W ciągu ostatnich kilku lat przestępczość imigrantów w Niemczech na tle seksualnym wzrosła ponad pięć razy. Niemcy mają tendencję do rozmachu i do myślenia na dużą skalę. światła kanclerz Angela Merkel zaprosiła 2 miliony nielegalnych migrantów, przeważnie z krajów muzułmańskich i przeważnie młodych mężczyzn. I tak rozpoczął się największy w historii eksperyment biosocjologiczny, o którego skali słynny doktor Mengele mógłby tylko pomarzyć.
Pomimo aneksji komunistycznej Niemieckiej Republiki Demokratycznej i napływu migrantów z Rosji i Polski, Niemcy są państwem starzejącym się. Dekady lewackiej kultury zmniejszyły ilość rodzin i narodzin. Po wierzchołku boomu demograficznego w 1964 r., w którym urodziło się 1,4 miliona dzieci, ilość narodzin spadła do 633 tys. w 2011 r. Od tamtego czasu trochę wzrosła z powodu dzietności imigranckich rodzin, np. tureckich (których do rodzenia wielu dzieci w Niemczech nawołuje przebiegle Erdogan).
Po raz kolejny w historii Niemcy kształtują politykę poprzez brutalność. Kiedyś wywoływali wojny światowe, teraz są w trakcie wywoływania wojny domowej u siebie, poprzez sterowane zderzenie agresywnych młodych migrantów z niemiecką populacją.
Wybór migrantów nie jest przypadkowy, nie są to ani „kobiety i dzieci”, ani „intelektualiści, artyści i opozycjoniści”, tylko w przeważającej mierze tłuszcza młodych osobników, często analfabetów, w których rodzimej kulturze kobieta jest nikim, obiektem. Ci osobnicy są utrzymywani na koszt niemieckiego podatnika, nie muszą pracować ani uczyć się, mają za to dostęp do smartfonów, używek, narkotyków i markowych ciuchów. Ich głównym zajęciem wydaje się być polowanie na niemieckie kobiety, często w grupach.
Takie polowanie kończy się często agresją na kobietach, które są molestowane, gwałcone (czasami grupowo) i często też mordowane Szokujący jest wachlarz wieku ofiar, mają one od 10 lat do ponad 80 lat. Chyba nawet Sowieci gwałcący masowo Niemki w końcu II wojny światowej nie działali w tak barbarzyński sposób. To, co się dzieje aktualnie w Niemczech Merkel, można porównać do inwazji Wandali i Mongołów. Nie wiem naprawdę, czym ma się skończyć ten brutalny eksperyment. Może powstaniem nowej rasy mieszanej na bazie jurnych migrantów zapładniających Niemki, nawet bez ich woli?
Eksperymenty masowego zapładniania kobiet w imię partii (Lebensborn) funkcjonowały już w czasach Adolfa Hitlera. Trwający aktualnie eksperyment Merkel zmienił tylko profil ogierów. Niestety, tak jak wcześniejsze niemieckie „pomysły”, ten szaleńczy eksperyment może doprowadzić do ogromnej tragedii. Tragedie już przeżywają rodziny i przyjaciele wielu młodych kobiet zgwałconych lub zamordowanych przez migrantów. Każda ofiara oznacza traumę dla 100 do 300 osób z jej otoczenia (rodzina, przyjaciele, sąsiedzi, szkoła itd.) oraz setki tysięcy wstrząśniętych obywateli, dowiadujących się o tych gwałtach lub morderstwach z mediów, pomimo pewnej rządowej cenzury. Nic dziwnego, że notowania koalicji Merkel spadają w sposób dramatyczny.
Ukrywanie narodowości sprawców
Od czasu sylwestra 2015 r. w Kolonii, przemilczanego przez niemieckie media przez trzy dni, podczas, którego tysiące młodych kobiet padły ofiarą molestowania lub gwałtów z ręki nielegalnych muzułmańskich migrantów, tuż pod bokiem słynnej kolońskiej katedry (symbolika?), informacje o gwałtach i morderstwach pojawiają się regularnie w niemieckich mediach, chociaż wyżej wspomniana rządowa cenzura powoduje, że nie zawsze informacja o sprawcach jest pełna i obiektywna. Trzeba naprawdę dobrze się wczytywać pomiędzy linie tekstu.
