W Polsce tyta nazwana będzie rogiem obfitości, ale na Śląsku takie określenie zupełnie nie funkcjonuje. Tyta to papierowy stożek, ozdobiony kolorowymi rysunkami lub podobiznami bohaterów bajek, które dzieciak uwielbia. Górna część nierzadko udekorowana jest celofanem, który zawiązywany jest kokardką.
Sląska tyta to prezent dla pierwszoklasisty, który po latach zabawy i beztroski musi w końcu przekroczyć próg szkoły. Powiedzieć można, że tyta jest czymś w rodzaju pocieszenia, którym obdarowuje się dzieciaka, aby uprzyjemnić wkroczenie w odpowiedzialne życie. Zwyczaj ten pochodzi ze środkowych Niemiec, a na Śląsku pojawił się w połowie XIX wieku – rzecz jasna – w zamożniejszych śląskich rodzinach.
Czym jest tyta?
W Polsce tyta nazwana będzie rogiem obfitości, ale na Śląsku takie określenie zupełnie nie funkcjonuje. Tyta to papierowy stożek, ozdobiony kolorowymi rysunkami lub podobiznami bohaterów bajek, które dzieciak uwielbia. Górna część nierzadko udekorowana jest celofanem, który zawiązywany jest kokardką. Kiedyś tytę wykonywało się samodzielnie – z kartonu, wycinanek, kolorowego papieru – takie były czasy. Dzisiaj w każdym sklepie papierniczym na Śląsku kupimy tyty różnej wielkości, o różnorakich kształtach i kolorach. Co tylko dzieciakowi się spodoba! Tradycja mówi, że słodycze zjeść można dopiero po przyjściu do domu. Kto jednak przejmował się tradycją, kiedy pod ręką było tyle czekoladek i cukierków?
Prof. Kadłubek wskazał, że określenie „róg obfitości” pochodzi z mitologii greckiej. A zatem śląska tradycja czerpie, chociaż trochę ze starej kultury naszych przodków, na której opiera się współczesna cywilizacja.
Co znajduje się w tycie?
Wiadomo – maszkety, czyli słodycze! Dziś problemu ze słodkościami nie mamy żadnego – w każdym sklepie za parę złotych kupimy masę cukierków, czekoladek i innych słodkich przysmaków. Pamiętam, że kiedyś rodzice trochę oszukiwali – na dno tyty wkładali chrupki, a tyta cukierkami wypełniona była tylko do połowy. Wówczas małe oszustwo nie było tak istotne, a dziś z uśmiechem na twarzy myślę o pomysłowości moich rodziców.
Tyta mimo, że jest typowo śląskim zwyczajem, coraz częściej jest spotykana w innych częściach Polski. Nie ma się czemu dziwić – słodka tradycja umilania pierwszych dni szkoły jest wspaniałym prezentem dla małego ucznia. A może jest w tym trochę zazdrości? Ale takiej pozytywnej – dobrze jest przecież naśladować pozytywne wzorce i tradycje. Nie miałbym nic przeciwko, gdyby zwyczaj obdarowywania pierwszoklasistów słodyczami upowszechnił się w całej Polsce.
A czy Wy pamiętacie swoją tytę