Szanowny Pan prof. Andrzej Nowak
Niedawno Pan Profesor udzielił wywiadu Dziennikowi Zachodniemu, który nie autoryzował, ale też nie zanegował, a więc można domniemywać, że w większości zgadza się z zaprezentowaną czytelnikom treścią. Pobieżna analiza pozwala przypuszczać, że nie zapoznawał się Pan Profesor z treścią listu do prezydenta W. Putina, o którym mowa w wywiadzie, a jedynie zna z przekazów.
Na sam początek muszę zwrócić uwagę, że nie było tylko jednego listu, ale były dwa. Pierwszy, którego byłem inicjatorem, podpisał ówczesny przewodniczący Ruchu Autonomii Śląska (RAŚ), a ja osobiście zawiozłem do ambasady Federacji Rosyjskiej (FR). Wówczas, krótko, byłem członkiem Ruchu Autonomii Śląska. List był apelem o zadośćuczynienie i naprawienie krzywd wyrządzonych niewinnym Ślązakom w 1945 r. i później w ramach wywózek do ZSRS, a na Górnym Śląsku nazywanym Internowaniem. Władze Rzeczpospolitej Polskiej (RP) wtedy nie tylko trywializowały, ale i zakłamywały dramat Ślązaków określany jako Tragedia Śląska, nawet inwigilowały starających się o tę pamięć, dlatego konieczne było bezpośrednie zwrócenie się do prezydenta W. Putina z pominięciem władz RP.
Po przyjeździe do Rzeczpospolitej Polskiej z ust prezydenta W. Putina publicznie padły słowa, że w Federacji Rosyjskiej są stosowne procedury prawne i jest otwarta na uregulowanie problemu, co dobrze byłoby załatwić w kontaktach międzypaństwowych. Nam nie chodziło o 500, czy 700 zł zadośćuczynienia, które przewidywało rosyjskie prawo, ale o dokumenty potwierdzające datę, miejsce śmierci oraz miejsce pochówku osób internowanych. Wiele osób na Śląsku do dzisiaj nie wie, gdzie i kiedy zmarli ich najbliżsi. Po moich naciskach, RAŚ zwrócił się do ministra spraw zagranicznych pana W. Cimoszewicza, aby podjął sprawę dla dobra Ślązaków. Nadeszła jedynie odpowiedź, że sprawa została skierowana do polsko-rosyjskiej Komisji ds. Trudnych. Pomimo późniejszego przypomnienia w tej sprawie nic nie zrobiono. W ten sposób potraktowano bardzo ważną sprawę dla Ślązaków. Chcieli tylko wiedzieć, gdzie i kiedy ich krewni zmarli. Do dzisiaj władze RP nie podjęły w kontaktach międzypaństwowych tej sprawy Ślązaków, a minęło ponad dwadzieścia lat.
Co do drugiego listu skierowanego do prezydenta W. Putina, to wówczas nie byłem już członkiem RAŚ, gdyż wystąpiłem, a obecnie ś.p. Rudolf Kołodziejczyk został usunięty z tej organizacji później, gdyż dopominał się zorganizowania uroczystych obchodów powołania Ruchu Autonomii Śląska. R. Kołodziejczyk założył RAŚ. Pismo obaj sygnowaliśmy w imieniu Związku Ludności Narodowości Śląskiej (ZLNS), a nie RAŚ. ZLNS jest to stowarzyszenie, które od prawie trzydziestu lat wraz z innymi Ślązakami próbuję zarejestrować w sądzie, niestety nawet przychylny nam wyrok Europejskiego Trybunału Praw Człowieka w sprawie Stowarzyszenia Osób Narodowości Śląskiej z 2024 r. jest przez sądownictwo Rzeczpospolitej Polskiej lekceważony.
W okresie politycznego resetu stosunków europejskich z Federacją Rosyjską, w pewnym momencie, w krajowych mediach pojawiały się informacje, że w obwodzie kaliningradzkim są rozmieszczane rakiety dalekiego zasięgu kierowane w różne miasta RP. Słysząc wypowiedzi różnych dowódców wojskowych z przerażeniem stwierdziliśmy, że znów władze RP nie mają zamiaru zadbać o interes Ślązaków. Ślązakom jest obce ginąć, jeśli można, zwłaszcza niepotrzebnej śmierci uniknąć, a wojskowi publicznie sprawę lekceważyli. Na zebraniach ZLNS postanowiliśmy wystąpić z listem, który w imieniu władz podpisał R. Kołodziejczyk i ja.