Niemiecka policja i media próbują nie podawać, o ile można, informacji o etnicznym pochodzeniu sprawcy. Z drugiej strony, jeżeli ewentualnym sprawcą jest Niemiec, jest to podawane od razu. Można więc założyć, że jeżeli medialna informacja o przestępstwie nie zawiera dokładniejszych informacji o sprawcy, jest nim migrant pierwszej lub drugiej generacji. Wtedy dalszych informacji należy szukać w mniejszych mediach, mediach internetowych, które są mniej zabarwione politycznie i bardziej skłonne po podawania rzetelnej informacji.
Statystyk przestępczości należy zaś cierpliwie szukać w raportach, które nie są specjalnie nagłaśniane przez rząd i media Merkel. Kilka tygodni temu niemieckie Centralne Biuro Kryminalne Bundeskriminalamt (BKA) opublikowało 60-stronicowy raport o przestępczości migrantów zatytułowany „Przestępczość w kontekście imigracji”, w którym 5 stron jest poświęconych przestępczości na tle seksualnym. Dane są przerażające, choć niestety nie zadziwiające.
W ciągu ostatnich kilku lat przestępczość imigrantów na tle seksualnym wzrosła ponad pięć razy, od 950 przestępstw w roku 2014 do 6050 przestępstw w roku 2018. Chodzi tutaj tylko o sprawy wyjaśnione przez policję. Ile spraw do dzisiaj pozostaje niewyjaśnionych, nie wiadomo, a o tym, ile gwałtów nie zostało w ogóle zgłoszonych policji (z reguły z uwagi na wstyd, mylne poczucie „współwiny” lub zastraszenie ofiary), nie chcę nawet myśleć.
Rytualne gwałty
Wśród przestępstw seksualnych migrantów w Niemczech najwięcej jest (w porządku malejącym): (1) aktów molestowania seksualnego, (2) gwałtów, (3) pedofilii (wobec dzieci), (4) aktów ekshibicjonizmu i (5) pedofilii (wobec nieletnich). W roku 2018 liczba podejrzanych o te przestępstwa nielegalnych migrantów wynosiła 5626 osobników i wzrosła o 16 proc. w porównaniu z rokiem 2017 (4852 osobników). Wśród migrantów podejrzanych o popełnienie przestępstw na tle seksualnym 2,4 proc. stanowią tzw. dzieci, co wydaje się szokujące, ale niestety odzwierciedla przerażające oblicze „multikulturowego” społeczeństwa, zamieszkującego teren Niemiec, gdzie określenie „kulturowy” często oznacza raczej swoje przeciwieństwo, czyli „barbarzyński”.
Tydzień temu w niemieckim mieście Mülheim an der Ruhr dwóch 12-latków i trzech 14-latków (Romowie z Bułgarii) dokonało według klasyfikacji policji: „ciężkiego przestępstwa seksualnego” na 18-latce. Ofiara znajduje się w szpitalu a napastnicy w domu, ponieważ niemieckie państwo prawa traktuje młodocianych przestępców do lat 14 jako „dzieci” nieponoszące odpowiedzialności karnej.
Grupowy gwałt w Mülheim an der Ruhr był rodzajem rytualnej powtórki z wcześniejszego grupowego gwałtu na 13-latce, dokonanego rok temu w mieście Velbert przez ośmiu młodocianych Romów z Bułgarii. Tamci sprawcy byli nieco starsi i dostali kary więzienia od 9 miesięcy do czterech lat. Wyjdą za rok, podczas kiedy ich ofiara nie pozbiera się przez całe życie. Romowie imigranci traktują Niemcy jak ziemię podbitą, a niemieckie państwo prawa nie ma żadnego pomysłu, jak poradzić sobie z tą wewnątrzeuropejską inwazją (poza wyrzuceniem z układu Schengen, czyli otwartych granic dla Bułgarii i Rumunii).
