterski mężczyzna na wszystko ma czas i wszystko potrafi, to zastanówmy się, po co nam potrzebni uzbrojeni Amerykanie w Polsce. W dodatku eksterytorialni, wyjęci spod polskiego prawa i obciążający nasz budżet.
Mamidła symboliczne
Amerykanów często nie lubimy, bo jesteśmy u nich przedmiotem niestosownych dowcipów, a ponadto nie podzielają naszych wartości. Obok swoich wartości PiS serwuje nam mamidła. Z okazji 100. rocznicy Cudu nad Wisłą, miał powstać łuk triumfalny na miarę tego zwycięstwa, spinający oba brzegi Wisły. Mamidło. Mniejszego łuku też się nie udało stworzyć. Szkoda. Damy radę z przekopem Mierzei Wiślanej, który zostanie symbolem, ale jeszcze nie wiemy czego.
Już wiemy, że symbolem polskiej motoryzacji ma być produkcja samochodów elektrycznych pod globalną marką – Izera. Na świecie jeszcze ludzie o tej marce nie wiedzą, bo na razie z dwu letnim opóźnieniem wyprodukowano dwie sztuki, ale pod koniec 2023 roku ma ich być więcej. Na razie samochody elektryczne możemy kupować w Afryce, na przykład w Etiopii (d. Abisynia), gdzie produkują ich kilka tys. sztuk rocznie.
Nie może być tak, że zarozumiali Niemcy mają wielkie lotnisko w Berlinie. Pokażemy, że potrafimy zbudować jeszcze większe. W Baranowie - przy czym nazwa niczego nie sugeruje – powstanie największy w Europie, Centralny Port Komunikacyjny do którego po kolejowych szprychach będzie można błyskawicznie dotrzeć z każdego zakątku kraju.
Podziwiamy z niedowierzaniem, bo nasi przodkowie mówili nam, że Polacy niczego nie potrafią zbudować do końca. Może jednak teraz stanie się cud, którego przeszłe wieki nie umiały sobie wyobrazić. Marzy nam się jeszcze, aby przy okazji budowy CPK, wybudować jedną szprychę do Budapesztu, by bratni Orban, w razie czego, mógł nam szybko udzielić bratniej pomocy. Dobra zmiana nie może jeszcze spocząć, bo wszystko musi być narodowe, bez ingerencji UE w nasze polskie sprawy. Europa musi zrozumieć, że to Polska i Węgry niosą jej światło Wschodu i wschodnie umiłowanie mądrości. Nie zmienią tego nawet ci polscy politycy, którzy przekonują nas, że koronawirus już się z Polski wycofuje i można schować maski.
Złota dekada
Na samych symbolach i hasłach żadna władza daleko nie zajedzie. Potrzebne są pieniądze. Tradycyjnie można je otrzymać za pracę, ale ta męczy i szkodzi zdrowiu. Wymyślono zatem ustrój socjalistyczny w którym ci, którzy pracują, zarabiają pieniądze dla tych, którzy pracować nie chcą lub nie mogą. Ze względów ideologicznych lud zamienił ów ustrój na socjalny, w którym za brak chęci do pracy, można otrzymywać jeszcze większe pieniądze.
Władza, która daje pieniądze jest godna poparcia. Tylko lewaccy intelektualiści i liberałowie zadają głupie pytania, o to skąd władza weźmie pieniądze. Dobra zmiana daje bo ma nieprzebrane zasoby gotówki w bankach, o czym poinformował nas prezes NBP, zaś UE w najbliższym czasie uzupełni te zasoby o niebotyczną kwotę 700 miliardów zł. Poinformował nas o tym premier Morawiecki mówiąc, że nowy budżet UE, to wielka szansa na złotą dekadę dla Polski. To nie wszystko. Są mocne dowody, że złoty pociąg III Rzeszy, składający się z 12 wagonów wypełnionych złotem i kosztownościami istnieje. Znajduje się w okolicach Wałbrzycha na głębokości 18 metrów i dotarcie do niego jest kwestią bliskiego czasu.
Nie zapominamy, że jeszcze większe pieniądze należą się nam od Niemców z tytułu reparacji wojennych. Skoro już o tym mowa, to nie potrafimy zrozumieć, dlaczego dobra zmiana nie myśli o reparacjach od naszych wschodnich sąsiadów, dla naszych Kresowiaków z tytułu wypędzenia. I nie mamy na myśli poniesionych strat fizycznych i materialnych, lecz doznane przez nich po 1945 roku krzywdy moralne. Podobnej krzywdy w sferze emocji i psychiki doznała na Śląsku część autochtonów, pozbawionych w brutalny sposób swojej tożsamości i języka, o szabrowaniu ich mienia nie wspominając.
Myślimy, że dobra zmiana mogłaby zadbać o wynagrodzenie jednym i drugim krzywd, na przykład w ramach programu – krzywdy moralne Plus. Rząd słusznie mami, że pieniędzy na Plusy nie zabraknie. Kończąc, życzymy wszystkim zamiany dobrej zmiany na jeszcze lepszą a także udanych urlopów.