Mając powyższe na uwadze, silnie odczuwając wypychanie Ślązaków z RP, podjęliśmy się bezpośredniego zwrócenia do władz Federacji Rosyjskiej w sprawie rozmieszczenia broni dalekiego zasięgu z prośbą, by nie kierowano jej na Śląsk. W piśmie nie wymieniliśmy żadnego miasta w Rzeczpospolitej Polskiej. Dzięki TVP INFO usłyszeliśmy publiczną odpowiedź, w czasie bezpośredniej transmisji konferencji prasowej prezydenta W. Putina, że rakiety nie są rozlokowane w obwodzie kaliningradzkim. Sam Pan Profesor zapewne zauważy, jak drobne przeinaczenia zmieniają obraz.
W czasie udzielonego wywiadu osoba pracująca jako dziennikarz użyła określenia „wybryku dwóch panów z totalnego marginesu”. Pan mógł na to nie zwrócić uwagę, ale mowa tu o osobie zmarłej cztery lata temu, czyli Rudolfie Kołodziejczyku. Czy tak wypada mówić o zmarłym? Czy to jest dziennikarstwo? R. Kołodziejczyk jeszcze w latach komunizmu konspiracyjnie spotykał się ze zwolennikami przywrócenia nielegalnie odebranej autonomii. Doprowadził do stworzenia ośmiotysięcznej organizacji, która wydawała w kilkudziesięciotysięcznym nakładzie miesięcznik Jaskółka, z list RAŚ zostało wybranych dwóch posłów, był współorganizatorem Diktand Ślōnskij Godki i in. To, że media nie informowały o jego działaniach, nie świadczy o użytej w pytaniu „marginalizacji”, tylko o świadomym przemilczaniu go przez media.
Obraz mediów publicznych po zmianie władzy za wiele się nie zmienił, tak jak poprzednio tak i teraz jest ukierunkowany na jedną stronę sceny politycznej. W tych mediach za to od lat „autorytetem” jest osoba, która doprowadziła do takiego upadku, że jeszcze niedawno wielotysięczne stowarzyszenie RAŚ, bez wsparcia rodzin, którzy zgadzali się na umieszczenie ich na listach wyborczych, jako figuranci, nie byłby w stanie wystawić 50-ciu kandydatów do sejmiku.
Jako, że próbuje się Panu Profesorowi wmówić, że list do prezydenta Putina napisało „dwóch panów z totalnego marginesu” pozwolę sobie wspomnieć parę moich dokonań. Doprowadziłem do wpisania języka śląskiego na listę języków świata i uzyskania kodu ISO „szl”, z mojej inicjatywy powstał pomnik na świętochłowickiej Zgodzie, przypomniałem pobyt Ślązaków w powojennych obozach w Oświęcimiu włącznie, napisałem pierwszy projekt ustawy o nadaniu językowi śląskiemu statusu języka regionalnego, który w sejmie złożył poseł Ruchu Katolicko-Narodowego (RKN) K. Szyga, zainicjowałem wraz z R. Kołodziejczykiem i współorganizowałem konferencję jednoczącą działania na rzecz ślōnskij godki, wydałem ponad 100 tytułów książek o Śląsku i po śląsku, napisałem trzytomowy słownik polsko-śląski zawierający 27 tys. haseł, brałem aktywny udział w standaryzacji języka śląskiego, organizuję Diktand Ślōnskij Godki i in. Z R. Kołodziejczykiem podejmowaliśmy działania, które wskazywały kierunki działania na wiele lat. Niestety, smutny obraz mediów potwierdza fakt, że częściej byłem cytowany w książkach naukowych, niż w mediach regionalnych.
Problem stronniczości mediów publicznych ostatnio ZLNS poruszył w swoim październikowym piśmie do Rady Europy, która przygotowuje kolejny raport o Konwencji Ramowej o mniejszościach narodowych.
I choć Pan Profesor w wielu sprawach nie zgadza się ze mną, to jednak mam nadzieję, że poprze starania Ślązaków o nadanie ślōnskij godce statusu języka regionalnego, zwłaszcza, że pod pierwszymi projektami ustawy podpisywali się posłowie Prawa i Sprawiedliwości, RKN, PSL, lewicy. Obecnie jedna strona sceny politycznej próbuje wszystko zagarnąć. Pamiętam czasy, kiedy ś.p. Marek Plura, poseł Platformy Obywatelskiej nie potrafił wśród członków PO uzyskać podpisów pod projektem ustawy o dopisaniu języka śląskiego do ustawy o mniejszościach. Dopiero zaangażowanie się, na naszą prośbę, posła lewicy Piotra Chmielowskiego pozwoliło uzyskać odpowiednią ilość podpisów wśród posłów.
Serdecznie Pana Profesora pozdrawiam i mam nadzieję, ze nie będzie miał nic przeciwko upublicznieniu tego listy w przyszłym tygodniu.
Roczniok Andrzej
Czy to się nazywa determinacja?