„O hordach mężczyzn i o łobuzach”
Oprócz 2,4 proc. tzw. dzieci, wśród migrantów podejrzanych o popełnienie przestępstwa na tle seksualnym w Niemczech znajduje się 12 proc. młodocianych, 18 proc. dorastających (do 21 lat) i 67 proc. dorosłych. Jedna trzecia migrantów podejrzanych o przestępstwa seksualne miała w momencie ich popełniania mniej niż 21 lat, a 80 proc. podejrzanych migrantów znajduje się w grupie wiekowej 18-40 lat, co pokrywa się z wiekiem populacji, którą widzieliśmy w mediach podczas dokonywania masowego desantu na Europę poprzez Grecję lub poprzez Morze Śródziemne jako tzw. uchodźcy lub kobiety i dzieci. Zamiast walczyć o swoje kraje lub je budować, przyjechali oni po zasiłki socjalne do Niemiec i wyżywają się teraz na miejscowych kobietach. Pięknie. Z drugiej strony, ilość kobiet w grupie migrantów podejrzanych o przestępstwa seksualne jest znikoma, raptem 70 kobiet na 5262 osób ogółem, czyli 1,3 proc. Wracając do migrantów mężczyzn, 10 proc. podejrzanych dokonało więcej niż jednego przestępstwa seksualnego, a 0,3 proc. z nich dokonało więcej niż 6 (!), co przeliczając na liczby bezwzględne daje około 20 prawdziwych seksualnych drapieżników.
Pamiętajmy wciąż, że mowa jest tutaj tylko o przestępstwach na tle seksualnym zgłoszonych policji i wyjaśnionych. Największą grupę zidentyfikowanych przestępców seksualnych w 2018 r. w Niemczech stanowią Syryjczycy (23 proc.), Afgańczycy (21 proc.) i Irakijczycy (10 proc.). Tylko te trzy kraje „dostarczyły” Niemcom 54 proc. przestępców na tle seksualnym w 2018 r.
Gdyby ideologizowany niemiecki rząd był zdolny do trzeźwego myślenia, wyciągnąłby z tego wnioski. Ale raport niemieckiego BKA identyfikuje też inny niepokojący trend: wzrost liczby przestępców seksualnych w latach 2017-2018, w którym prym wiodą Nigeryjczycy (+45 proc.), Gambijczycy (+30 proc.), Somalijczycy (+30 proc.) i Erytrejczycy (+29 proc.). To imigranci z kolejnych czterech muzułmańskich państw, którzy napłynęli przemytniczym szlakiem przez Morze Śródziemne. Szlakiem, który próbuje zastopować włoski minister spraw wewnętrznych Matteo Salvini, wzbudzając furię postępowych lewaków w Niemczech.
Żyjemy w czasach kompletnego absurdu w Unii Europejskiej, gdzie duża część europejskich elit znajduje się w stanie ideologicznego zaślepienia i kompletnego odcięcia od życia normalnych Europejczyków. W taki sposób upadają cywilizacje. Na koniec, także bez niespodzianek, należy wspomnieć, że 10 krajów „dostarczających” Niemcom przestępców seksualnych to wyłącznie kraje muzułmańskie: Syria, Afganistan, Irak, Pakistan, Erytrea, Iran, Nigeria, Maroko, Somalia i Gambia.
W niemieckim dzienniku „Frankfurter Allgemeine Zeitung” pojawił się 1 czerwca tekst stawiający odważne pytanie, dlaczego autorami grupowych gwałtów w Niemczech są przeważnie migranci. Tekst jest zatytułowany „O hordach mężczyzn i o łobuzach”. Już właściwie nikt nie pyta o ekonomiczną i kulturową integrację migrantów Merkel, pytania logicznie skoncentrowały się na kwestiach (braku) bezpieczeństwa.
Polowanie na dzieci
Brutalny chaos stworzony przez Merkel w Niemczech zaczyna też dotykać inne europejskie kraje, co powinno zaniepokoić polski rząd i polskie służby, biorąc pod uwagę niestrzeżoną, z uwagi na Schengen, granicę Polski z Niemcami. Tydzień temu czterech Turków urodzonych w Niemczech zgwałciło 18-latkę w hotelu „Club Cala Ratjada” na hiszpańskiej wyspie Majorka. To już druga generacja imigrantów, urodzonych w Niemczech, która powinna być w teorii przepojona „europejskimi wartościami”. W praktyce zaś praktykują grupowe gwałty na niewiernych. Kilka tygodni temu nielegalny migrant z Mali (kolejny muzułmański kraj), tolerowany przez Niemców z powodów „humanitarnych” i wcześniej karany za przestępstwa, po wyjściu z więzienia w Monachium przedostał się spokojnie na teren sąsiadujących Czech (układ z Schengen!) i zgwałcił 16-latkę. A mógł pojechać do Polski.
Szczególnie odrażające są ataki na dzieci. W czerwcu w mieście Rosslau na wschodzie Niemiec 27-letni migrant z Nigeru (kolejny muzułmański kraj) napadł na 9-letnią dziewczynkę, rozebrał ją i próbował zgwałcić. Krzyki dziewczynki przyciągnęły przechodniów, dziewczynce udało się uciec, a sprawca został złapany kilka godzin później.
Według informacji prasowych, migrant gwałciciel miał tylko czasowe pozwolenie na pobyt (Duldung) ważne do końca czerwca, prawdopodobnie dlatego że nie wiedziano, jak go deportować do Afryki. 1 lipca w Hamburgu inny afrykański migrant zaatakował 13-latkę. Ofierze udało się stawić opór i spłoszyć napastnika. Policja w Hamburgu opisała go w komunikacie jako „czarny Afrykanin”, co jest rzadkością z uwagi na obowiązującą polityczną poprawność. Wcześniej afrykańskich napastników opisywano tylko jako „ciemnoskórych”. Czyżby przepracowani od lat niemieccy policjanci tracili powoli cierpliwość do migrantów kryminalistów?
Multikulturowy chleb powszedni
Niemcy żyją dzisiaj w nożycach hiobowych wiadomości. Z jednej strony pojawiają się coraz to nowe przypadki gwałtów, z drugiej strony sądy wydają wyroki we wcześniejszych sprawach. W końcu maja berlińska prokuratura skierowała do sądu akt oskarżenia przeciwko 44-letniemu Turkowi za morderstwo na 14-latce (i prawdopodobnie gwałt, ciało ofiary nigdy nie została odnaleziono) w 2006 r. 4 lipca sąd w Berlinie zadecydował o deportacji do Turcji, 23-letniego Turka urodzonego w Niemczech, skazanego w 2016 r. na 14 lat wiezienia za morderstwo swojej konkubiny, ciężarnej 19-latki. Ofiara została oblana benzyną i podpalona. 5 lipca 18-letni Kenijczyk z niemieckim obywatelstwem został skazany na 10 lat więzienia za morderstwo 17-latki w mieście Sankt-Augustin. W momencie zbrodni był nieletni (tzw. dziecko), stąd taka niska kara. W Wiesbaden kończy się właśnie proces 22-letniego migranta z Iraku oskarżonego o gwałt i zamordowanie 14-latki. Po zbrodni Irakijczyk uciekł do swojej ojczyzny, ale został szybko wyłuskany i przywieziony z powrotem do Niemiec. Zaś we Freiburgu rozpoczął się proces 11 migrantów oskarżonych o grupowy gwałt na 18-latce. Główny oskarżony zwabił ofiarę na zewnątrz dyskoteki, a potem siłą wciągnął ją w krzaki, gdzie przez 2,5 godziny była gwałcona przez całą grupę. Oskarżeni nie przyznają się do winy, a przed wejściem na salę rozpraw wyzywają i grożą mediom i publiczności. Wciąż czują się pewni w grupie, jak wilki.
Freiburg to miasto, które stało się w 2015 r. mekką dla nielegalnych migrantów. Na skutki nie trzeba było czekać. Już w 2016 r. migrant z Afganistanu (wcześniej skazany na 10 lat więzienia w Grecji za próbę zabójstwa kobiety, ale zwolniony już po 1,5 roku w ramach „amnestii” ogłoszonej przez lewicowego premiera Tsiprasa), zgwałcił i zamordował tam 19-letnią studentkę Marie Ladenburger.
Co będzie dalej? Na razie tylko jedno wydaje się pewne. W dzisiejszych czasach Anthony Burgess nie miałby sukcesu ze swoją powieścią „Mechaniczna pomarańcza”, a Stanley Kubrick z filmową ekranizacją tej powieści. Brutalna przemoc grup zwyrodnialców jest dzisiaj częścią codziennych informacji medialnych, nie tylko w Niemczech, ale także w wielu innych europejskich państwach. To taki multikulturowy chleb powszedni. Który może wkrótce pojawić się w Polsce.